leniwy piątek na Santa Cruz (16.07)


na piątek nie planowaliśmy żadnych intensywnych i zorganizowanych wycieczek – dzień na zasadzie “na co przyjdzie nam ochota”; po śniadaniu zapakowaliśmy plecaki z myślą o wyprawie na plażę, ale wcześniej chcieliśmy wypić w mieście jakąś dobrą kawkę; no i się w sumie na tych kawkach zasiedzieliśmy… było chłodno, popadywał deszcz i wizja jechania 40 minut taksówką na plażę, żeby głównie zmoknąć i zmarznąć jakoś nas nie porywała; a w Porto Ayora panuje bardzo sympatyczna atmosfera, jest dużo milusich knajpeczek, sklepów i wprost nie można się nudzić;
no i tak nam mijał dzień: kaweczka, spacerek, lunchyk, kupowanie pamiątek, lamka wina, spacerek….
widzieliśmy lokalny targ rybny – zaraz przy nabrzeżu jest przygotowana lada z wagą, gdzie rybacy podpływaja prosto z połowów i sprzedają co złowią, ale najciewawsi, to byli asystenci…. tuż przy ladzie kręcił się lew morski, próbujący coś uczknąć – patrzył na sprzedawce tymi swoimi ślicznymi oczkami, poza tym pelikany nawołujace, żeby im coś podrzucić, ale najlepsza była czapla, która siedziala na samej ladzie z poważną miną i wyglądała, jakby kontrolowała co się tam dzieje;
popołudniu, zaliczając kolejny spacrek ulicami Puerto Ayora, naknęliśmy się na urocze, malutkie Spa, w którym Natalia skusiłą się na czekoladowe szaleństwo (sauna, a potem okład z gorącej czekolady na całe ciało), a ja Spa dla moich stópek; wieczorkiem kolacja w The Rock była idealnym zakończeniem tego przyjemnego dnia;

Kategorie:Ameryka Południowa, Ekwador - Wyspy Galapagos

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading