Ukrainska Stacja Badawcza Vernadsky


W niedziele, po niespiesznym sniadaniu, ruszylismy na podboj kolejnych bialych zakatkow Antarktydy. Naszym celem byla ukrainska stacja badawcza Vernadsky mieszczaca sie na jednej wysp w ramach Archipelagu Argentynskiego. Polozona jest ona 30 mil na poludnie od Port Lockroy, czyli na trasie do naszego podstawowego celu kola podbiegunowego.

Przed wyplynieciem wszyscy nerwowo obserwowalismy niebo, probujac przewidziec jaka pogode przyniesie nam dzien. Im bardziej na poludnie mamy plynac, tym wiecej niewiadomych. Z kazda kolejna mila w dol pogoda jest bardziej kaprysna, jest wiecej niebezpiecznego lodu, a coraz mniej dokladnych map, niezbednych do bezpiecznej nawigacji.

Po slonecznym dniu w Port Lockroy przyszedl czas na ponura i deszczowa pogode. Niskie chmury wiszace nad horyzontem pogarszaly widocznosc. Plynac do stacji Vernadsky czekala nas przeprawa przez Kanal Lemairea. Jest on opisywany jako niezwykle malowniczy, gdyz prowadzi waska nitka przez strzeliste gory. zeglarze plywajacy po tych rejonach przestrzegaja jednak, iz czesto jest on zablokowany przez lod, zamykajac droge na poludnie. Taka sytuacja spotkala polski jacht Selma w grudniu. Nam na szczescie Kanal Lemaire otworzyl swoje wrota i udalo nam sie przeplynac. Przez unoszaca sie mgle i padajaca mzawke nie moglismy w pelni nacieszyc sie krajobrazem tego miejsca. Ale i tak kanal ten zrobil na mnie ogromne wrazenie. Na niektorych odcinkach jest on tak waski, ze wydawalo mi sie, iz wysokie gory i lodowce wyrastajace z wody moge dotknac zarowno z prawej, jak i z lewej burty. Bez szczegolowej mapy, korzystajac jedynie z generalki oraz informacji zawartych w locji admiralicji brytyjskiej dotarlismy bezpiecznie do Wysp Argentynskich. Archipelag ten sklada sie z wielu malych i stosunkowo niskich wysp oddalonych o niecale piec mil od kontynentu. Po wplynieciu do zatoki nieopodal stacji ukrainskiej dostrzeglismy trzy zacumowane jachty. Wkrotce po nas doplynal jeszcze jeden. Jak sie okazalo, wcale nie zapowiedzi sztormu przygnaly te wszystkie jachty na to bezpieczne kotwicowisko. W niedziele stacja Vernadsky obchodzila pietnastolecie i wyprawiala urodziny w tutejszym barze. No wlasnie…. Ukraincy maja u siebie najprawdziwszy bar, gdzie mozna zagrac w bilarda popijajac piwko. Jednak specjalnoscia tego lokalu jest bimber, ktorzy pracownicy stacji pedza uzywajac jedynie cukru, wody i drozdzy. Podobno sekretem sukcesu tego trunku jest woda pozyskiwana z tutejszego lodowca. Bar ten jest atrakcja docierajacych tu statkow. Zostal on odziedziczony od anglikow, ktorzy przekazali Ukrainie w 1995 swoja baze, noszaca wowczas nazwe Faradaya.

Po przyplynieciu zaproszeni zostalismy wraz z czlonkami innych zalog do baru na godzine 2100. Zaopatrzeni w prezenty, miedzy innymi butelke polskiej wodki oraz torciki wedlowskie, udalismy sie na impreze urodzinowa. W barze bylo tloczno i wesolo, do czego z pewnoscia przyczynil sie specjal ukrainski. Nie obylo sie bez wielkiego tortu oraz odspiewania sto lat w roznych jezykach oczywiscie najglosniej rozbrzmiewalo nasze polskie. Zabawa w barze trwala raptem do 0100, ale najwytrwalsi zaloganci Katharsis swietowali na pokladzie jachtu do godziny 1500… Nastepnego dnia wywolani zostalismy przez radio i zaproszeni na poprawiny. Nie wypadalo odmowic, choc nie kazdy z nas mial sily, zeby zmierzyc sie z vernadsky wodka… Trzeciego dnia, czekajac na poprawe pogody umozliwiajaca nam dalsza podroz, wieczor postanowilismy spedzic na lodce ogladajac filmy. Jednak po 2100 uslyszelismy pukanie w okno…. Ze stacji przyplynal Dymitrij duzym pontonem, zeby zabrac nasza zaloge do baru. No i znowu nie wypadalo odmowic. Nie wiem dlaczego, ale jakos Francuzi, ktorzy kotwiczyli w tym samym czasie nieopodal stacji, w barze byli tylko na urodzinowym przyjeciu. Po trzech dniach pobytu i zaprzyjaznieniu sie z mieszkancami bazy moglismy obejrzec maszynerie do wyrobu vernadsky wodka oraz zwiedzic cala stacje. Na drugi dzien, niezaleznie od warunkow pogodowych, Mariusz postanowil wyplynac i opuscic to goscinne miejsce.

Oczywiscie pobyt ten nie ograniczyl sie do zwiedzania baru. Udalo nam sie wdrapac na tutejszy lodowiec, ze szczytu ktorego rozciagal sie przepiekny widok na Kanal Lemaire oraz gory na kontynencie. Zwiedzilismy takze muzeum, bedace pozostaloscia po mieszczacej sie tu niegdys stacji brytyjskiej. Odwiedzilismy jeden z francuskich jachtow, ktorego zaloga zapuscila sie ostatnio ponizej 60 rownoleznika. Na przyjeciu urodzinowym Mariusz rozmawial z ich kapitanem, ktory zaoferowal mapki ze sprawdzonymi przez nich trzema kotwicowiskami. I tak zaopatrzeni w dobre rady oraz aktualne prognozy pogody moglismy plynac dalej.

Kategorie:Antarktyda

1 komentarz

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading