plaże Rio de Janeiro


Po dopłynięciu do Rio mieliśmy zaledwie dwa dni na przygotowanie łódki do miesięcznego postoju i spakowanie walizek. Nie było zbyt wiele czasu na zwiedzanie, ale zdążyliśmy postawić stopy na słynnych białych plażach Rio i wypróbować nowe rowery łódkowe. Kilka chwil spędzonych w tej wielkiej brazylijskiej metropolii wystarczyło, by polubić to miejsce.
Po miesięcznej nieobecności na Katharsis zdążyłam się za łódką stęsknić. Po powrocie Tomek przywitał nas gorącym rosołem i sernikiem. Nie są to brazylijskie smaki, tylko jak najbardziej polskie, którym Tomcio jest najwierniejszy. Dzięki polskim akcentom na każdym krańcu świata, zawsze można się czuć na Katharsis jak w domu. Na łódce nie ma już Kuby Podróżnika, który od stycznia był członkiem naszej ekipy. W Rio de Janeiro zakończył swój grand tour i po ponad 19 miesiącach pielgrzymowania po Ameryce Łacińskiej wrócił do kraju.
Zanim ruszyliśmy w kolejny rejs mieliśmy kilka dni na zapoznanie się z Rio de Janeiro. Jest to drugie co do wielkości (po Sao Paulo) miasto w Brazylii. Jedne przewodniki wskazują, że zamieszkuje je 7 milionów ludzi, inne wspominają o 14 milionach. Wszystko zależy od tego czy bierze się pod uwagę jedynie granice miasta, czy także przyklejone do nich miejscowości i ujmuje dane dla całej aglomeracji. Niezależnie, którą liczbę uznamy za właściwą, dla mnie i tak jest ona bardzo, bardzo duża. Patrząc na Rio z okien samolotu nie można dostrzec końca miasta. Jedyna widoczna granica, to oczywiście linia wybrzeża. Rio położone jest nad przepiękną Zatoką Guanabara, gdzie 1 stycznia 1502 roku dotarli Portugalczycy. Myśląc, iż jest to ujście rzeki, nazwali odkryte miejsce Rio de Janeiro, co znaczy Rzeka Stycznia. Od tego czasu miasto wciąż się rozwijało i teraz ciągnie się poza zatokę jeszcze przez ponad 20 km wzdłuż wybrzeża Atlantyku. Od strony lądu otaczają je przepiękne zielone góry, tworząc nieprawdopodobny krajobraz. Jest to dla mnie najładniej położona metropolia, jaką do tej pory widziałam.
Miasto ma kilka symboli. Z całą pewnością należą do nich białe plaże, przy których wyrastają całe rzędy wieżowców. Nad nimi króluje, postawiony na jednym ze wzgórz, posąg Jezusa Chrystusa. Jest to chyba najlepiej rozpoznawalny symbol Rio. Przez wiele lat był to najwyższy posąg Chrystusa na świecie, ale jakiś czas temu rekord ten pobity został przez monument ze Świebodzina. Z miejsc, które trzeba w Rio jeszcze zobaczyć, należą Głowa Cukru, dzielnica Santa Teresa i favele, ale o tym jeszcze zdążę napisać.
Uwielbiam plaże i kiedy jesteśmy w nowym miejscu, to staram się by dotknąć je własną stopą. Podróżujemy jachtem, więc zawsze jest woda, a jak woda, to zazwyczaj i plaża. Czasem pełna głazów, kamieni, innym razem czarna od wulkanicznej lawy lub wypełniona zmieloną rafą i muszelkami, albo po prostu piaszczysta. Wszystkie je uwielbiam. Najpiękniejsze na zawsze zostaną dla mnie polskie plaże nad Bałtykiem – osłonięte od świata wydmami, wyłożone żółtym piaskiem, którymi można spacerować kilometrami.
Myślałam, że plaże w centrum miasta, przy których ciągną się ulice i wieżowce nie mogą się podobać. Rio de Janeiro pokazało mi, że jest inaczej. Korzystając z kilkudniowego postoju, postanowiłam sobie, że postawię stopę na każdej z większych plaż Rio. Najbardziej podobały mi się wycieczki rowerowe, jakie urządziliśmy z Mariuszem na nowych rumakach.
Katharsis stała w Marinie da Gloria w Zatoce Guanabara i do plaży mieliśmy spacerem 5 minut. Patrząc od północy w stronę południa (punktem wyjścia jest marina, gdzie stała łódka) mamy plaże: Praia do Flamengo, Praia de Botafogo – obie nad Zatoką Guanabara, następnie: Praia do Leme, Praia de Copacabana, Praia de Ipanema i Praia do Leblon.
Plaża Flamengo oddzielona jest od ulic miasta szerokim pasem parku, wzdłuż którego ciągnie się deptak, ścieżka rowerowa i cały szereg boisk do gry. W niedzielę ulica tuż przy parku zamykana jest dla ruchu samochodowego i zamienia się w szeroką ścieżkę dla rowerzystów, rolkarzy, wrotkarzy i pieszych. Plaża wraz z parkiem i ulicą zamienia się w wielki kompleks sportowo-rekreacyjny wypełniony po brzegi przez mieszkańców i turystów. Na piasku odbywają się turnieje siatkówki plażowej. I tu poznałam coś nowego. Brazylijczycy uprawiają na plaży dwa rodzaje siatkówki – grają rękoma lub używając wszystkich części ciała poza rękoma. Ta druga metoda wyglądała na dość trudną, ale chętniej jest wybierana przez plażowiczów. Poza siatkówką Brazylijczycy grają w piłkę nożną oraz coś w rodzaju tenisa plażowego – drewnianymi rakietami odbijają gumową piłkę. Ma to na pewno swoją nazwę, ale jeszcze to tej informacji nie dotarłam.
Byłam pod wrażeniem atmosfery panującej na tutejszych plażach. Pełno tu ludzi, którzy biegają, surfują, gimnastykują się. To też mnie zainteresowało. Na plażach, co kilkaset metrów znajdują się platformy do ćwiczeń, często oblegane przez Brazylijczyków. Ale spokojnie, spokojnie….. jest też miejsce dla plażowiczów na leżakach i spacerowiczów, którzy lubią (jak ja) po prostu brodzić w wodzie i snuć się z jednego końca plaży na drugi.
Plaża Botafogo położona jest na końcu Zatoki Guanabara, za mariną Iate do Rio de Janeiro, w kórej jachty stoją na bojkach. Widok pocztówkowy, tylko z czystością wody znacznie gorzej, dlatego nie spotkaliśmy tu żadnych plażowiczów, a jedynie rowerzystów i pieszych.
Copacabana – chyba najbardziej znana plaża na świecie, położona jest nad Atlantykiem i od plaży Botafogo oddzielona jest wzgórzami. Nie można się dostać z jednej plaży na drugą brzegiem morza, tylko trzeba przejechać przez tunel wykopany w skale. Ale przez całą a trasę ciągnie się ścieżka rowerowa, którą wygodnie można podróżować na dwukołowych rumakach. Okolice Copacabany z racji dużej ilości hoteli roją się od turystów. Nie należą też do najbezpieczniejszych, zwłaszcza po zmroku. Ale to już osobna historia.
Ipanema i Leblon są przedłużeniem Copacabany. Oddzielone są od niej niewielkim wzniesieniem. Mniej tu hoteli, za to sporo przytulnych knajpek i lepszych sklepów. Między Ipanemą a Leblon jest kanał, który odprowadza wodę z Laguny Rodrigo de Freitas. Plaże nad Atlantykiem nie mają tak szerokiego pasa zieleni jak Flamengo, gdyż zaraz przy plaży jest ścieżka rowerowa i dwujezdniowa droga, a za nią od razu wieżowce. Mają za to dużo czystszą wodę i można się załapać na wielkie fale.
Ale największym zaskoczeniem na plażach Rio, było popiersie Józefa Piłsudskiego stojące przy Ipanema! Przechodząc przez jezdnię śmignęły mi znajome wąsy. Wszyscy przeszli, a ja musiałam się cofnąć, żeby lepiej się przyjrzeć. I rzeczywiście – nie był to nikt inni, tylko sam Piłsudski. Co więcej jest to jedyny tego rodzaju pomnik przy plażach. Skąd się tu wziął?

Kategorie:Ameryka Południowa, Brazylia

2 komentarze

  1. Haniu, to jaki kierunek teraz obieracie ? Pomyślnych wiatrów !

    Pozdr.
    Paweł

    • hej Pawełku,
      teraz jesteśmy w Salwadorze, a za kilka dni ruszamy na Fernando de Noronha, gdzie chcielibyśmy dać nura. A potem do Fortalezy. Takie plany na najbliższe tygodnie. Pozdrawiam!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading