Pożegnanie z Antigua


Tuż po Sylwestrze na Katharsis wrócił Mariusz. Jednak nie od razu ruszyliśmy w rejs. Najpierw trzeba jeszcze było łódkę zaprowiantować i dokupić parę niezbędnych części zamiennych. Ważnym elementem było zdobycie zapasowej pompy do systemu chłodzenia zamrażalnika, która niestety wysiadła. Na szczęście była jedna dodatkowa na łódce i wymieniłam ją w święta, ratując w ten sposób zapasy. Ale zawsze lepiej mieć kolejną w rezerwie, zwłaszcza, że planowaliśmy wypełnić zamrażalnik po brzegi przed wypłynięciem z Antigua. Jest to dobre miejsce na zaprowiantowanie jachtu, a z pewnością dużo lepsze niż Brytyjskie Wyspy Dziewicze, gdzie się wybieramy. Przez trzy kolejne dni robiliśmy wyprawy do sklepów przywożąc za każdym razem pełen bagażnik przeróżnych smakołyków. Wybraliśmy się także na małą wycieczkę do St. John’s. Odwiedziliśmy Wybrzeże Heritage, gdzie odnaleźliśmy znane nam dobrze winiarnię oraz lodziarnię.
Po czterech dniach intensywnych przygotowań Katharsis była prawie gotowa do pierwszego rejsu w Nowym Roku. Została jeszcze tylko jedna rzecz do naprawienia: wymiana pękniętej listwy grota. Zadanie niby proste, jednak przy silnym wietrze sprawa się komplikuje. Złamana listwa znajdowała się tuż nad linią trzeciego refu i do wymiany trzeba było postawić kawał żagla, który przy wietrze powyżej 20 węzłów mocno pracował. Nie chcieliśmy wykonywać tych manewrów w marinie. Woleliśmy stanąć w zatoce na kotwicy. Wówczas łódka ustawia się do linii wiatru i jest mniejsze niż w marinie ryzyko, iż silny podmuch z boku spowoduje zapracowanie żagla i zrzucenie z bomu osoby tam pracującej.
W piątek 6 stycznia przenieśliśmy się z Catamaran Marina do zatoki Five Islands Harbour na zachodnim wybrzeżu Antigua. Było to pierwsze 12 mil morskich Katharsis w Nowym 2012 roku. W sobotę od rana zabraliśmy się za wymianę listwy. Niestety mocno wiało, co nie ułatwiło nam zadania. Jeden z silniejszych podmuchów prawie zrzucił Mariusza z bomu. Podczas gdy ja siedziałam na końcu bomu przytrzymując żagiel, Mariusz walczył przy maszcie próbując wpasować końcówkę listwy w specjalne mocowanie. Szkwał wybrzuszył żagiel i ten nabierając sił próbował Mariusza wysadzić z bomu jak z katapulty. Na szczęście Mariuszowi udało się utrzymać i nie pofrunął z wysokości dwóch metrów na pokład, gdzie kabestany czekały by poobijać mu plecy bądź żebra. Wszystko zakończyło się pomyślnie, listwa założona, a Mariusz wyszedł z tego jedynie z obtartym ramieniem, a ja z lekko obolałymi plecami i rękami od przytrzymywania żagla na silnym wietrze. W sobotnie popołudnie pożegnaliśmy się z zaprzyjaźnioną Antigua i popłynęliśmy na oddalony o 25 mil morskich Montserrat.
Po drodze udało nam się złowić spore mahi-mahi. Nie obyło się bez małej przygody. Ryba będąc już na pokładzie wyswobodziła się z osęki i wijąc się omal nam nie uciekła do wody. Rzuciłam się na nią jak na piłkę do rugby. Udało się nam ją ponownie poskromić i dzięki temu przez kolejne trzy dni delektowaliśmy się jej przepysznym białym mięsem.

Kategorie:Antigua i Barbuda, Karaiby

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading