Od sztormu do sztormu przed Aleutami


Sobota dała nam nieco wytchnienia. Po falach i wietrze nie było śladu. Morze stało się gładkie i wyglądało jakby ktoś zalał je oliwą. Przez cały dzień pięknie świeciło słońce, a termometr w kokpicie pokazywał temperaturę, której sam widok na wyświetlaczu rozgrzewał, a mianowicie 13 stopni Celsjusza. Chłopacy wykorzystali spokojną wodę oraz ciepełko i urządzili na pokładzie wielkie pranie. Suszyliśmy też sztormiaki i kalosze, wiedząc, że już niedługo będą znowu potrzebne. Bezwietrzna pogoda sprzyjała zorganizowaniu kapitańskiej kolacji z okazji zamknięcia Przejścia Pólnocno-Zachodniego. Na stole zawitał przygotowany osobiście przez Mariusza tatar (z zakupionej w Kanadzie i przechowywanej w zamrażalniku na specjalną okazję trzykilogramowej polędwicy wołowej) i argentyński Malbec, jeszcze z zapasów z Ameryki Południowej. Po pięknym dniu przyszła cudna noc z księżycem w pełni. Łysy lśniał nad czystym horyzontem, zapowiadając jednak rychłą zmianę pogody otaczając się szerokim halo. Kolejnym zwiastunem sztormu była ognista pożoga, której pojawienie się o świcie przestrzega żeglarzy przed silnym wiatrem. Znaki na niebie tylko potwierdzały odbierane przez Mariusza prognozy.
W niedzielę wiatr tężał z godziny na godzinę. Na popołudniowej wachcie Marka i mojej wiało już do 45 węzłów. Wciąż czekaliśmy jak rozstrzygnie się sytuacja, czy będziemy stawać przy Wyspach Pribilof, czy może gnać jeszcze przed kolejnym niżem do Dutch Harbour. Około godziny 1800, gdy byliśmy 35 mil od St. George Mariusz odebrał najnowszą prognozę i jej zapowiedzi okazały się gorsze od poprzednich. Pomiędzy niżem, w którym właśnie się znajdowaliśmy a kolejnym, bardzo rozległym, nie miało być ani chwili wytchnienia. Wyspy Pribilof oddalone są od Dutch Harbour o 190 mil. Na pokonanie tego dystansu potrzebujemy mniej więcej doby – w zależności od warunków pogodowych. Z układu niżu wynikało, iż nie jesteśmy w stanie dotrzeć do celu przed uderzeniem sztormu. Brakowało nam kilku godzin, by móc dopłynąć do Dutch Harbour zanim dotrze do nas wiatr w dziób o sile do 55 węzłów (11 w skali Beauforta). Poza silnym wiatrem prognoza zapowiadała fale do 10 metrów. Z jednej strony kusiła chęć wykorzystania niżu, w którym się znajdowaliśmu i silnego wiatru od rufy , pozwalającego nam szybko przemieszczać się na południe. Z drugiej strony świadomość i rozsądek mówił, iż nie igra się z Neptunem. Najnowsza prognoza rozwiała wszelkie wątpliwości i dywagacje. Mariusz nie chciał ryzykować, iż zderzymy się ze sztormem i tym samym narażać załogi oraz jachtu na sztormowanie pod wiatr w 11B. Postanowił przeczekać ten złowrogi i niekorzystny dla nas front przy Wyspach Pribilof. Około 2300 rzuciliśmy kotwicę przy wschodnim wybrzeżu St. George, który chronił nas przed północno-zachodnim wiatrem. Stanęliśmy opodal wgłębienia w lądzie (trudno to nazwać zatoką) o uroczej nazwie Garden Cove. W miarę jak niż będzie się przesuwał i niósł zmianę kierunku wiatru, my będziemy dostosowywać kotwicowiska tak, by ląd chronił nas od wiatru i fali. St. George nie ma naturalnych głęboko wciętych zatok, które by dawały schronienie. Ale jest wystarczająco duża, by niczym klin rozepchać na boki fale gnane wiatrem i nie pozwolić im zakręcić na zawietrzny brzeg.
W poniedziałek przenieśliśmy się na północną część wyspy, gdyż przesuwający się front przynieść miał silny południowy wiatr. Trochę nami rolowało, jako że fala z poprzedniego sztormu nie została jeszcze przez wiatr wygładzona. Martwa fala groźnie rozbijała się o brzeg i gdyby nie lodowata woda, mogłaby dać sporo radości surferom. Wieczorem wiało ponad 40 węzłów i krótkie, ostre fale targały nami na boki. Na otwartym morzu wiatr był z pewnością silniejszy, nas przed nim chronią ponad 200 metrowe wzgórza. Kotwica dobrze trzyma. Mamy duży zapas, gdyż na zaledwie 11 metrach do wody zrzucone jest 70 metrów łańcucha (w normalnych warunkach byłoby go nieco ponad 30 metrów). Jak zawsze pełnimy wachty kotwiczne, czuwając czy oby zmiana kierunku wiatru lub jego nagłe podmuchy nie podrywają kotwicy i nie znoszą nas w morze.
Przy brzegach St, George planujemy zostać do jutrzejszego ranka, a do Dutch Harbour dotrzeć na czwartek.

Jest wtorek 4 września 2012 roku godzina 1200 (UTC-8), nasza pozycja: kotwicowisko przy północnym brzegu St.George, Wyspy Pribilof, N 56 st. 36 min., W 169 st. 36 min.

Kategorie:Arktyka, Morza i Oceany, Pacyfik, USA

3 komentarze

  1. Jako szczur lądowy dodaje coś dla rozweseleniahttp://www.youtube.com/watch?v=qjUksUlFpPg&feature=player_embedded#!

  2. Oooo jakie ładne rybki widzę, że nasz łosoś, to znaczy łosoś Tomaszka, zmotywował do dalszych prób połowów :p
    Kochani stęskniłam się za Wami wszystkimi niesamowicie 🙂
    Brakuje mi wacht kotwicznych z na zmianę chrapiącymi Wojtusiem i Tomaszkiem przy Piratach z Karaibów 🙂
    Czekam na Wasz powrót, mam cichą nadzieję na jakieś spotkanie i szantowanie :>
    P.S. w szkole każdy kto ma mnie na facebooku podchodzi do mnie i wypytuje się dokładnie co i jak, więc macie coraz więcej fanów i czytelników bloga 😀

    Zeglujcie dzielnie jak zawsze <3
    Pozdrowionka dla wszystkich! <3
    Całuję Martyna :))

  3. PLEASE be careful – you are showing fishing without an Alaska fishing license – halibut are protected by International and State laws. Remember the world is watching your every move.

Leave a Reply to Douglas PohlCancel reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading