Z Cabo San Lucas do Bahia Los Frailes


W Cabo San Lucas na dobre zaczyna się nasza kolejna przygoda z Meksykiem. Wiosną tego roku ponad miesiąc spędziliśmy na Jukatanie, a teraz planujemy przez najbliższe kilka tygodni opływać Meksyk od strony Pacyfiku.
Tomek na święta polecial do kraju, a z Polski przyleciała do nas moja rodzinka. To będzie już czwarta Gwiazdka na Katharsis II. Raz spędzaliśmy Bożenarodzenie na morzu, podczas rejsu z Tahiti na Antarktydę. Dwukrotnie na Karaibach, kiedy to zasiadałam do wigilijnego stołu sama, a w tym roku uda mi się dzielić ten czas z rodziną. Bardzo się z tego cieszę.
Cała ekipa, czyli moi rodzice, siotry z mężami i dziećmi, dotarli do nas jeszcze na tydzień przed świętami, które zaplanowaliśmy spędzić w Cabo San Lucas. Na tych kilka dni przed Wigilią udało nam się wyrwać z mariny i popłynąć na północ wzdłuż Cape East. Planowaliśmy podciągnąć aż w okolice La Paz, jednak silne wiatry z północy zmieniły nasze plany i na dłużej zakotwiczylismy przy Cabo Los Frailes. Dla nowoprzybyłej ekipy miał to być pierwszy morski rejs. Prognoza zapowiadała północny wiatr o sile do 20 węzłów. Wiedzieliśmy, że jak na pierwsze spotkanie z Neptunem takie warunki mogą być wymagające dla nowicjuszy. Jednak chcieliśmy przebić się na północ, by stanąć w spokojnej zatoce, z dala od plaż obleganych przez turystów z Cabo San Lucas. Prognoza nie do końca się sprawdziła…. Wiało nie do 20 węzłów, tylko powyżej 25. Podwiatrowa żegluga przy takiej sile wiatru dostarcza wielu emocji, zwłaszcza osobom będącym pierwszy raz na morzu. Jacht idzie w stosunkowo dużym przechyle, świst wiatru smaga z każdej strony, a fale rozbijające się o burtę mknącej z prędkością 9-10 węzłów łódki jeszcze potęgują poczucie prędkości. Trochę baliśmy się jak zareaguje nasz najmłodszy członek załogi, czyli półtoraroczny Antoś. Jednak bujanie chyba mu przypadło do gustu, gdyż większość podróży przespał w koi zabezpieczony fartuchem (kawałek materału przymocowany na stałe do krawędzi koi i podwiązany do szotów, czyli ścian, nazwałabym to para-hamakiem zabezpieczającym przed wypadnięciem z łóżka, czyli koi). Na czas zwrotów, których wykonalismy kilka, wujek Artur schodził do małego i sprawdzał, czy nie przestraszył się odłgosów pracujących kabestanów i łopoczących przy zwrocie żagli. Antosia jednak nic nie wzruszało i smacznie drzemał. Bardzo dzielnie spisały się także moje siostrzenice – Julka, Zośka i Olka. Żadna nie chorowała, wszystkie zjadły obiad i nic się nie bały. Szwagrowie i siostrzeniec pomagali przy żaglach i ogólnie mieli dużo radości z płynięcia. Mój tatko, podobnie jak Antoś, przespał jazdę podwiatrową w koi, chociaż jemu bujanie mniej się spodobało. Siostry podziwiały fale leżąc w kokpicie, nieco pobladłe na twarzach. Najdzielniejsza była moja mama, która czuła się świetnie i bardzo jej sie podobało. A jak przyszedł czas szykowania obiadu, to pomagała mi w kambuzie, krojąc cebulkę do sosu bolognese. Pobyt pod pokładem, a szczególnie w kambuzie podczas gotowania, jest największym sprawdzianem przystosowania się do bycia na morzu. Wreszcie dopłynęliśmy do miejsca postoju.
Bahia Los Frailes okazała się przepiękną zatoką, ze śliczną plażą i ciekawymi nurkowiskami. Wcale nie chciało nam się stamtąd ruszać, zwłaszcza że wciąż mocno wiało w nos i musielibyśmy długo halsować. I tak zdążyliśmy zrobić trzy nurki, nacieszyć się plażą i zwierzakami, czyli wyskakującymi z wody niczym latające ptaki płaszczkami oraz wylegującymi się na skałach fokami i drepczącymi po plaży pelikanami.

Kategorie:Ameryka Środkowa, Meksyk

1 komentarz

  1. Przepiękne zdjęcia z przyjemnością je oglądaliśmy i dziękujemy za możliwość chociaż takiego pobytu z Wami,czekamy na kolejne wiadomości. Pozdrawiamy z Prądek Wanda z Romkiem !

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading