La Digue


Odprawieni przez celników, urzędników imigracyjnych i kapitanat portu, po uiszczeniu opłaty za pozwolenie na żeglugę popłynęliśmy we wtorek 2 sierpnia w rejs. Mahe, która jest największą i najbardziej zurbanizowaną wyspą Seszeli, postanowiliśmy zostawić sobie na później. Popłynęliśmy w kierunku Praslin i La Digue, które leżą około 30 mil na północny wschód od Mahe. Rozpoczęliśmy od odwiedzenia La Digue. Jest to wyspa z niezwykle wakacyjnym klimatem. Ruch samochodowy ograniczony jest to minimum, a na drogach dominują rowery. Można je wypożyczyć praktycznie wszędzie i wybrać się na wycieczkę po wyspie. Główną atrakcją są przepiękne plaże z rozsypanymi na nich ogromnymi granitowymi głazami i turkusową wodą. Tutaj znajduje się wychwalana we wszystkich folderach o Seszelach Anse Source d’Argent. My z Mariuszem musieliśmy zostać na łódce, a reszta ekipy popedałowała wokół wyspy. Zaliczyli wszystkie plaże, do których dało się dojechać rowerem. Po drodze spotkali kilka swobodnie przemieszczających się żółwi, które sprawiały wrażenie przydomowych pupili. Jedni mieszkańcy trzymają na podwórku psiaki, inni koty, a jeszcze inni właśnie żółwie olbrzymie. Osobniki zamieszkujące La Digue sprowadzone zostały najprawdopodobniej z seszelskiej Wyspy Aldabra, będącej domem głównej populacji żółwi olbrzymich liczącej ponad 150 tysięcy osobników. Aldabra oddalona jest od Mahe o 600 mil morskich na południowy-zachód. Cały jej obszar jest rezerwatem wpisanym na listę UNESCO. Bardzo ciekawi mnie to miejsce, ale nie wiem, czy uda nam się tam dotrzeć. Ale wracając do La Digue, to nasi dzielni cykliści na koniec wycieczki pojechali do Anse Source d’Argent. Miejsce, jak mogłam zobaczyć na ich zdjęciach, rzeczywiście przepiękne. Chociaż Olka stwierdziła, że inne plaże na La Digue są równie bajeczne, a przynajmniej mniej zatłoczone. Paweł zorganizował ekipie seszelski piknik na tej wyjątkowej plaży – lokalny rum Takamaka z colą podany w różowych kubeczkach. Dziewczyny mocząc się w turkusowej wodzie przy głazach, jak stwierdziła Olka przypominających babkę wielkanocną, sączyły drinki chłonąc seszelski klimat.
Z przygód technicznych, to urwała nam się w pontonie kierownica i do prowadzenia naszej Hondy potrzebne są teraz dwie osoby. Jedna odpowiedzialna jest za pracę przy manetce, a druga steruje silnikiem. Początkowo było trudno, gdyż nie było żadnego przełożenia. Mariusz ze Zbyszkiem zrobili z łomu przedłużkę, która daje przełożenie. Jest łatwiej, chociaż na dużej fali trzeba się napracować.

Kategorie:Afryka, Seszele

1 komentarz

  1. Blisko stoicie od zatoczki Anne Major. Warto tam zakotwiczyc ns chwilkę i wejść parę metrow w głąb plaży. Czeka duża niespodzianka,a natomiast pod Bel Ombre każdy szuka skarbów piratów. Pozdrawiam

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading