Gujana Francuska


Gujana Francuska stanowi terytorium zamorskie Republiki Francuskiej i przypływając tutaj znaleźliśmy się w Unii Europejskiej, tyle że po drugiej stronie Atlantyku, na północnych krańcach Ameryki Południowej. Gujana Francuska znana jest z dwóch rzeczy: centrum kosmicznego oraz filmu Papillon z Dustinem Hoffmanem, grającego zesłańca próbującego uciec z ciężkiego więzienia położonego na tropikalnej wyspie.
Naszą przygodę z tą małą Francją zaczęliśmy od wizyty na Iles du Salut. Są to trzy wyspy oddalone od lądu o 10 mil morskich. Na jednej z nich – Ile Saint-Joseph znaleźć można ruiny więzienia. Aż do lat 60 XX wieku funkcjonowało tu ciężkie więzienie. Teraz stacjonuje tu jedynie niewielka jednostka Legii Cudzoziemskiej. Dookoła wyspy prowadzi urocza ścieżka wśród palm, którą pewnie w przeszłości regularnie przemierzali strażnicy więzienni. Teraz my dumnie nią spacerowaliśmy, ciesząc oczy rajskimi widokami. Zastanawialiśmy się nad beznadziejnym losem straceńców, których tu przywożono. Zdawać by się mogło, że trafiają do raju – palmy, słońce i lazurowa woda. Dla nich było to jednak najgorsze miejsce na ziemi, gdzie doskwierał upał, gryzły moskity, a ciężka praca wydawała się nie do wykonania w tym wilgotnym klimacie. Jak bardzo punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia… Strażnicy, pełniący tu służbę, z całą pewnością inaczej odbierali to miejsce. Szczególnie z perspektywy swoich kwater, znajdujących się na sąsiedniej wyspie – Ile Royale, przerobionych obecnie na hotel i restaurację.
Po całym dniu spędzonym na Iles du Salut, popołudniu popłynęliśmy w kierunku lądu. Mariusz postanowił zakotwiczyć na rzece przy miejscowości Kourou, oddalonej o 60 kilometrów od stolicy Gujanay Francuskiej. Musieliśmy wpłynąć na wysokiej wodzie, gdyż pływy dochodzą tu do 3 metrów i podczas odpływu wejście do rzeki jest nieżeglowne.
Centrum lotów kosmicznych znajduje się kilkadziesiąt kilometrów od Kourou. Niestety podczas naszego pobytu w Gujanie nie wystrzeliwano żadna rakiety i nie dane nam było oglądać takiego wydarzenia.
Kourou jest senną miejscowością, gdzie poza kilkoma knajpami i dużą bazą straży pożarnej praktycznie nic nie ma. Dlatego nie poświęcaliśmy czasu na eksplorowanie lądu, tylko udaliśmy się na wycieczkę pontonem w górę rzeki Kourou. Wpłynęliśmy kilkadziesiąt kilometrów w górę rzeki i w głąb dżungli. Nie udało nam się spotkać żadnej zwierzyny – jaguarów, węży, papug ani małp, które podobno zamieszkują las tropikalny. Jednak sam widok dzikiej dżungli nas usatysfakcjonował i wycieczkę uznaliśmy za bardzo udaną.
W sobotę do kraju wracała Natalia. Wylatywała ze stolicy Gujany – Cayenne, gdzie musieliśmy się dostać. W Kourou nie znaleźliśmy żadnej taksówki, a piechotą raczej byśmy nie dali rady… W jednej z knajp zapytaliśmy o możliwość dostania się na lotnisko i szefowa rodzinnej restauracji zorganizowała bratanka, czy siostrzeńca, który miał nas tam dowieźć. Zanim jednak mogliśmy załadować się do samochodu z Natalii bagażem, właściciel pojazdu musiał opróżnić bagażnik z czterech kolumn oraz dubeltówki wraz z nabojami. Na szczęście dwie walizki i my, czyli Mariusz, Michał, Natalia, ja wcisnęliśmy się do sfatygowanego Peugeota 406 i na czas dotarliśmy na lotnisko. Po wyprawieniu Natalii w podróż udało nam się jeszcze przejechać przez centrum Cayenne i usiąść na chwilę przy piwie. Plakaty reklamowały festiwal jazzowy, ale widocznie godzina była jeszcze zbyt wczesna, gdyż przed sceną brakowało publiczności.

Kategorie:Gujana Francuska

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading