Już paskudnym zwyczajem staje się opanowanie bloga ciszą, gdy tylko kończy się jakaś wyprawa i Katharsis II zakotwicza na dłużej w jednym porcie…
Myślałam, że może tym razem uda się i będzie inaczej. Przecież jest tyle zobaczonych, a niepokazanych miejsc i nieopowiedzianych historii.. Miałam nadzieję, że tym razem nie zniknę i nasz blog nie zamilknie na tak wiele tygodni. Ale stało się, jak się stało, czyli znowu długa przerwa. Pochłonęło mnie życie lądowe. Chęć kontaktu z rodziną, najbliższymi, przyjaciółmi i znajomymi zagarnęła mną. Było też sporo obowiązków do wypełnienia i spraw do załatwienia. W międzyczasie odwiedziliśmy Singapur i Japonię i znaleźliśmy chwilę czasu by spędzić 10 dni na Jedynce w Turcji, ale ma się co dalej nad tym rozwodzić, tylko czas przejść to nowych przygód. Skoro się odzywamy, to znaczy, że Katharsis II oddała cumy i powróciła na wody mórz i oceanów.
Po raz kolejny w historii Katharsis II pożegnaliśmy Auckland, a następnie Bay of Island i w końcu brzegi Wyspy Północnej Nowej Zelandii. Obraliśmy kurs na północny-zachód i żeglujemy ku brzegom egzotycznej krainy Papua Nowa Gwinea.
Ale zanim zaczniemy kolejną przygodę, chciałabym jeszcze wróć do tych kilku chwil z tegorocznego pobytu w Nowej Zelandii. Tym razem spotkaliśmy w Auckland kilku Polaków. Zaraz po dopłynięciu w marcu do Auckland spotkaliśmy się z Kazikiem Jasicą, który już jakiś czas temu zawitał ku brzegom Nowej Zelandii wraz z Ludkiem Mączką na „Marii”. Od tego czasu jego losy związały się z tymi Zielonymi Wyspami. Wraz z żoną Sherin ugościli Mariusza, Wojtka i mnie w swoim domu w Orewa.
W jakiś cudowny sposób na pokład Katharsis trafili także Anka z Darkiem – dwójka ciekawych ludzi. Młode małżeństwo, które nie sprzedało swoich marzeń i wyruszyło w świat w poszukiwaniu przygód i nowych znajomości. Przepłynęli przez Pacyfik na swoim uroczym jachcie „Lady Twin” i teraz na jakiś zakotwiczą przy Nowej Zelandii, by planować zwiedzanie kolejnych zakątków świata.
Gościem na Katharsis była w tym czasie także Marta – żeglarka, która opłynęła już świat, a teraz wraz z Alim, swoim partnerem, starają się znaleźć wspólną przestrzeń na tym drugim krańcu świata, jakim jest Nowa Zelandia.
Wspaniałym przyjacielem i kompanem okazał się Tomek Głowacki, którego los zeswatał z Nową Zelandią już wiele lat temu. Mieszka tu z żoną Ewą, gdzie wychowali dwóch synów. Jednego z nich – Mikiego – mieliśmy okazję poznać i bardzo polubić. Tomek jest zapalonym żeglarzem i konstruktorem. Niedawno wydał książkę („Successful, win-win strategies for a superyacht project”), którą nam sprezentował. Dotyczy spraw żeglarskich, więc z pewnością będzie naszą lekturą. Wspaniały z niego człowiek. Podczas ostatniego naszego wspólnego biesiadowania, po przepysznej kolacji, którą dla nas przygotował w swoim domu, umówiliśmy się, że się jeszcze spotkamy. I na tą okazję będzie na nas czekać specjalna nalewka. Nasz Tomcio przekazał katharsisowową wodę ognistą, z której Tomek ma naważyć nalewkę z nowozelandzkich owoców fijoa i miodu manuka. Napój ten będzie czekał, aż Katharsis znowu zawita ku brzegom Nowej Zelandii, a nam będzie dane się spotkać przy jednym stole.
Obecność tych wszystkich osób i niejednokrotnie pomoc z ich strony sprawiły, że ten pobyt w Nowej Zelandii zapamiętamy zupełnie inaczej od poprzednich – o wiele cieplej i milej.
Miło Was znowu zobaczyć 🙂
Pozdrowienia z Inowrocławia dla całej załogi. Pomyślnych wiatrów !!!
Pozdrawiam sardecznie moją ulubioną załogę- wierna czytelniczka z Wybrzeża Gdańskiego.
Fajnie Was znowu „widzieć”. Pozdrawiam Was gorąco z pięknej Polski.
Powodzenia. Ukazał się wywiad z Mariuszem w magazynie Wiatr – polecam.