w czwartek rano wyruszyliśmy w drogę powrotną; jako, że był to tłusty czwartek – Tomek zrobił nam niespodziankę i upichcił pączki!!! normalnie pączków – takich ze sklepu – raczej nie jadam – ale te były naprawdę wyśmienite!!!
na popołudnie dotarliśmy na Bequia, gdzie poszliśmy delektować się lokalesowymi klimatami – grillowane kurczaczki w Hibiskus Bar, drink w New York Bar (pytałam właściciela dlaczego NY Bar – czy może tam był, bo dużo widokówek i zdjęć z NY wisiało na ścianach – nigdy nie był, ale chyba chciałby pojechać – taką usłyszałam odpowiedź); piliśmy także wodę kokosową prosto ze świeżego kokosa (podobno rewelacyjny napój izotoniczny);
a w piątek wracając – kierunek St.Lucia; przepływaliśmy koło St.Vincent i zatoczki Wallilabou (m.in. tu kręcili Piratów z Karaibów) – pstryknęliśmy parę fotek i pożeglowaliśmy na St.Lucia , gdzie wieczorem poszliśmy na znane nam już Street Party
Leave a Reply