barakuda na haczyku, no i … na talerzu


w sobotę wstaliśmy o wschodzie słońca, żeby wypić poranną kawkę i jak najszybciej wypływać na St.Martin, gdzie o 14 przylatywali znajomi, których odbieralismy z lotniska; mieliśmy do przepłyniecia 75 mil; przywitały nas ciekawe chmury…. zastanawialiśmy się co to będzie za dzień, skoro od rana na niebie wisiała wielka pupa; jak się okazało – cudowny – świetna żegluga – nawet popłyneliśmy trochę na motyla, a co najważniejsze Tomek złapał dwie barakudy! wydarzenie nie byle jakie, bo próby wyłowienia jakiejś ryby podejmował od dwóch miesięcy ☺ mamy nadzieję, że zła passa się skończyła i teraz regularnie będziemy jadać na obiad ryby prosto z wody!

Kategorie:Karaiby, Saint-Martin

1 komentarz

  1. Czekamy na więcej. Opowieści lepsze od niejednej książki. Tomkowi gratuluję barrakudy 🙂 na pewno lepsze to od dorsza na Bałtyku..

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: