<- no i po regatach


w poniedziałek po regatach miała być wymiana załogi – regatowcy (Misio, Marecki, Małecka, Piotruś i Wojtek) mieli lecieć do domku, a z Polski miała przylecieć nowa ekipa; no ale nie zawsze da się wszystko zaplanować…. tym razem dość mocno plany pozmieniał nam islandzki wulkan swoim wybuchem… jak się okazało lotniska w Europie pozamykane i z poniedziałkowych lotów nici! zapowiedzi nie napawały chłopaków optymizmem – na lotniskach działy się podobno cuda i nie wiadomo było kiedy wznowią loty; Mariusz zaproponawał, że zamiast koczować na lotnisku na St.Martin w oczekiwaniu na samolot do Europy mogą popłynąć z nami na Kubę…. wiadomo, że ta propozycja wywołała niemałe zamieszanie w głowach chłopaków… Kuba…, Santiago, Hawana, mohito, cygara, stare samochody… parę nerwowych telefonów do kraju, trudne rozwowy w pracy, jeszcze trudniejsze w domu… no i decyzja – płyniemy wszyscy na Kubę; Mariusz załatwisz szybko przebookowanie biletów, chłopaki rozpakowali swoje torby i na wtorek zaplanowaliśmy wypłynięcie z Nanny Cay; zahaczyliśmy o Marina Cay, gdzie uzupełniliśmy zapasy rumu; podrzuciliśmy Alana na samolot, no i jeszcze wizyta u lekarza… Małecka w ferworze regatowej walki zranił sobie stopę i rana po paru dniach ani myślała się goić, zaczęła ropieć, stopa spuchła – nie chcieliśmy ryzykować, więc podskoczyliśmy do Road Town na Tortoli do kliniki, gdzie mało delikatny lekarz (Szwed, pamiętający chyba pacjentów z II Wojny Światowej) próbował oczyszczać Wojtkowi ranę bez znieczulenia… w szczegóły nie wnikam, najważniejsze, że po zabiegu i przyjmowanych w następnych dniach antybiotykach i innych „środkach znieczulających“ noga Małeckiej się zagoiła;

Kategorie:Brytyjskie Wyspy Dziewicze, Karaiby

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: