7. lipca godzina 7.00; dwóch ochotników (x i y Koper) stawiło się na lotnisku San Cristobal gotowych na eksplorowanie nowych lądów;
po kilkunastu minutach pojawiło się dwóch poważnych panów, którzy sprawdzili nasze bilety i zawartość bagaży; po dokładnej analizie mojego peelingu do ciała udało nam się odzyskać walizkę; po symbolicznej odprawie (jako że bramka, pod którą przechodziliśmy, nie była nawet podłączona do prądu) ruszyliśmy w stronę pasu startowego razem z pozostałą piątką pasażerów; pilot dołączył do nas, jadąc na rowerze; po załadowaniu się do awionetki pozostało nam już tylko czekać na trzy, dwa, jeden i …
czterdzieści minut później dotarliśmy do naszego hotelu; wnętrze Casa de Marita zupełnie przerosło nasze oczekiwania; widzieliście film o Fridzie? dokładnie poczuliśmy się jakbyśmy gościli u jakiejś nieeeesamowitej artystki; mnóstwo obrazów, dekoracyjne meble, a cała przestrzeń otwarta i przepełniona dziennym światłem; z kolei na tarasie witała nas już plaża, która oddzielała gości hotelowych od oceanu;
pierwszy dzień spędziliśmy na spacerze wzdłuż plaży, podczas którego natrafiliśmy na ogromne stada legwanów morskich; kiedy rozglądnęliśmy się już po okolicy, dotarło do nas, że miasteczko jest właściwie martwe; to przecież szczyt sezonu, a wszystkie bary i restauracje były puste lub zamknięte; chciałabym zaapelować do wszystkich potencjalnych turystów: tu jest NIESAMOWICIE!
następny dzień miał nam upłynąć intensywnie; udaliśmy się na “spacerek” na wulkan o drugim co do wielkości kraterze na świecie (tytuł największego krateru należy do Ngorongoro wTanzanii); niestety w hotelu nikt nas nie ostrzegł, jak wygląda droga na wulkan, dlatego nie świadomi niebezpieczeństw ubraliśmy się po prostu wygodnie; u podnóży wulkanu dotarło do nas, że sandały i buty żeglarskie nie komponują się zupełnie z błotem i śliskim podłożem; wycieczka okazała się wyzwaniem jeszcze z jednego powodu; mieliśmy tylko po małej butelce wody na osobę, a po godzinie walki z mgłą ukazało nam się słońce, które już nas nie opuściło, przez co przez pozostałe cztery godziny musieliśmy się zmagać z ogromnym pragnieniem;
na Isabeli jest więcej niż jeden wulkan; my zaczęliśmy wspinaczkę od Sierra Negra, by po dotarciu na jego szczyt iść wzdłuż krawędzi krateru w kierunku pozostałych wulkanów; w ten sposób doszliśmy do Volcano Chico, który jeszcze w 2005 roku wybuchł i pokrył lawą okoliczne tereny; ze szczytu Chico mogliśmy podziwiać cały krajobraz wyspy i Pacyfik; zachwyceni widokiem daliśmy się namówić przewodnikowi na wycieczkę do tuneli, którymi lawa wypływała do wody;
następnego dnia rano razem z naszym przewodnikiem wyruszyliśmy z małego portu jeszcze mniejszą motoróweczką w poszukiwaniu nieznanego;
na nieznane natknęliśmy się wyjątkowo szybko; ujrzeliśmy skałę pełną głuptaków; najwięcej było tu nazca boobies; od pozostałych głuptaków różnią się one wielkością; największe osobniki osiągają nawet 90 cm; dwa pozostałe gatunki to: blue-footed booby i red-footed booby, których cechy charakterystyczne, jak łatwo się domyślić, to kolor łapek;
w drodze do tuneli spotkaliśmy jeszcze mantę, największą z płaszczek, głuptaki niebieskostope i … pingwiny; jeszcze na Katharsis wszyscy żałowaliśmy, że nie wiemy, jak dotrzeć do pingwinów równikowych; żyją one tylko na Galapagos, ale została ich zaledwie garstka, więc nie każdy turysta na Galapagos otrzyma gwarancję bliskiego spotkania z nimi… a tu proszę bardzo!
postój w tunelach zaowocował kolejnymi podbojami; między kawałkami zastygłej lawy wulkanicznej zobaczyliśmy mnóstwo żółwi wodnych; zdaje się jednak, że nasza obecność ich płoszyła, także nie mieliśmy okazji bliżej się z nimi zaprzyjaźnić; w przeciwieństwie do żółwi ninja nieśmiałością nie grzeszyły głuptaki niebieskostope, które tu spotkaliśmy; pozwalały się fotografować nawet z odległości jednego metra; wydawały przy tym specyficzne świergotanie, zadzierały skrzydła do góry i jakby strzepywały coś ze swoich głuptasich nóżek; przewodnik zdradził nam, że takie zachowanie świadczy o manifestowaniu swojego zakochania;
snorklowanie też nas nie zawiodło; chociaż nie ma tu rafy, życie rybne kwitnie; rybki, które zwykle spotyka się na rafie, czyli takie płaskie i trójkątne, tutaj osiągały gigantyczne wielkości (pół metra to dużo, prawda?); spotkaliśmy też w międzyczasie super-ultra dużego homara; obeszliśmy się ze smakiem i popłynęliśmy dalej, aż natknęliśmy się na kolejną niespodziankę; pod nami przepłynął pingwin; oczywiście śmignęliśmy za nim; zaprowadził nas do całej swojej rodziny; i w ten sposób poznaliśmy aż cztery nowe pingwiny;
przewodnik zaproponował nam jeszcze jedno miejsce na snorkling, gdzie mieliśmy spotkać rekiny; długo się wzbraniałam, bo po co ryzykować życie, nie? liczne zapewnienia o bezpieczeństwie takiego nurkowania przekonały mnie ostatecznie; woda, do której wskoczyliśmy od razu wydała nam się podejrzanie mętna; odważnie jednak podeszliśmy do sprawy i podpłynęliśmy do skały, wokół której rekiny zwykle szukały swoich ofiar; rekiny whitetip rzeczywiście ukryły się w podwodnej grocie; w pewnej chwili jeden z nich wypłynął, uśmiechnął się żarłocznie i przepłynął pod naszymi brzuchami; sprawdziliśmy jeszcze czy w owej grocie nikt nie oczekuje od nas pomocy i ze spokojem brydżysty zawróciliśmy na motorówkę; dopiero wieczorem wikipedia uświadomiła nam, że igraliśmy z losem;
[dla miłośników cytatów: whitetip is responsible for more fatal attacks on humans than all other species combined]
pozdrawiam wszystkich, którzy nie sprzedali swych marzeń,
Natalia;)
- Tym samolotem lecieliśmy
- Jedyna elektronika w tym wehikule to ręczny GPS
- Nasz jacht w zatoce Wreck Bay
- Rajska plaża bywa zdradliwą
- Małe też bywa urocze
- Lawa zaczyna żyć
- Natalia na tropie smoka morskiego
- Smok czy dinozaur
- Policzanka
- Droga na wulkan Sierra Negra
- Drugi co do wielkości krater na Ziemi
- Wulkan Chico
- Zastygły wodospad
- Ta ciemna lawa to pozostałość wybuchu z 1979r.
- Takimi tunelami wypływała lawa
- The Tunels – miejsce gdzie lawa wpływała do oceanu
- Tunele cd.
- Niesamowite pozostałości po lawie
- Ptasia skała – z największymi Głuptakami (Boobies) na świecie
- Całkiem niezłych rozmiarów żółw morski
- Pingwiny na równiku
- Po prostu – Głuptak
- Blue – footed booby
- Natalia na tarasie przed wyjazdem
Leave a Reply