w drodze z Antarktydy


Mariusz:

Neptun po raz kolejny okazal sie dla nas bardzo zyczliwy. Wprawdzie nie do tego stopnia, by pozwolic nam plynac z wiatrem, ale umozliwil jako taka zegluge. Poza lodem obawialem sie silnych wiatrow z polnocnej polowki. Plynac z wiatrem jestesmy w stanie zapanowac nad jachtem nawet przy wietrze o sile 10 czy 11 w skali Beauforta. zegluga pod wiatr to jednak inna bajka. Po pierwsze zeglujac pod wiatr czesto plynie sie do nikad, gdy wiatr zmienia swoj kierunek w niekorzystna strone. Po drugie wiatr pozorny, czyli odczuwalny przez nas i lodke jest o 10 – 12 wezlow silniejszy, niz w jezdzie z wiatrem. Wymaga to glebszego refowania, by zachowac minimum komfortu pod pokladem. Majac za malo ozaglowania trudno jednak przeciwstawic sie duzym falom. Zbyt wiele zagla powoduje z kolei nieprzyjemne spadanie z fal, co przy ponad piecdziesiecio-tonowej masie przyprawia o dreszcze.

Okazalo sie, ze Katharsis doskonale daje sobie rade z wiatrem o sile do 40 wezlow. Trzy refy na grocie, maksymalnie zrefowany staysail umozliwily nam leniwe plyniecie pod groznie wygladajace fale. Bylo zimno, momentami bardzo mokro. Pod pokladem malo ruchu zwlaszcza, ze ogrzewanie odmowilo wspolpracy z zabrudzonym paliwem. Obiady tez jakby mniej wykwintne niz zazwyczaj. Zaloga dala sobie, jak zawsze, rade w tych nielatwych warunkach. Wyjatkowo dzielni byli moi rodzice, ktorzy wielokrotnie wyrzucani byli w powietrze na dziobowej koi. Byli nawet w stanie oddac sie lekturze ksiazek. I tak minelo nam piec dni mozolnej zeglugi.

Wtorkowy poranek przyniosl poprawe pogody, tak ze mijanie Przyladka Horn odbylo sie w fotograficznych warunkach przy slabym wietrze. Towarzyszyl nam uroczy wschod slonca. Potem juz tylko zabi skok do wejscia do Kanalu Beaglea i ostatnia prosta do Puerto Williams. W kanale wiatr przypomnial nam o sobie i pokazal po raz kolejny, ze nie nalezy go lekcewazyc. Momentami wialo 9 w skali Beouforta. Wiatr wiejacy od dziobu bardzo nas spowalnial. Nasza predkosc spadala nawet do mniej niz 2 wezlow. Bedac pytany przez mijane stacje chilijskiej marynarki o ETA, czyli planowana godzine zawiniecia do portu, musialem ja kilkakrotnie korygowac. W koncu jednak doplynelismy i z pilotem na pokladzie, niczym krazownik, weszlismy do portu. Okazalo sie, ze bedziemy musieli zaplacic kare za wczesniejsze od zapowiadanego przyplyniecia. Ten jeden z absurdow na szczescie sie nie zmaterializowal.

Kategorie:Antarktyda, Cieśnina Drake'a, Morza i Oceany

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d