W drodze do Buenos Aires


W Puerto Madryn spotkaliśmy lwy morskie, które podobnie jak te z San Cristobal na Galapagos, wylegiwały się na nabrzeżu blokując przejście. Ale to były jedynie zwierzaki jakie widzieliśmy w tej okolicy. Nie udało nam się zobaczyć wielorybów. Owszem, pojawiają się one tutaj licznie, ale wyłącznie od lipca do grudnia. Opływając Półwysep Valdes liczyliśmy na spotkanie z orkami, które przypływają na tutejsze plaże polować na foki. Ale i one gdzieś się przed nami schowały. Podejrzewaliśmy, że to przez wyjątkowo niemiłą pogodę jaka zagościła we wtorek. Piękne słońce znad Puerto Madryn zastąpiły niskie chmury i siąpiący deszcz. Z żeglarskiego punktu widzenia warunki także były mało sprzyjąjące, gdzyż wiatru było niewiele i w dodatku od dziobu. Ale wiedzieliśmy, że jest to cisza przed burzą. W nocy zaczęło się rozwiewać, a w środę mieliśmy już iście sztormowe warunki. Wiało do 50 węzłów z północnego zachodu, więc walczyliśmy pod wiatr. Na szczęście Katharsis spisuje się dzielnie w każdych warunkach i pomimo sztormu mogliśmy płynąć do celu z prędkością około 8-9 węzłów. W czwartek nastąpiła spodziewana zmiana kierunku wiatru do zachodniego bez zmiany siły. Teraz to mknęliśmy jak motorówka, momentami 14 węzłów w promieniach pięknie świecącego słońca. Mieliśmy nadzieję dopłynąć do Buenos Aires na piątek wieczór. Niestety wiatr spłatał nam figla – zelżał do 10-13 węzłów i wiał od rufy. W takich warunkach, dodatkowo przy fali jaka wybudowała się podczas sztrmu, nie dało się za dużo mil pokonać.
Naszą graniczną datą było dopłynąć do soboty do 1200, żeby przywitać na pokładzie Kaśkę i Michała z Agnieszką. Ciągle plan był do zrealizowania. O 0230 nad ranem dopłynęliśmy do Rio de la Plata oddalonego od Buenos Aires raptem o 27 mil morskich, czyli około 4 godziny płynięcia. Niestety władze portu zatrzymały nas, każąc czekać na…. pilota!!! Powtórka historii z Ushuaia. Zgłosiliśmy się grzecznie do pilota, ten niestety odmówił przypłynięcia do nas bezpośrednio. Wymagał załatwienia formalności przez biuro agenta morskiego….. Ale jak tu znaleźć agenta w środku nocy? Nie pozostało nam nic innego jak poczekać do rana i wtedy skontaktować się z odpowiednimi osobami. Woda zatoki oraz rzeki Plata prowadzącej do Buenos jest zupełnie niezachęcająca do kąpieli – mętna o kolorze jasnobrązowym. Za to temperatura wody jest za to coraz przyjemniejsza – od 5,9 st. Celsjusza w Punta Arenas do 18,5 w Buenos Aires.
Mariusz przed 8 zadzwonił do Roxanny – naszej rewelacyjnej agentki z Ushuaia. Jako, że była sobota, to wyrwał ją ze snu przedstawiając naszą trudną sytuację. Roxanna od razu zadziałała i po godzinie mieliśmy już agenta. Pilot przypłynął do nas o 1330 i ruszyliśmy do Buenos, gdzie zawitaliśmy o 1700. Nasi przyjaciele trochę się naczekali.

Kategorie:Ameryka Południowa, Argentyna, Atlantyk, Morza i Oceany

2 komentarze

  1. Wesołego Alleluja i mokrego Dyngusa całej załodze!

    PS.

    Stekożercom polecam:

    http://www.parrilladelplata.com/home-eng.htm

  2. Wesołych Świąt dla całej Załogi !

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: