Mariusz:
O Parati (Brazylijczycy wymawiają: Paraczi) usłyszeliśmy pierwszy raz w barze na Patagonii przy marinie w Chilijskim Puerto Williams. Dosiadła się do nas Brazylijka, pani w średnim wieku, lekko podchmielona i wyraźnie podekscytowana. Oznajmiła nam, że płynąc wzdłuż wybrzeża Brazylii nie możemy ominąć Parati – miasteczka, które oczaruje nas swym urokiem. Ona tam mieszka i jej zdaniem jest to najładniejsze miejsce na Ziemi. Było to całkiem mocne oświadczenie i nie pozostało nam nic innego jak zweryfikować tę tezę.
Po doświadczeniach z Ilhabela, gdzie odczuliśmy martwotę sezonu zimowego, postanowiłem zawitać do Parati na weekend. Dodatkowo mieliśmy nadzieję na spotkanie z Alberto, który planował być w okolicy. Samo miasteczko leży w głębi zatoki, która jest naturalnym portem. Dla nas trochę za płytka, ale w czasach swej świetności służyła za port załadunku złota, a później kawy dla statków korony portugalskiej.
Parati otoczone jest górami, stąd z braku wolnej przestrzeni nie miało szans na rozwój, taki jak Rio de Janeiro. Siedemnastowieczne miasteczko pozostało nie zmienione do dziś. Ulice wyłożone są kocimi łbami, które zalewane są wodą podczas przypływów, zwłaszcza tych związanych z pełnią i nowiem. Przypomina wtedy Wenecję, tylko budowle wzdłuż ulic jakby mniej okazałe. Domki w większości nie mają więcej niż jedno piętro. Mi przypominają raczej uliczki Trynidadu z Kuby. Samochody nie mają tu wstępu, można sobie więc wyobrazić, że to miasteczko wygląda niemal tak, jak to z przed setek lat. Docenione to zostało przez UNESCO – Parati jest dziś pomnikiem światowego dziedzictwa.
Dla nas jedyną niedogodnością było przepychanie wózka z Kaśką. Nie poddaliśmy się jednak i podczas naszego pierwszego wyjścia na sobotnią kolację Kasieńka została przeniesiona razem z wózkiem, niczym księżniczka w lektyce. Warto było, gdyż po raz pierwszy w Brazylii, w knajpce o nazwie Bartholomeu, mieliśmy rozbrajającą ucztę. Zaczęło się od Caipirinhi, która nie tylko potęguje apetyt i orzeźwia, ale niepostrzeżenie wchodzi w nogi. Później seria przystawek z ceviche na czele, które wyróżniło się z dotychczas jedzonych, świeżością smaku za sprawą mięty i lemonek, które były jedynymi składnikami marynaty ryby o trudnej do zapamiętania nazwie. Moje i Waldka główne danie nieomal nas powaliło swą obfitością i jędrnością. Zjedliśmy wspólnie olbrzymi kawał wołowiny, niczym kotlet de volaile z wypływającą ze środka gorgondzolą.
Kontakt z cywilizacją zaowocował wizytą w lokalnym szpitalu. Był to efekt pogryzienia Kasi przez czarne muszki. Skończyło się na serii antybiotyków.
Miasteczko swym sielskim charakterem pochłonęło nas i nie mieliśmy ochoty stąd wypływać. Snuliśmy się uliczkami, przysiadając od czasu do czasu by przyjąć jakiś płyn, jako ze pogoda dopisywała, a poruszanie z wózkiem nie należało do najłatwiejszych. Zewsząd dochodziła nas muzyka, grana i śpiewana. Było sielsko.
Zbliżały się Zbyszka urodziny, mieliśmy okazję by się do nich przygotować. Szukając prezentu, który miał przypominać ulubione zwierzę Zbyszka – psa, pofolgowałem sobie, kupując kolejny naszyjnik, tym razem wytworu Indian z Matto Grosso. Zbysinek dał się zaskoczyć i poranny szampan wraz z rzeźbą tapira (przypominającego psa) wprowadził go w świetny nastrój.
Muszę przyznać, że Parati jest wyjątkowe. Mało jest na świecie tak oryginalnych miejsc. Luz, który się tu odczuwa za sprawą bohemy udziela się turystom. Trudno mi jednak wyobrazić sobie to miejsce w szczycie sezonu. Musi być zalane tłumami, niczym woda, która wypełnia tutejsze ulice.
Przed wypłynięciem na Ilha Grande postanowiliśmy jeszcze zanurkować przy Desert Island. Trochę się rozwiało, więc fale utrudniały pływanie pod wodą. Niemniej nurkowanie między skałami wynagrodziło nam wysiłek.
- wyspy przed Parati
- Parati na horyzoncie
- Parati
- Kasia szykuję się na imprezkę w Parati ZS
- uliczki Parati po zmroku ZS
- szukamy knajpy na wieczór ZS
- Kaśka pije ze smakiem Caipirinha ZS
- danie Mariusza i Waldka – wygląda imponująco
- a to już po kilku Caipirinhach ZS
- przejażdżka po ulicach Parati ZS
- Parati by night ZS
- zalane ulice Parati ZS
- Kaśka po wizycie w brazylijskim szpitalu
- spacer po uroczym Parati
- widok na otaczające góry
- uliczne kuglarki
- gość z harfą
- ulice starego miasta Parati
- czyz nie uroczo
- jeden ze starych kościołów
- kolorowe drzwi
- Kaśka z małą Indianką
- iedzimy ka kawce
- sklep ze smaczkami
- kolejna urocza uliczka
- jedna z galerii
- ulice w czasie przypływu
- zalane ulice Parati
- Mariusz powiększa swoją kolekcję biżuterii
- indiański naszyjnik
- idą chmury znad lądu
- Hanuś łapie obiektywem mknące chmury
- uzupełniamy zapasy
- kolonialne zabudowania Parati
- łódki turystyczne przy nabrzeżu Parati
- nasza wesoła załoga
- Zbysiu ze swoim urodzinowym prezentem
- urodzinowe śniadanie Zbyszka
- sto lat Zbyszku
- urodzinowy tort WK
- przy tych skałach nurkowaliśmy
- na dzikim lądzie
- zdobywcy na szczycie
- kupa w kaktusach ZS
Leave a Reply