Stało się to już tradycją, że podczas pobytu Zbyszka na Katharsis opuszczamy się w relacjach blogowych. Postaramy się to szybko nadrobić.
Po wyjeździe Agnieszki i Michała do załogi Katharsis dołączyli w niedzielę rano Mariusza koledzy Artur i Waldek. Dla obu miał to być pierwszy w życiu rejs jachtem. Początkowo, kroki na bujającej się na kotwicy łódce stawiali dość niepewnie, ale szybko opanowali poruszanie się na lekko ugiętych kolanach przytrzymując się jedną ręką stałych elementów. Jak na nowicjuszy, to byłam mile zaskoczona ich bagażami. Zdarza się, że ludzie zjawiają się na łódce z ogromnymi twardymi walizkami na kółkach, których nie sposób zaształować. Chłopacy pojawili się z żeglarskimi torbami (czyli takimi, które bez problemu można złożyć i schować), w których znalazło się sporo miejsca na prezenty dla nas, czyli kilka kilogramów twarogu, przyprawy, które ciężko dostać w Ameryce Południowej, takie jak suszony szczypiorek, czy pieprz cytrynowy. Zaopatrzyli nas także w bieżącą prasę z kraju.
Waldek jest miłośnikiem nurkowania. Swą pasją zaraził w zeszłym roku Artura. W załodze mamy jeszcze jednego nurka – Zbyszka, dlatego Mariusz zaplanował następne dwa tygodnie pod hasłem poszukiwania ciekawych nurkowisk i sprawdzenia co też ta część Brazylii ma w tym zakresie do zaoferowania. W okolicach Sao Paulo i Rio de Janeiro do takich miejsc zaliczana jest Ilha Grande, oddalona od Ilhabela o 60 mil morskich.
Mieliśmy tam spędzić kilka najbliższych dni. Wcześniej jednak Mariusz planował skorzystać z uroków Ilhabela i pokazać Waldkowi i Arturowi piękne wybrzeże tej wyspy. Jeszcze w niedzielę podnieśliśmy kotwicę by opłynąć wyspę. Napoiliśmy swe oczy soczystą zielenią dzikiej części Ilhabeli, ale po kąpieli w jednej z zatok musieliśmy skapitulować i powrócić w pobliże mariny. Ponownie pokonały nas nieznośne czarne muszki.
W poniedziałek, po szybkich zakupach mieliśmy ruszać w drogę. Podczas wymiany filtrów od odsalarki i płukania ich na rufie …. do wody pechowo wpadła szklana przykrywka od filtru, przez który oczyszcza się woda morska zasilająca domowe urządzenia. Mariusz z Waldkiem postanowili odnaleźć na dnie zagubioną część. Niestety bardzo muliste dno i silne prądy uniemożliwiły odnalezienie zguby. Widoczność nie przekraczała 1 metra. Feralne szkiełko przytrzymało nas przy Sao Sebastiao jeszcze jeden dzień, gdyż podczas wychodzenia z wody Waldek zgubił pas balastowy z kilkoma kilogramami ciężarków, a Mariuszowi wypadła do wody kieszeń balastowa. Pozbawieni znacznej części ołowiu mielibyśmy problem, żeby się zanurzyć większą ekipą przy Ihla Grande, dlatego czekały nas jeszcze poszukiwania sklepu nurkowego.
We wtorek udało nam się w końcu wypłynąć. Nie spenetrowaliśmy wnętrza tej największej morskiej wyspy u wybrzeży Brazylii, ale z pewnością poczuliśmy jej klimat. Dodatkowo uzupełniliśmy nasz sprzęt o dwa składane rowery, które powinny urozmaicić nam spędzanie czasu podczas wypraw na ląd.
Relacje na blogu będą teraz wzbogacone zdjęciami Waldka. Zdjęcia jego autorstwa będą miały dopisek WK.
- Artur i Waldek dołączają do załogi
- dary z Polski, czyli kilogramy twarogu
- Mariusz wita gości na pokładzie Katharsis
- kąpiel prosto z łódki
- Hanuś trymuje genuę
- ruszamy na kolację na ląd
- Waldek z Arturem
- co by tu zjeść
- tankowanie paliwa
- kolacja na Katharsis – na przystawkę homar
- przygotowania do poszukiwania przykrywki
- Waldek gotowy do nurka
- Artur robi porządki przed wypłynięciem
- opuszczamy Ilhabela
- chmury dookoła, ale humory dopisują
- słoneczny poranek w Enseada do Flamenco
- czas ruszać
- w końcu się rozwiało
- śmigamy na żaglach ZS
- Mariusz zadowolony za sterem WK
- partyjka w szachy
- żeglarska pogoda WK
- Waldek
- dla Zbynia nie straszne już przechyły WK
- na kolację będą krewetki ZS
- ląd brazylijski
- Kaśka dokumentuje ZS
Hanuś, w końcu się odezwałaś po tak długiej przerwie. Już bałem się, że prowadzenie bloga Ci sie znudziło. Miło się czyta i proszę o więcej 🙂
Stopy wody pod kilem,
Paweł P.