Mariusz:
Bardzo lubię, gdy mając gości na łódce nie trzeba zbyt dużo żeglować. Odnosi się wtedy wrażenie, że bardzo wiele się dzieje. Każdy dzień jest inny. Artur skrupulatnie prowadził zapiski i wyszło tego kilkadziesiąt stron. Nasze wpisy z tego okresu są bardzo skromne, ale to wynika z braku czasu.
Ponad tygodniowy pobyt w okolicach Parati i Ilha Grande trzeba było zakończyć mocnym akcentem. Do Rio de Janeiro musieliśmy dopłynąć przed Artura i Waldka wylotem. Sami też chcieliśmy polecieć do kraju, ale nie wiedzieliśmy jeszcze gdzie uda nam się zostawić łódkę. Mieliśmy dwie opcje: Marina Gloria w Rio albo powrót w okolice Ilha Grande do nowoczesnej Mariny Verlon, gdzie wstępnie zaklepałem miejsce.
Do Rio de Janeiro mieliśmy zaledwie 70 mil morskich. Wyruszyliśmy przed wschodem słońca, by dotrzeć na miejsce jeszcze przed zmrokiem. Zanosiło się na płynięcie na silniku. Jednak w połowie drogi wiatr przypomniał nam o swej obecności. Postawiliśmy żagle, ku przerażeniu Artura, który od początku nie pałał entuzjazmem do efektów, które wywołuje kołysanie się jachtu. Przy pełnych żaglach mogliśmy powoli i leniwie ale bez namolnego warkotu silnika płynąć w kierunku Rio.
Wraz z ukazaniem się zarysów pierwszych wieżowców miasta wiatr stężał. Nie miałem już ochoty, by redukować powierzchnię żagli, więc z pełną prędkością mknęliśmy w stronę jednej z plaż Rio. Uczucie, jakie mi towarzyszyło było niesamowite. Zbliżaliśmy się w dużym przechyle do najdramatyczniej wkomponowanej w krajobraz metropolii na świecie. Wysokie, zielenią pokryte góry, odcięte od wody pasem złotego piasku były coraz bliżej. Widok był tak niesamowity, że zwlekałem jak najdłużej ze zrobieniem zwrotu. Już widzieliśmy wyraźnie sylwetki ludzi na plaży, gdy zrobiliśmy pierwszy zwrot. I tak jeszcze kilka razy wzdłuż plaż Barra de Tijuca, Leblon, Ipanema i Copacabana aż wpłynęliśmy do zatoki Guanabara.
W zatoce tej mieszczą się dwie mariny. Iate do Rio de Janeiro jest dla nas za płytka. Za to Marina Gloria, znajdująca się za plażą Flamengo mogła być dla nas idealnym schronieniem. Mieliśmy szczęście. Przy nabrzeżu, dla dużych jednostek było jedno, dosłownie miejsce. I na dodatek zaoferowano nam 60 procentowy upust od standardowej ceny za postój, więc decyzja była prosta – zostajemy z Katharsis II na miesiąc w Rio.
- o wschodzie słońca opuszczamy Ilha Grande WK
- Kuba klaruje liny WK
- Katharsis w blasku wschodzącego słońca WK
- Waldek fotografuje Katkarsis WK
- Waldek za sterem Katharsis
- Mariusz przejął stery
- przed Rio de Janeiro mocno przywiało
- halsujemy wzdłuż plaż Ri
- Copacabana
- posąg Jezusa nad Copacabaną
- kolejka linowa na szczyt Głowy Cukru
- Głowa Cukru Pão de Açúcar za nami
- hotel na końcu plaży Leblon na tle faveli
- Zatoka Guanabara nad którą leży Rio de Janeiro
- jacht w spienionych wodach Zatoki Guanabara
- Kaśka na tle Rio
- panowie myślą gdzie by tu stanać
- Hanka klaruje grota
- w marinie na szczęście spokój
- Katharsis w Marina da Gloria w Rio de Janeiro
- łódka spokojnie stoi przy kei
Leave a Reply