Po paru dniach spędzonych na odludziu i morzu, Małgosia z Kasią tęskniły za stałym lądem i cywilizacją. W drodze z Abrolhos do Salwadoru Mariusz postanowił zatrzymać się przy jakiejś niewielkiej miejscowości z ładną plażą. Wybór padł na Morro de Sao Paulo, oddalone od Abrolhos o ponad 300 mil morskich, położone 30 mil na południe od Salwadoru. Jest to jedno z miejsc, które polecał nam nasz brazylijski znajomy – Alberto.
Do półwyspu, który był naszym celem dopłynęliśmy w promieniach wschodzącego słońca. Zakotwiczyliśmy w spokojnej zatoce, skąd na ląd pontonem mieliśmy kilka minut. Widok z pokładu był uroczy, a dla Kasi i Małgosi obraz zamieszkałych domów i ludzi na nabrzeżu wprost kojący. Po szybkim śniadaniu nasi goście ruszyli na ląd na rekonesans i poszukiwania knajpy na kolację. Mariusz, Tomek i ja dołączyliśmy do nich popołudniu. Spacer piaszczystymi uliczkami, caiphirinia na plaży, a wieczorem kolacja w restauracji tuż przy brzegu morza… żyć, nie umierać.
Najbardziej podobały nam się stragany niby z owocami, a tak naprawdę były to mini bary, w których na podawali najlepsze drinki ze świeżymi owocami, jakie kiedykolwiek piłam. W jednym z takich straganów nawet sami mieszaliśmy sobie drinki…
- partyjka brydża w morzu
- ląd na horyzoncie
- dopływamy o wschodzie słońca
- Morro de Sao Paulo o wschodzie słońca
- widok z jachtu o poranku
- dłubanka w porcie
- piaszczyste ulice Morro de S.Paulo
- dzieciaki wracające ze szkoły
- w drodze na plażę
- sjesta na plaży
- jeden z pensjonatów na plaży
- półwysep z latarnią
- rozgrywka w piłkę
- Hanulek
- niesamowite skały na plaży
- plaża na cyplu
- plażowicze
- Mariusz pałaszuje pastel z krewetkami
- z tarasu widokowego
- przystań a w tle Katharsis
- Piotr, Małgosia i Jarek
- mury obronne
- brama prowadząca do wioski
- Morro de Sao Paulo o zachodzie słóńca
- Piotr z Małgosią wybierają drinki
- stragan niby z owocami
- Hanuś miesza swojego drinka
- na kolacji w knajpie na plaży
- kubańskie cygara na plaży w Brazylii
- Piotr zmienił hoje (dzisiaj) na inny wyraz
Leave a Reply