Nuuk – raj dla dużych chłopców


Po dwóch postajach w zupełnej dziczy i na odludziu czas było ruszyć do cywilizacji. Naszym kolejnym celem było Nuuk – stolica Grenlandii. Z Buksefjord był to mały skok – raptem 50 mil. Wiatr znowu wiał nam w nos, ale teraz bardzo mocno, nawet ponad 30 węzłów.
Gdy zarys Nuuk wyłonił się w głębi fiordu, widok różnił się od dotychczasowych w Grenlandii. Zamiast małych kolorowych domków takich jak w Fiskenaesfjorden, czy zupełnej pustki w Buksefjord zobaczyliśmy osiedla bloków, wieżowców, ogromne silosy, zbiorniki paliwowe, bazę kontenerowców i duże statki rybackie. Gdy wpłynęliśmy do portu okazało się, że jest ciasno i trzeba będzie się do kogoś przytulić burtą. Zobaczyliśmy jedną żaglówkę i do niej postanowiliśmy zacumować. Gdy spojrzałam przez lornetkę zobaczyłam na flagsztogu polską banderę. Ależ to było miłe zaskoczenie! Jeden jedyny jacht w porcie i akurat z Polski – Spirit One. Gdy cumowaliśmy nikogo nie było na pokładzie, ale wieczorem zjawiła się załoga i spotkaliśmy się u nas. Było to niezwykle miłe spotkanie. I po raz kolejny potwierdziło się, że świat jest bardzo mały. Na rejs po Grenlandii na Spirit One przyjechała Ania, z którą spotkaliśmy sie półtorej roku temu w Ushuaia, gdy ruszaliśmy na Antarktydę. Ania brała wówczas udział w wyprawie polskiego jachtu Selma. Po uroczym wieczorze na Katharsis, Jurek Kosz – kapitan Spirit One zaprosił nas na kolejne spotkanie, tym razem na pokładzie swojego jachtu. Kolejny dzień i morskie opowieści utwierdziły nas w przekonaniu, że mieliśmy dużo szczęścia. Nie tylko dlatego, że gdzieś na dalekiej Grenlandii spotkaliśmy polski jacht, ale przede wszystkim poznaliśmy świetnych ludzi. Jurek oczarował nas swoimi opowieściami, ale przede wszystkim skromnością i swego rodzaju luzem i spokojem. Mamy nadzieję, że jeszcze się gdzieś nasze ruty przetna. Spirit One także rusza na północ Grenlandii w kierunku Ilulissat, więc jest to całkiem prawdopodobne.
Czas może wyjaśnić skąd ten tytuł wpisu… Przypływając do Grenladnii i eksplorując jej wybrzeża, jak również brzegi północnej Kanady, trzeba się liczyć ze spotkaniem z niedźwiedziem polarnym. Ten biały miś potrafi być bardzo agresywny i dlatego zaleca się tutaj by na ląd wychodzić z bronią. Oczywiście nie chodzi o to by od razu strzelac do Misia – raczej go wystraszyć, ale w ostateczności także bronić się strzałem do niedźwiedzia. Mariusz planował, by kupić na Grenlandii jakąś strzelbę. Do końca nie byliśmy przekonani jakie procedury trzeba spełnić, by móc nabyć broń. Ale gdy popłynęliśmy na stację benzynową, by zatankować paliwo, okazało się, że w tamtejszym sklepie, poza olejem silnikowym i napojami gazowanymi można zaopatrzyć się w broń. Regały uginały się od najróżniejszych modeli strzelb, celowników, tłumików i amunicji. Chłopacy postanowili tam sie udać jeszcze raz i zasięgnąć języka. Sprawa okazała się niezwykle prosta – sprzedawca wymagał jedynie wypłacalnej karty kredytowej…. I tym sposobem panowie wrócili na łódkę ze stucerem firmy Steyr Mannlicher kaliber 7,62 i sporym zapasem amunicji. Gdy widziałam ich entuzjazm, to miałam wrażenie, że widzę małych chłopców w przedszkolu, którzy oglądają najnowszy model najpopularniejszej zabawki…
Krótki pobyt w stolicy Grenlandii pozwolił zweryfikować i sprostować pewne utarte wyobrażenia o tym kraju. Możemy potwierdzić całkowity luz Grenlandczyków do formalności: jak chociaż brak odprawy jachtu, czy możliwość zakupu broni bez ograniczeń. Widzieliśmy również smutny widok części tutejszej ludności, która nie trawi alkoholu. Natomiast zaskoczył nas poziom zaopatrzenia sklepów spożywczych i relatywnie przystępne ceny. Nasze zaprowiantowanie robione w Kanadzie zaoszczędziło nam przede wszystkim czas, gdyż tutaj nie musimy myśleć o zakupach. Ale na pewno można tutaj uzupełnić braki. Łatwość z jaką łowimy ryby powoduje, że ciągle nie ruszyliśmy naszych głównych zapasów. Paliwo również jest łatwo dostępne i tanie – litr ropy kosztuje w przeliczeniu około 3 złote.
Przed nami jeszcze wyprawa za koło podbiegunowe. Kolejny portem będzie Ilulissat w Zatoce Disco. Będzie więcej lodu.

Kategorie:Arktyka, Grenlandia

4 komentarze

  1. Nie bedziecie mieli potem problemow z ta bronia jak wrocicie do Kanady albo do innych krajow gdzie posiadanie broni nie jest tak akceptowalne jak na Grenlandii ?

    • Na pewno będzie więcej formalności do załatwiania i więcej papierów do wypisywania. Czasem będzie trzeba zostawiać broń w depozycie. Na Bonaire musieliśmy nawet kusze na ryby zostawić u celników na cały czas pobytu na wyspie. Wszystko wyjdzie w praniu.

Leave a Reply to JakubCancel reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading