Mariusz:
Plany są po to, by móc je zmieniać. Tak jest również w naszym przypadku. Planowałem płynąć do Ulisat, stamtąd przekroczyć Zatokę Baffina i wpłynąć do Pond Inlet. A tu już pierwsza zmiana.
Wiemy od Wojtka Wejera z Toronto, który pomaga wielu jachtom w logistyce przejścia NWP, że w tym roku ze wschodu na zachód próbuje przepłynąć sześć jachtów. Pierwszy z nich – włoski Best Expedition jest już w Pond Inlet. Przejście do Lancaster Sound pomiędzy Wyspą Baylota a Półweyspem Borden na Wyspie Baffina jest jednak ciągle zamarznięte i przyjdzie mu poczekać jeszcze kilka dni. Wojtek próbował mnie zmobilizować do przyspieszenia tempa. Głównie z troski o to, co może przydarzyć się później. Pod koniec sierpnia będziemy mieli ciemne noce, które nie sprzyjają żegludze w lodach. Do tego wrzesień widział niejeden ciężki sztorm na Morzu Beauforta i Morzu Beringa. Dlatego im wcześniej uda się nam przepłynąć przez zasadniczą część przejścia, czyli od wejścia w cieśniny do Zatoki Amundsena tym lepiej.
Lodu w Cieśninie Davisa i Zatoce Baffina praktycznie nie ma. To spowodowało, że po nieco dłuższym od zamierzanego pobycie w Zatoce Disko postanowiłem popłynąć prosto do Arktycznej Kanady. Zmiana polega na tym, że nie popłyniemy do Pond Inlet, tylko bezpośrednio do Cieśniny Lancastera. Jej północna część jest w dużej części wolna od lodu. Południowa ciągle wygląda nieciekawie. Do tego wysunął się z niej czop lodu w Zatokę Baffina, który będziemy musieli objechać. Jakże inna jest to sytuacja od tej z poprzednich lat, kiedy dojście do Resolute było o tej porze roku z reguły czyste. W ciągu kilku dni sytuacja powinna się jeszcze poprawić na naszą korzyść i prawdopodobnie uda się uniknąć lodu całkowicie, albo pozostanie go nie więcej niż 20% w Cieśninie Barrow, czyli przy skręceniu na południe. Pożyjemy, zobaczymy.
Drugim obok lodu problemem w Arktyce jest paliwo, a właściwie to jego brak. Z Godhavn do Gjoa Harbor mamy około 1300 mil i uwzględniając dodatkowe zużycie na ogrzewanie, mamy go na styk. Tak naprawdę, to dzięki dodatkowym kanistrom mamy paliwa na 8 dni żeglugi na silniku, wliczając 200 litrów na ogrzewanie. Przydałoby się trochę wiatru na początku żeglugi, a tego w prognozie nie było wiele. Dwa dni na żaglach dałyby wystarczający margines bezpieczeństwa. W lodach nawet lepiej jest, gdy nie wieje. Wtedy lód jest stabilniejszy, a silnika i tak trzeba używać do manewrowania.
Wypłynęliśmy w środowe popołudnie 1-go sierpnia. Żegnały nas liczne góry lodowe. Próbowaliśmy jeszcze nałowić nieco ryb w pobliskim fiordzie, ale po raz pierwszy nie mieliśmy szczęścia. Musieliśmy zadowolić nasze apetyty bigosem przygotowanym poprzedniej nocy przez Tomka. Wiatru nie było nawet na lekarstwo. Na szczęście niż, który był pod nami wypluł z siebie jęzor w kierunku północnym. To spowodowało, że po oddaleniu się od wyspy na kilkanaście mil, zaczęliśmy odczuwać delikatne podmuchy wiatru. Nie było go zbyt wiele, jednak przy gładkiej wodzie i pełnych żaglach mogliśmy od 0100 popłynąć bajdewindem prawego halsu z prędkością 7 do 8 węzłów. A wiał wiatr o sile zaledwie 3B. Z czasem siła wiatru wzrosła do 4B, jednocześnie odkręcając do wschodniego. To pozwoliło nam na płynięcie z pełną prędkością w półwietrze. Dla komfortu pod pokładem zrefowaliśmy nawet genuę i odpuściliśmy grota, a i tak nasza prędkość nie spadała poniżej 10 węzłów.
Bardzo mnie ucieszył ten wiatr. Nawet towarzysząca mu mgła i mrzawka nie popsuły humoru. Musieliśmy tylko być bardziej uważni, gdyż gór lodowych nie brakowało. Na szczęście tylko w pobliżu Wyspy Disko widzieliśmy małe growlery, które z racji trudności wykrycia przez radar są bardzo niebezpieczne. Nie wszyscy byli równie zadowoleni z sytuacji. Moja siostra nie przepada za bujaniem, Martynka ma chorobę lokomocyjną, a i Wojtek czuje się zawsze nieswojo pierwszego dnia żeglugi. Dzięki temu Mareczkowy gulasz można było podzielić między siedem osób.
Po 24 godzinach wiatr zaczął kręcić. Coraz bardziej zbaczaliśmy z kursu. Zwrot też nie wiele dał, gdyż rozbujane morze przez regularną 6B spowodowało trzepanie żaglami. Męczyliśmy się tak do dzisiejszego południa i w końcu musieliśmy odpalić silnik. Ale ponad 200 litrów paliwa zaoszczędziliśmy i mamy małą rezerwę.
Jesteśmy na granicy zasięgu satelity i mam nadzieję, że nie zamilkniemy. 03.08.2012 godzina 1520. Nasza pozycja: N 73 st. 02 min, W 63 st. 13 min. Płyniemy kursem rzeczywistym 290 stopni, z prędkością 7 węzłów, wiatr wieje z prędkością 7 węzłów z kierunku południowo wschodniego.
Hania
Żal było żegnać się z Grenlandią, jej pięknymi fiordami i górami lodowymi. Ale najczęściej tak właśnie jest, że czujemy wciąż niedosyt jakiegoś miejsca, a już trzeba gnać dalej – taki los żeglarza. Niemniej, gdy trochę się oddalimy i obierzemy azymut na kolejny cel, wówczas smutek momentalnie znika i pojawia się ciekawość i jakaś tęsknota za nowym. To co zostało za rufą zostaje w pamięci, w naszych wspomnieniach i na zdjęciach. A przed nami kolejna przygoda.
Niesamowicie cieszę się na ten etap wyprawy. Bardzo lubię, gdy na dłużej wypływamy w morze i wpadamy w pewien rytm rejsowy. Ostatnio zrobiło się znacznie zimniej, na wachcie można już nieźle zmarznąć. Policzki pieką od mroźnego wiatru, oczy łzawią od wypatrywania gór lodowych i wciąż jest super. A jak smakuje wówczas każdy łyk gorącej herbaty… Jedną wachtę mieliśmy bardzo emocjonującą. Gdy płynęliśmy pod wiatr z prędkością ponad 9 węzłów i pojawiła się mżawka oraz mgła. Wówczas każdy biały zarys przed dziobem wzbudzał grozę. Gdy po chwili biała zjawa znikała, znaczyło, iż był to grzbiet załamującej się fali. Jednak gdyby trwał dalej na wodzie, byłby to kawałek lodu, który szybko trzeba wyminąć, by nie doszło do uderzenia nim o burtę. A gdy łódka płynie tak szybko, wszystko ogólnie dzieje się szybciej. Dlatego im ma się więcej czasu na decyzję, czyli im jest lepsza widczność i wcześniej można wypatrzeć przeszkodę, tym lepiej i bezpieczniej się czujemy.
- stado gór lodowych przy wyspie Disko
- muszla koncertowa
- góry lodowe wzdłuż brzegu
- góra lodowa
- czyżby mrówkojad pływał po wodach Grenlandii
- w niebieskich kolorach
- uczta polska – bigos na kolację, po ogórkowej na obiad
- kolacja przygotowana przez Tomcia
- Kuba próbuje nową broń Mariusza
- rzeźba na platformie z lodu
- Mariusz czyści broń po strzelaniu
- ksiezyc w pełni
- refujemy grota
- Hania, Michał i Robert
- tniemy pod wiatr
- Hania na wachcie
- wciąż mijamy góry lodowe
- mapa lodowa wejścia do Cieśniny Lancastera z 01.08.2012
Leave a Reply