Mariusz:
Morze Weddella jest dziewiątym akwenem antarktycznym, z którym przyszło się nam zmierzyć w trakcie wykonywania pętli wokół Antarktydy. Jest drugim obok Morza Rossa, które głęboko wcina się w kontynent. Złą sławę zawdzięcza wyprawie Ernesta Shackletona, która sto lat temu, utknęła tu na wiele miesięcy w lodach. Zimą Morze Weddella jest całkowicie zamarznięte, a zwarta połać lodu dociera aż do 55. równoleżnika. Podczas lata na południowej półkuli lód ustępuje powoli, a północna granica występowania często obejmuje Morze Scotia, wykraczając poza wody Antarktyki. Dopiero w lutym pojawia się szansa na przepłynięcie tego obszaru po w miarę czystej od lodu wodzie bez konieczności opuszczenia wód Antarktyki.
Wybór Kapsztadu jako miejsca startu wyprawy pozwolił nam znaleźć się na Morzu Weddella na przełomie lutego i marca, gdy jest tu najmniej lodu. W tym roku obszar między Półwyspem Antarktycznym a Orkadami Południowymi oczyścił się z kry pod koniec stycznia. Zostawiając za rufą Półwysep Antarktyczny mogliśmy obrać kurs na wschód wzdłuż 62. równoleżnika, utrzymując bezpieczną odległość od zwartego paku lodowego, znajdującego się na południe od naszej pozycji.
25 lutego w słoneczne, mroźne popołudnie na horyzoncie ukazała się biała kreska. Wyglądała na jęzor paku lodowego, który z łatwością opłyniemy. Mieliśmy w zapasie kilka godzin dziennego światła. Dość szybko zdecydowaliśmy się na całkowite zrzucenie grota, gdyż brył pływającego lodu na obrzeżu paku było sporo. Musieliśmy zredukować prędkość jachtu. Płynąc na samym sztakslu zwolniliśmy do 5-6 węzłów, co pozwalało na manewry i jednocześnie dawało nadzieję na wyjście na czyste wody przed zapadnięciem nocy. Niestety lód nie chciał się skończyć. Był znacznie przesunięty w stosunku do tego, co pokazywała aktualna mapa zalodzenia. Układy wiatrów i prądów morskich potrafią przesuwać pływający lód na Morzu Weddella do 30 mil dziennie. Po zapadnięciu zmroku zwolniliśmy jeszcze bardziej, do 2-3 węzłów, płynąc na zrefowanym sztakslu pod wiatr. Kilkakrotnie otarliśmy burtą bryły lodu, wywołując nieprzyjemne wibracje i złowrogie odgłosy pod pokładem. Były to niewątpliwie bardzo stresujące chwile, niemniej mieliśmy pełną kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Nad ranem byliśmy wolni i mogliśmy rozwinąć pełne żagle.
Najkrótsza droga do zamknięcia pętli wokół Antarktydy wiedzie nas ponownie na południe, czyli poza polarne koło podbiegunowe. Jednak tym razem pobyt tak daleko na południu nie wynagradza nas jasnymi nocami. Tych pod koniec lata po prostu już nie ma. Jest za to mroźniej i mroczniej niż w styczniu i pierwszej połowie lutego.
Przez ponad tydzień układy pogodowe sprzyjały nam. Silne wiatry baksztagowe pozwalały serfować na falach. Przez dwie doby wiały z południowego zachodu przynosząc mroźne powietrze znad zalodzonego Morza Weddella. Suche powietrze nie powodowało obladzania takielunku, ale zamieniało miękkie, mokre liny w twarde niczym stalowe pręty. Nie ułatwiało to pracy przy żaglach. Jednocześnie rozpryskujące się o pokład fale zamarzały, tworząc śliskie i niebezpieczne warunki do poruszania się.
Mimo zwalniania w nocy zaliczyliśmy kilka razy w tym tygodniu przeloty dobowe powyżej 180 mil. Katharsis II bez większego wysiłku pływa z prędkością 10 węzłów, gdy tylko silny wiatr wieje z korzystnego kierunku. Redukujemy naszą prędkość dopiero, gdy sztormowe wiatry budują niebezpieczne dla żeglugi fale. Płyniemy wolniej również wtedy, kiedy wiatry są słabsze lub wieją z przeciwnego kierunku.
Noce są teraz bardzo wyczerpujące. Ciągłe wypatrywanie lodu w ciemnościach absorbuje wszystkie zmysły. Szczególnego skupienia potrzebuje nie tylko wachta będąca na pokładzie, wyposażona w podręczną kamerę termowizyjną, ale również ta pod pokładem, monitorująca obraz z kamery termowizyjnej umieszczonej na maszcie. Jakość obrazu zależy bardzo od pogody. Najlepszy jest podczas suchych nocy. Wilgoć w powietrzu znacznie pogarsza obraz, a mgła w praktyce uniemożliwia korzystanie z kamer. Poczucie bezpieczeństwa bardzo poprawia księżyc, który będąc w tym tygodniu po pełni, rozjaśnia ciemności.
Za nami już 2/3 całej trasy i ponad 80% pętli wokół Antarktydy. Widzimy już światełko w tunelu, ale jeszcze się tym nie ekscytujemy. Najbliższe 2 tygodnie będą bardzo trudne i wymagające. Musimy być bardzo, bardzo skupieni. Mamy niezłe przeloty za dnia, ale zwalniamy w nocy, a to bardzo rzutuje na przeloty dobowe, nawet gdy nieźle wieje. Ale bezpieczeństwo przede wszystkim.
Do zamknięcia pętli wokół Antarktydy zostało nam jeszcze około 60 południków. To niewiele w stosunku do przebytej już trasy, ale jakże dużo w tych coraz trudniejszych warunkach. Prognozy na najbliższy tydzień przewidują słabe wiatry, które nie sprzyjają szybkiej żegludze. Po nich spodziewamy się dwóch układów sztormowych z silnymi przeciwnymi wiatrami, których raczej nie uda nam się uniknąć. Znowu będzie się działo…
- Na fali rozpoczynamy przygodę z Morzem Weddella
- Fale Morza Weddella w porannym słońcu
- Maćka przy kabestanie
- Wieloryby przed dzioem
- Misio z wielorybem
- Spotkanie z wielorybami na Morzu Weddella
- Po południu 25.02. natknęliśmy się na jęzor zwartego paku lodowego
- Opływamy pak
- Zachód słońca na Morzu Weddella
- Pak lodowy w blasku zachodzącego słońca
- Mijamy lód rozsypany z paku
- Płonące słońce nad pakiem
- Kapitan za sterem
- Mijamy gruz lodowy i robi się coraz ciemniej
- Żeglujemy między growlerami
- Maćka z Robertem na wachcie kambuzowej
- Michał z Piotrem szykują w przechyle obiad
- Wojtek w kambuzie
- Delikatesy na obiad – krewetki
- Załoga przy wspólnym stole
- Kambuz serwuje zupę pomidorową z soczewicą i krewetkami
- Robert sprawdza kamerę termowizyjną
- Kapitan obserwuje horyzont
- Hanuś na wachcie
- Czyżby walczące lwy
- Stalowe niebo nad Morzem Weddella
- Lodowy tunel
- Morze Weddella znowu rozbujane silnym wiatrem
- Petrele Przylądkowe
- Gra światła za rufą
- Serfujemy na fali
- Morze niby spokojne
- Nasi towarzysze na Morzu Weddella
- Lód już nie tylko na wodzie
- Wschód słońca na Morzu Weddella
- Pazury Królowej Lodu
- Spokojny dzień na Morzu Weddella
- Lecący za nami albatros
- Wojtek przy manewrach
- Lodowy dziób Katharsis II
- Mkniemy przez Morze Weddella
- Czas na zdjęcie dekoracji
Ale budujecie napiecie, jak w rasowym thriller’rze … juz nie moge sie doczekac kolejnego odcinka! Trzymajcie sie cieplo, a my tu trzymamy za Was kciuki (tzn ja we Wrocku a kapitan Marcinek w cieplutkiej Arabii). Pozdrowionka!
Lodowa gala Katharsis mogłaby zainspirować scenografów Gry o tron do przedstawienia statków żelaznej floty we właściwej odsłonie. W końcu nadchodzi zima. U nas już trochę cieplej, na tyle że nie widać na zdjęciach unoszącej się pary z talerzy jak u Was, ale staw nadal zamarznięty. To taki drobiazg na rozgrzanie. Trzymajcie się jet już bliżej niż dalej. Buziaki dla wszystkich brodatych i nie tylko.
Roma i Kuba
Przesmaczne opisy traktujące o Waszych dokonania.
Ciepłe podziękowania z nudnej 😉 Warszawy.
Serdeczności,
Marek