Ocean Południowy w drodze do Hobart


Mariusz

Radość wywołana osiągnięciem celu, jakim było zamknięcie pętli wokół Antarktydy, mieszała się z poczuciem ulgi. Od tego momentu mogliśmy myśleć o opuszczeniu wód pełnych lodowych niebezpieczeństw.
Wiatry na półkuli południowej wieją w niżach zgodnie ze wskazówkami zegara. Pierwszy z układów spadał na nas z północy. Udało się nam wpłynąć w jego zachodnią część i skorzystać z południowo-zachodnich wiatrów, by pożeglować w okolice 58. równoleżnika. W ten sposób nie tylko opuściliśmy wody Antarktyki, ale znaleźliśmy się w optymalnym miejscu do żeglugi w kolejnym układzie niżowym.
Drugi układ był (i ciągle jest) bardzo rozległy. Przywitał nas warkoczem ciągnącym się aż spod zachodniej Australii. Ta olbrzymia struga powietrza przyniosła ciepły wiatr znad Oceanu Indyjskiego. Północnym wiatrom po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy towarzyszył deszcz. Co za różnica poczuć na skórze słodką wodę zamiast kąsającego gradu czy śniegu.
Płynąc w kierunku niższych szerokości wpłynęliśmy w północą część zasadniczego układu niżowego, plasując się w pobliżu centrum. Dało to nam korzystne dla żeglugi zachodnie wiatry, dzięki którym szybko pokonywaliśmy kolejne mile. Wiatry sztormowe wiały w niedużej odległości na północ od nas, ale nas nie nękały. Mogliśmy dzięki temu uzyskiwać dobowe przebiegi powyżej 200 mil morskich i uzyskać dotychczasowy rekord podczas naszej wyprawy – 252 mile.
Układ pogodowy, w którym byliśmy zaczął zwalniać co spowodowało, że dwukrotnie dogoniliśmy centrum niżu. To z kolei wymusiło na nas korektę kursu na północ w celu ponownego wpłynięcia w korzystne wiatry. Nie możemy narzekać na nudę i monotonię podczas ostatniego etapu żeglugi. Zwroty i zmiany żagli urozmaicają nam upływający czas.
Niestety nieprzerwanie musimy uważać na lodowe niebezpieczeństwo. Każdego dnia spotykamy jeszcze góry lodowe. Nie ma ich tyle, co na południu, ale niestety są. Znajdujemy się ciągle w strefie konwergencji antarktycznej, gdzie w zimnych wodach góry lodowe rozpuszczają się powoli. Na cieplejsze wody wpłyniemy w okolicach świąt Wielkanocnych.
Ostatni tydzień bardzo przybliżył nas do portu, w którym planujemy zakończyć wyprawę. Do Hobart pozostało tylko 1500 mil morskich. Minęliśmy na trawersie po raz drugi podczas naszej wyprawy Ocean Indyjski. Przed naszym dziobem coraz bliżej Australia.

Kategorie:Antarktyda, Morza i Oceany, Ocean PołudniowyTagi:, , , ,

2 komentarze

  1. Ale śmigacie! Rzeczywiście to jak formuła 1. Oby tak dalej, powodzenia, trzymajcie się ciepło. pozdrowionka z Wrocka

  2. Z takimi przebiegami dobowymi, to prawie formula 1
    Pozdrawiamy A&M&N

Leave a Reply to kasia urbanskaCancel reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading