z Marigot Bay (St.Lucia) wypłynęliśmy we wtorek 02.02 popołudniu, zatrzymaliśmy się przy moich ulubionych Pitonsach na kapiel, a potem dalej w drogę, żeby na wieczór dopłynąć na Bequia – parę godzin świetnej żeglugi 🙂 no i przepływały koło nas delfiny – to jest niesamowite jak one się kręcą koło burt – wyskakują z wody… SUPER
w środę rano na Bequia odprawiliśmy się szybciutko, wypiliśmy poranną kawkę w lokalnej kawiarenko-sklepie i w drogę na Mustique – dwie godziny cudnego płynięcia i rzuciliśmy kotwicę w Britannia Bay na Mustique – no i zaczęło się świętowanie – urodzinowy szampan na Katharsis II;
potem w ponton i na ląd – lunch w moim ulubionym Basil’s Bar z widokiem na przeuroczą plażę, a potem wycieczka po wyspie
Mustique jest wyspą bardzo uporządkowaną – można powiedzieć, że palmy rosną tu pod linijkę; jest to prywatna wyspa, na której różne znane osoby mają swoje „letnie domki“, więc wszystko jest bardzo zadbane – przystrzyżone trawniki, newt są parki palmowe;
objechaliśmy wyspę oglądając parę rezydencji, śliczne plaże – widzieliśmy też żółwie drepczące po ulicach – przecież nie zawsze po drogach muszą szwędać się psy lub koty… Maria pisała ostatnio na blogu (kangurzyce.blogspot.com – polecam!), że w Australii trzeba uważać na kangury i jaszczurki;
wieczorem poszliśmy na kolację do przeuroczej restauracji Cotton House; czarująca atmosfera, a jedzonko…. hmmm… rewelacja (w moim menu – homar z grillowanymi warzywami – pychotka); oj urodzinki spędziłam cudownie!
Leave a Reply