sieci na oceanie


wczoraj w poludnie Tomek zauwazyl, ze ciagniemy za saba, nisko pod powierznia wody, jakis ogon; po nieudanej probie wylowienia potwora bosakiem, zaskutkowala metoda na wedke z ciezarkiem; okazalo sie, ze tym razem to Katharsis robila za rybke wpadlismy w sieci! dokladnie to nie byla siec, tylko platanina linek i zylek z haczykami (cos jak pupy na wegorze w polskich jeziorach); dzieki temu (po dlugiej zabawie w przaszniczki) wzbogacilismy sie w co najmniej trzy sznury na blielizne, pare kawalkow bardzo porzadnej zylki i kilka jeszcze lepszych haczykow;

moja ulubiona wachta jest switowka (czyli od 0400-0800), mozna by sie zastanowic, co jest takiego fajnego w zrywaniu sie w srodku nocy, po przespaniu zaledwie 5-6 godzin, zeby wyjsc na zimno i w ciemnosci; ale uwierzcie mi, ze ten czas ma niesamowity urok poczatek wachty zimno, czlowiek jeszcze troche zaspany, nieprzytomny, dookola szum fal, czasem gwiezdziste niebo, czasem zupelnie ciemne, jakby ktos je zamalowal czarna farba, pod pokladem nic sie nie dzieje, reszta zalogi przeklada sie z boku na bok; czas mija wolno, ciagle fale i fale, co jakis czas skoryguje sie kurs, w zaleznosci od tego jak zmieni sie wiatr, co chwile rzut okiem na horyzont, czy nic sie na nim nie pojawia, kotrola co tam nam donosi radar, moze jakas goraca herbata? ale ciagle to oczekawanie na …. slonko! kiedy zacznie widniec, kiedy z wody wynurzy sie ta niesamowita kula? nie zawsze oczywiscie mozna ja zobaczyc jak sa chmury, to jedynie widac jak robi sie coraz jasnie i jasniej i wtedy mozna pogasic swiatla nawigacyjne, przestawic ploter na tryb dzienny; za kazdym razem jest to dla mnie niesamowite doswaidczenie obserwowac jak wszystko wokol zmienia sie wraz ze wschodem slonca! powoli budzi sie tez zycie pod pokladem, ktos wyjdzie na poranna kawke, kogos obudzi glod i zaczyna sie kolejny dzien…

ale nie tylko wschody na switowce sa cudne pieknym zjawiskiem jest takze zachod ksiezyca; przez ostatnie dwa dni lysy zafundowal mi obledne przedstawienia; zbliza sie pelnia, wiec ksiezyc jest juz prawie okragly, na poczatku mojej wachty lysy byl srebrno-bialy i dawal jasna poswiate, oswietlajac horyzont, z czasem obserwowalam jak schodzi nizej i znienia kolor na coraz cieplejszy zolty, zeby przed samym zanurzeniem w wodzie przeobrazic sie w pomaranczowa kule… i jak tu nie lubic switowki?!!!

pogoda caly czas nam sprzyja wieje 15-20 wezlow z dogodnego kierunku, umozliwiajacego plyniecie baksztagiem;

25.07. godzina 0800 pozycja Katharsis II: 203,50 S 10017,98 W, po trzech dobach oddalilismy sie o 645 mil morskich od San Cristobal , sredni dobowy przelot 215 nm… calkiem niezle, zwazywszy na trzyosobowa aloge i plyniecie bez spinakera;

co do akcentow kulinarnych po piatkowej kaczce z buraczkami panowie nie podolali kolacji z tunczykiem, ktory zostal skonsumowany na wczorajszy obiad: plastry grillowanego fileta w sezamie, z sosem kaparowym i do tego salatka (szpinak, brokuly, fasolka szparagowa i pomidorek, w wersji Tomkowej ekstra cebula);

Kategorie:Morza i Oceany, Pacyfik

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading