Sroda 24 listopada 2010 roku wyznaczona zostala przez Mariusza na dzien rozpoczecia naszej wielkiej, wyczekiwanej przez cala zaloge, wyprawy. Przed wyplynieciem konieczne bylo pozalatwianie formalnosci. Zaczelismy od wizyty w kapitanacie portu, gdzie nalezalo uregulowawac rachunek za ponad miesieczny pobyt Katharsis II w marinie w Papeete. Nastepnie spotkanie z zandarmeria i odprawa paszportowa, a na koniec przejazdzka na drugi koniec zatoki do biura celnikow. Z wszystkimi niezbednymi dokumentami wrocilismy na lodke, oddalismy cumy i poplynelismy do Mariny Taina oddalonej o 4 mile morskie. Na tamtejszej stacji benzynowej zatankowalismy lodke pod sam kurek, napelnilismy kanistry benzyna do pontonu i o 1830 wyruszylismy w rejs.
Slonce chylilo sie ku zachodowi, co utrudnialo wyparywanie podwodnych przeszkod. Rafa okalajaca Tahiti tworzy bariere ochronna przed falami dla lodek stojacych wewnatrz laguny. Jednak o zmierzchu ten sam sojusznik moze przemienic sie we wroga dla zeglarzy wyplywajacych lub wplywajacych. Ofiare zdradliwych wod wokol rafy spotkalismy u wybrzezy Moorea pare dni wczescniej. W ostanich promieniach slonca obserwowalismy wody laguny i bezpiecznie wyplynelismy na otwarty ocean. Czuwanie na pokladzie rozpoczelismy zgodnie z wyznaczonymi juz wczesniej przez Mariusza, naszego kapitana, wachtami. A oto podzial na wachty:
0000-0400, 1200-1600 Tomek i Robert
0400-0800, 1600-2000 Marek i Hania
0800-1200, 2000-2400 Magda, Alan i Wojtek.
Ustalone zostaly takze wachty kambuzowe (czyli dyzury w kambuzie = kuchni).
Kazda wachta odpowiedzialna jest co trzy dni za przygotowanie obiadu, zgodnie z lista potraw. Przy czym menu na dany dzien ustala Mariusz, kierujac sie poza wlasnymi smakami, stanem poszczegolnych skladnikow (swiezynka idzie na pierwszy odstrzal). sniadania przygotowuje wachta switowa, czyli Mareczek i ja, kolacje Tomek z Zefirem, a Madzia, Alan i Wojtek odpowiedzialni sa za porzadek po sniadaniach i kolacjach. Wyplywajac w taki dlugi rejs podzial na obowiazki bardzo porzadkuje codzienny harmonogram i ulatwia zycie wszystkim czlonkom zalogi. Oczywistym jest, ze pomagamy sobie nawzajem.
Wracajac do samego plyniecia tego popoludnia, to wiatru za wiele nie bylo i zapowiadala sie spokojna (wolna…) zegluga w kierunku Raivavae. Wyspy z Archipelagu Astral na poludnie od Tahiti, ktora Mariusz wybral jako pierwszy cel.
Mariusz:
Portem docelowym tego najdluzszego etapu zeglugi jest Ushuaia w Argentynie, do ktorej chcielibysmy zawinac od strony Atlantyku, po przejsciu Przyladka Horn. Tam zamierzalismy zawiesic ozdoby na choince i spedzic swieta Bozego Narodzenia. Cel ambitny, zwazywszy dystans do pokonania ponad 5000 mil morkich. Osmiodniowe opoznienie kazalo jednak zweryfikowac nasze plany i pogodzic sie z Wigilia, ktora przyjdzie nam spedzic na oceanie, gdzies w poblizu Ameryki Poludniowej.
Cala trase mozna podzielic na dwa odcinki. Pierwszy, z Tahiti na zawsze tajemnicza Wyspe Wielkanocna, charakteryzuje sie zmiennymi warunkami pogodowymi. W linii prostej to okolo 2200 mil morskich. Przy ustabilizowaym pasacie mozna tam dotrzec duzym lukiem, plynac glebiej na poludnie i dokladajac okolo 500 600 mil. Wyz, ktory go ksztaltuje zaczal niestety slabnac. Na skutek rosnacej temperatury wody (w ciagu miesiaca z 26 stopni na 30) na poludnie od Tahiti pogoda zaczela sie juz destabilizowac.
Trudno ufac dluzszej niz 3 dniowej prognozie pogody w tych szybko zmieniajacych sie warunkach. Stad postanowilem podzielic ten odcinek na trzy mniejsze, by moc zachowac wieksza elastycznosc i uniknac spotkania z tropikalnym sztormem. Wybralem dwie wyspy, w cieniu ktorych Katharsis II moze znalezc schronienie. Pierwsza to Raivaivae, polozona 400 mil morskich na poludnie od Tahiti. Uznawana za jedna z najladniejszych wysp Polinezji, miniaturka Bora Bora. Druga to Rapa, oddalona o kolejne 300 mil na poludniowy wschod od Raivaivae, najtrudniej dostepna z wysp Polinezji. Rapa miala byc celem posrednim mojego pierwszego rejsu po Pacyfiku w maju 1999 r. Plynalem wtedy na pokladzie Mahina Tiare (46 stopowy Hallberg-Rassy) z Nowej Zelandii na Tahiti. Zmeczona, osmioosobowa zaloga poddala sie po 14 dniach (w tym 10 sztormowych) i lodka skrecila na polnoc w kierunku Wysp Cooka. Do Rapy zabraklo nam 700 mil.
Reasumujac, spodziewam sie podczas pierwszego etapu wiatrow slabych i srednich do 5 – 6 stopni w skali Bouforta o zmiennym kierunku. Do tego odcinki ciszy i lokalne sztormy, ktorych bedziemy probowali uniknac. Sporo deszczu, jak przystalo na okres cyklonow. Przebiegi dobowe powyzej 200 mil beda marzeniem, podobnie jak podczas naszego zeszlorocznego, listopadowego rejsu z Ipswich w Anglii na Wyspy Kanaryjskie.
- cumy oddane
- plyniemy zatankowac lodke
- tankowanie
- polerka przed wyplynieciem
- czas w droge
- opuszczamy tahiti
- wschod slonca pierwszy w tym rejsie
- pierwsza switowka z markiem
- teatr o wschodzie slonca
Leave a Reply