W srode warunki pogodowe nie zmienily sie. Nadal nie wialo i trzeba sie bylo wspomagac silnikiem. Z kazda kolejna mila przy bezwietrznej pogodzie pod coraz wiekszym znakiem zapytania pozostawala nasza wyprawa na Wyspe Wielkanocna. W styczniu chcemy byc juz na Patagonii, wiec nie mozemy za dlugo bujac sie po Pacyfiku. Trzeba gnac na Horn. Nic jeszcze nie przesadzone, czekamy co przyniosa kolejne dni.
Brak wiatru sprzyjal za to dzialaniom w kambuzie. Jak nie buja, to mozna poszalec przy garach. W srode w kuchni krolowal Tomek, wiec dominowaly polskie smaki. Na obiad tradycyjne mielone z buraczkami i do tego tluczone ziemniaki polane tluszczykiem z patelni po kotletach. Wszyscy z pelnymi brzuchami ledwo oddychali. Ale to nie byl koniec polskiej uczty. Wieczorem na stole zagoscily podsmazane kopytka okraszone skwarkami. To bylo dopiero obzarstwo. Wszyscy patrzylismy na Alana. Ciekawi bylismy reakcji Brytyjczyka na te nasze smaczki. Po dokladkach wnioskujemy, ze przypadly mu do gustu.
W czwartek Neptun zaczal sie z nami bawic w ciuciubabke. W nocy zaczelo wiac, przy czym zmienil sie kierunek wiatru i musielismy obrac prawy hals. Po zwrocie zamiast plynac na poludniowy-wschod jak to tej pory, ciagnelismy na polnocny-wschod. Przed nami, zamiast Przyladka Horn, gdzies hen daleko byly Markizy. W ciagu dnia wiatr zupelnie ucichl i zmuszeni bylismy wlaczyc silnik. Popoludniu znowu powialo, ale bardzo slabo. Kierunek wiatru rowniez sie zmienil. Wialo z poludnia, dzieki czemu moglismy po raz pierwszy w tym rejsie obrac bezposredni kurs na Wyspe Wielkanocna i wolno zmierzac w jej kierunku.
Po awarii mocowania bomu spinakera, w czwartek okolo 1100 pojawil sie problem z pomocniczym kabestanem w kokpicie na lewej burcie. Wojtek chcial przesunac bloczek od szotow genui i linka odciagajaca wozek z bloczkiem wplatala sie w kolnierz kabestanu. Ten z ogromna sila zacisnal line, wykrzywiajac zab przy kolnierzu. Zmartwilismy sie wszyscy, bo przed nami jeszcze kawal drogi, a po drodze na pewno nie natkniemy sie na sklep zeglarski z czesciami do Lewmara 68. Po wielu probach udalo sie naprostowac zab na tyle, ze kabestan obraca sie, ale nie mozna miec do niego pelnego zaufania i trzeba bardzo uwazac. Na pewno bedzie go trzeba wymienic, ale na razie dajemy rade. Musi do Patagonii wytrzymac.
W ciagu dnia mocno ruszylo kolko krawieckie. Zefir, Marek i ja obszywalismy kolejne kawalki flag. Wojtek zabral sie do porzadkowanie zdjec, ktorych zrobil juz tysiace. Mariusz doskonalil sie w obsludze profesjonalnego programu do skladania ksiazek, a Madzia z Alanem nadrabiali zaleglosci kinowe.
Kuchnia, w mojej osobie, zaserwowala risotto z gruszkami i serem roquefort. Mialo byc lzej niz dnia poprzedniego, ale po raz kolejny zaloga nie miala sil, by wstac od stolu.
Noc z czwartku na piatek przyniosla upragniona zmiane pogody. Okolo 0200 nad ranem wiatr ustabilizowal sie. Pod pelnymi zaglami moglismy plynac w kierunku polnocno-wschodnim do wschodniego. Caly dzien wialo. Utrzymanie takich warunkow pogodowych umozliwiloby zrealizowanie naszego planu i doplyniecie na Wyspe Wielkanocna.
W piatek w menu naszej wykwintnej restauracji pod zaglami pojawilo sie sushi. Wojtek (nasz sushi-mistrz), Madzia i Alan pracowali nad tymi pysznosciami z surowego tunczyka i mahi-mahi tworzac male dziela sztuki. Wszystko zostalo ozdobione marynowanym imbirem, sezamem i pokrojonymi drobno gruszkami, salata oraz ogorkami. Po sesji zdjeciowej suto zastawionego stolu cala zaloga usiadla do uczty. Ale to byly pysznosci…. Na kolacje zglosilo sie wieczorem tylko czterech chetnych, reszta jeszcze trawila obiad.
Marek zawzial sie na bandere Chile i postanowil zszyc poszczegolne kawalki. Teraz pozostalo doszyc biale gwiazdy na niebieskim tle i bandera bedzie gotowa. Argentynska na razie czeka. Ale tam dopiero bedzie trudna praca… Juz wspolczuje Madzi, ktora zadeklarowala sie wyhaftowac argentynskie slonce.
Podczas wieczornych rozmow zdalismy sobie sprawe, ze do swiat zostalo raptem dwa tygodnie. Nas nie atakuja reklamy, swiateczne piosenki czy swieci Mikolajowie rozdajacy ulotki, wiec moglo nam to umknac. Brak sniegu, slonce i temperatura powyzej 20 stopni nie wprowadza w swiateczny nastroj. Ale jak juz zaczelismy rozmowy o pierogach z kapusta i grzybami, piernikach i barszczykach, to Marek zaraz odnalazl koledy. I tak zaczelismy wprowadzac swiateczna atmosfere na Katharsis II.
Sobota szczesliwie przyniosla stabilizacje pogody. Caly czas utrzymywal sie wiatr polnocno-zachodni do polnocnego o sile 13-15 wezlow umozliwiajacy plyniecie kursem rzeczywistym 080 stopni z predkoscia 7-9 wezlow. Pozwala nam to zblizac sie do celu (czyli ciagle jeszcze Wyspy Wielkanocnej) z predkoscia powyzej 7 wezlow. Jak na plyniecie pod wiatr jest to swietny wynik.
Tomek testowal na Alanie kolejny polski smaczek. Tym razem nasz brytyjski czlonek zalogi zmierzyl sie z kapusniakiem. Najpierw lyzka dokladnie przebadal zawartosc talerza przygladajac sie plywajacej kapuscie kiszonej, podsmazanej cebulce i kawalkom boczku. Ale widzac nasze zachwycone miny i lyzki szybko wedrujace miedzy talerzem i ustami zdecydowal sie na ten odwazny krok i zjadl pierwszy w swoim zyciu kapusniak. Moze o dokladke nie poprosil, ale nic tez w talerzu nie zostawil.
Pogoda w sobote pozwolila nam nadrobic troche drogi, dlatego wieczorem Mariusz podjal decyzje, ze plyniemy na Wyspe Wielkanocna. Oby pogoda dalej sprzyjala.
Mariusz:
Rzeczywiscie trzy ostatnie doby pozwolily nadrobic nieco straconego dystansu. Nawet ta czwartkowa, gdyz umozliwila plyniecie kursem zblizonym do optymalnego. Silnik nie jest oczywiscie rozwiazaniem na dluzsza mete. Nasze zapasy paliwa (2000 litrow) pozwalaja na plyniecie predkoscia marszowa przez 250 godzin. Ale przy tak dlugiej zegludze, koniecznosci ladowania codziennie przez 40 dni akumulatorow oraz produkowania wody, ktora zuzywamy w nieprzyzwoitych ilosciach, ogranicza mozliwosc korzystania z silnika do 150-ciu godzin. Daje to nam praktyczny zasieg 900 mil, niewiele w porownaniu z dystansem, jaki mamy do pokonania, czyli okolo 5000 mil morskich. Z silnika mozna korzysta efektywnie tylko wtedy, kiedy nie ma przeszkadzajacych lodce fal. A wiec i tak jestesmy uzaleznieni od wiatru, jego sily i kierunku.
Dolaczylem dzisiaj mapke z ukladem wiatrow na Pacyfiku podczas lata na poludniowej polkuli. Wyz, ktory dominuje nad poludniowo-wschodnim Pacyfikiem pozwala teoretycznie poplynac z Rapy na Wyspe Wielkanocna jednym lewym halsem (zolta trasa). Tak jak pisalem wczesniej, nasza trasa zatacza szeroki luk na poludnie (pomaranczowa trasa) i nadklada dodatkowe 400 500 mil morskich. Wyz ten nie jest niestety dla nas dostatecznie silny, a jego centrum znajduje sie na poludniowy wschod od miejsca, gdzie zazwyczaj jest. Stad koniecznosc szukania korzystniejszych wiatrow na poludniu. Kolejna mapka (tzw. Grib z mojego ulubionego programu nawigacyjnego: MaxSea) pokazuje nasza pozycje dzisiaj o 0600. Calkiem dokladnie oddana jest tym razem pogoda nas otaczajaca. Wchodzimy w wyz, ktory powinien sie umacniac. Te karmazynowe kreski, to wiatr z jego kierunkiem i sila. Za nami goniacy nas ridge (jest to pas podwyzszonego cisnienia) z duza iloscia opadow i silnymi wiatrami (grib nie pokazuje z duza dokladnoscia wiatrow frontalnych). Ostatnia mapka przedstawia nasza pozycje, jaka planujemy miec we wtorek rano. Wyz rozszerza w koncu swoj zasieg i powinien zapanowac nad pogoda w tej czesci swiata. Niestety zblizajac sie do jego centrum ponownie narazamy sie na slabe wiatry.
Wczoraj przed polnoca pokonalismy polmetek w drodze z Rapy na Wyspe Wielkanocna. Od trzech dni trzymalismy sie w pasmie 32 rownoleznika. Jest wiec szansa na ladowanie na Rapa Nui w sobote za tydzien. Podjalem decyzje, ze plyniemy dalej w kierunku Wyspy Wielkanocnej.
12.12.2010 godzina 0630, nasza pozycja: 32st50,37 S i 125st25,55 W, plyniemy kursem rzeczywistym 125st z predkoscia 8,5 wezla, wiatr 12 wezlow z kierunku rzeczywistego 60st.
- 1 magda alan i wojtek na wachcie
- 2 tomek lepi mielone
- 3 czwartkowy wschod slonca
- 4 wygiety zab kolnierza kabestanu
- 5 proby naprawienia kabestanu
- 6 rozmowy w kokpicie
- 7 kapitan obmyslajacy strategie
- 8 selekcja zdjec
- 9 zefir z igla i nitka
- 10 piatkowy wschod slonca
- 11 przekazanie wachty o 0400
- 12 poranna wizaytacja kapitana
- 13 morze sie przechylilo
- 14 wojtek sushi mistrz
- 15 sushi na stole
- 16 zefir za sterem katharsis ii
- 17 sobotnie plyniecie
- 18 marek i sobotni zachod slonca
- 19 uklad wiatrow lata na poludniowej polkuli
- 20 pozycja katharsis ii w niedziele 12 12
- 21 przypuszczalna pozycja za dwa dni wraz z prognoza
Leave a Reply