Seno Pia


Mariusz:

Plywanie po wodach Patagoni ma swoj niepowtarzalny urok. Glownie za sprawa malarskosci odwiedzanych miejsc lub jak niestety w naszym przypadku, mijanych miejsc. Zaczynamy odczuwac presje czasu. Odcinek z Puerto Williams do Punta Arenas ma okolo 300 mil morskich. Teoretycznie potrzebujemy dwoch dni zeglugi non stop. Dalismy sobie 10 dni, po to by moc zatrzymac sie w kilku miejscach. Z poczatkiem marca wiekszosc naszej zalogi wraca do kraju. Szybko okazalo sie, ze 10 dni wcale nie zapewni nam komfortu czasowego. Pierwszej doby przeplynelismy zaledwie 6 mil. Tutaj czesto nie ma wiatru, ale jak juz przywieje, to nie sposob przebic sie do przodu. A na dodatek plywanie w nocy wiaze sie z duzym ryzykiem. Mapy Patagoni sa niesamowicie rozkalibrowane, czyli zle osadzone na siatce geograficznej. Przesuniecie konturow ladu dochodzi do dwoch kilometrow i co gorsze nie jest stale, przez co niemozliwoscia jest ustawienie stalej korekty. W takich warunkach trzeba bardzo uwazac, wspomagac radarem oraz najstarszym narzadem w nawigacji oczyma.

Zatoka Olia, w ktorej nocowalismy, polozona jest na rozwidleniu Kanalu Beaglea na dwie nitki: polnocna i poludniowa. Polnocny kanal Brazo Noroeste jest jednym z najbardziej malowniczych zakatkow Patagoni. Stosunkowo waski, okolo 1 mili szerokosci, przebija sie miedzy Wyspa Gordona a Ziemia Ognista, z ktorej spozieraja szczyty i lodowce Pasma Kordylierow Darwina. W tym 40 milowym odcinku kanalu mozna spedzic kilka tygodni wplywajac i kotwiczac w siedmiu glebokich fiordach. Niektore z nich, jak np.: Seno Garibaldi, wrzynaja sie w lad na 10 mil morskich.

Postanowilem spedzic chociaz dwie doby w jednym z fiordow Seno Pia. Ksztaltem przypomina litere Y, z bardzo oryginalnymi nazwami ramion: Ramie Wschodnie i Zachodnie. We Wschodnim Ramieniu znalezlismy miejsce na rzucenie kotwicy w Zatoce Beaulieu. Na Patagonii rzadko kiedy jachty staja na samej kotwicy. I tym razem przywiazalismy rufe do dwoch drzew na brzegu. Stalismy na przeciw jednego z lodowcow splywajacych do zatoki, Lodowca Romanche. Mimo poznej pory razem z Wojtkiem, Kuba i Piotrkiem postanowilismy zrobic maly rekonesans, by nastepnego dnia moc pocwiczyc wspinaczke po lodowcu. Nie jest to zbyt bezpieczne zajecie na popekanym i ciagle trzaskajacym lodzie. Ale wschodnia jego czesc wygladala na tyle martwa, ze moglismy zaryzykowac.

Wysiedlismy z pontonu przy jednym z wodospadow. Po ponad dwoch godzinach wspinaczki po stromej scianie przy wodospadzie i przejsciu rumowiska kamieni wytopionych z lodowca dotarlismy zaledwie do jego czola. Zmylilo nas wyobrazenie o odleglosciach do pokonania. Liny, czekany i raki nie zostaly tym razem wykorzystane, gdyz zblizal sie zachod slonca i musielismy wracac. Nastepnego dnia chlopcy nie odpuscili i zaliczyli szesciogodzinna zabawe na lodowcu.

Tak wiec po czterech dniach od wyplyniecia z Puerto Williams bylismy zaledwie w 25 procentach drogi. To niewiele, zwazywszy na nadchodzacy front z wiatrem o predkosci przekraczajacej 50 wezlow. Gdyby dopadl nas jeszcze przed Kanalem Cockburna, mielibysmy problemy z przybyciem na czas do Punta Arenas. Dlatego w poniedzialek z zalem zdecydowalem, by poplynac az do Zatoki Brecknock u wejscia do Kanalu Cockburna, zamiast odwiedzin w kolejnym fiordzie. Ponad osiemdziesiat mil przyblizylo nas znaczaco do celu.

Kategorie:Ameryka Południowa, Chile

1 komentarz

  1. Witajcie.
    Od tygodnia każdą wolną chwilę spędzam z Wami.
    Możecie mnie dopisac do wirtualnej załogi.
    Dotarłam do września.
    Pozwolę sobie odezwać sie jeszcze jak dotrę do bieżacych notatek.
    Pozdrawiam i pomyslnych wiatrów życzę z białego teraz lądu w okolicach Poznania.
    Olga.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: