Hasta luego Punta Arenas


Postój w Punta Arenas trwał dłużej niż planowaliśmy. Dzięki temu, że na łódkę wrócił Tomek udało mi się wyskoczyć na 10 dni do kraju. Mariusz zaproponował dodatkowo krótki wypad do Tajlandii, by skończyć kurs ratownika nurkowego. Umawialiśmy się na to z Piotrem i Małgosią od jesieni. Ale to całkiem osobna historia z finałem, którym było moje zapalenie oskrzeli (Mariusz również nie wyglądał na zdrowego). Po powrocie do Punta Arenas pierwsze kroki skierowaliśmy nie ku sklepom z prowiantem, ale do Kliniki Medycznej Magellana. Po kilku dniach rekonwalestencji mogliśmy w końcu pomyśleć o podniesieniu kotwicy.
Po ponad miesięcznym postoju kotwica Katharsis zaczeła przyrastać do dna Cieśniny Magellana. Czas było ją zerwać i zostawić za rufą Punta Arenas. Każdy kolejny dzień na Patagonii stawał się krótszy i chłodniejszy. Coraz mocniej czuć było oddech zbliżającej się jesieni. Słoneczne i ciepłe dni zaczęły zastępować deszczowe i pochmurne. Słońce nie raczyło wstawać przed ośmą rano, a szło spać już koło siódmej wieczorem. Miało się wrażenie, że życie w tym mało ruchliwym chilijskim mieście dostosowało się do rytmu słońca. Nawet knajpy nieopodal portu już o zmroku delikatnie dziękowały klientom i zapraszały następnego dnia. Prawie zupełnie zniknęły z głównego rynku kramy z pamiątkami kuszące turystów przypływających tu statkami wycieczkowymi. Wszystkie znaki wskazywały, że sezon już się kończy i trzeba stąd znikać.
Teraz czeka nas podróż wzdłuż Ameryki Południowej. Mariusz zaplanował, iż najbliższą wiosnę oraz lato spędzimy żeglując po wodach okalających Argentynę oraz Brazylię. W pierwszy etap tej wypawy wyruszamy niewielką załogą: Mariusz, Tomek, Kuba Podróżnik i ja. Naszym celem jest Buenos Aires, gdzie trochę zapełni nam się łódka. Mamy do przepłnięcia ponad 1400 mil morskich, w tym ciekawa Cieśnina Magellana ze swoimi silnymi prądami.
Ze względu na nieliczną załogę i stosunkowo krótki przelot (około 10 dni) zakupy poszły bardzo sprawnie. Trochę czasu wymagało załatwienie formalności związanych z odprawą. Standardowo trzeba było odwiedzić kapitanat portu, celników oraz policję. Miłym zaskoczeniem było, iż tym razem chilijczycy nie pobrali od nas przeróżnych opłat, co miało miejsce zarówno na Wyspie Wielkanocnej, jak całkiem niedawno w Puerto Williams.
O godzinie 2130 5 kwietnia (w Tomcia urodziny, które świętowaliśmy szampanem i jajecznicą na boczku na śniadanie) kotwica Katharsis II poszła w górę i pożeglowaliśmy Cieśniną Magellana w kierunku Atlantyku. Prognozy zapowiadały na pierwsze dwie doby pogodę sztormową, a w kolejnych dniach słabnący wiatr. Punta Arenas od Atlantyku oddzielone jest dwoma wąskimi przesmykami w Cieśninie Magellana, gdzie w trakcie pływów wytwarzają się bardzo silne prądy, nawet do 8 węzłów. Planując żeglugę po tym akwenie konieczna jest dokładna analiza godzin pływów, żeby przypadkiem nie trafić na prąd przeciwny. Taki prąd w połączeniu z silnym, przeciwnym do niego wiatrem, praktycznie uniemożliwia żeglugę. Mariusz zaplanował, iż pierwszy przesmyk Segunda Angostura przejdziemy o 0500 z dodatnim prądem, następnie przeczekamy przed kolejnym przesmykiem przeciwny prąd i z kolejną wysoką wodą i pomyślnym prądem przemkniemy przez przesmyk Primera Angostura.
Szczęśliwie ułożyły się dla nas wiatry i prądy tej nocy. Wiał silny północno-zachodni wiatr, który umożliwił nam szybsze niż zakładaliśmy pokonanie odległości między dwoma przesmykami i oba udało nam się przepłynąć na jednej wysokiej wodzie, bez konieczności robienia sześciogodzinnego postoju. Po wyjściu z Cieśniny Magellana Atlantyk przywitał nas mocno żeglarską pogodą – wiatrem przekraczającym 50 węzłów i pięknym słońcem. W tych warunkach płynięcie zabezpieczył nam sam staysail. Grota postawiliśmy dopiero przed zmrokiem, gdy wiatr zelżał poniżej 40 węzłów. Wiał on z południowego-zachodu, więc z wiatrem mogliśmy bezpiecznie i bardzo szybko pożeglować na północ. Prawie przez cały dzień towarzyszyło nas stado delfinów Commersona figlujące przy burcie Katharsis. Te nieduże ssaki mają prawie całą skórę śnieżno białą. Prześlicznie wyglądały wyskakując co chwilę ze wzburzonej wody.
Przed Buenos Aures Mariusz zaplanował postój w Puerto Madryn, położone mniej więcej w połowie naszej drogi. Tutaj będziemy mogli odprawić się na terytorium Argentyny i spróbujemy zaczaić się na wieloryby. Półwysep Valdes, koło którego położony jest Puerto Madryn, jest miejscem często odwiedzanym przez te wielkie zwięrzęta. Najwięcej ich można spotkać astralną wiosną, a nam tutaj zagościła już jesień. Bywają tu także orki wypływające na plażę i polujące na wylegujące się tam foki. Poza tym zamieszkują tą zatokę pingwiny, lwy i słonie morskie. Ciekawe, czy uda nam się spotkać któreś z tych zwierzaków.
08.04.2011 godzina 1400, nasza pozycja: 46st40,7 S i 064st55,7 W, płyniemy kursem rzeczywistym 005st z prędkością 8,6 węzła, wiatr 18 węzłów z kierunku rzeczywistego 275st.

Kategorie:Ameryka Południowa, Chile

1 komentarz

  1. W listopadzie wybieram się do Chile. Oj przyda się to wszystko bardzo 🙂 Będę wpadać 🙂
    W wolnej chwili zapraszam tez do siebie 🙂

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: