Mariusz:
Dokładnie po ośmiu miesiącach od wypłynięcia z Tahiti dotarliśmy na Fernando de Noronha. Był to czas poznawania nowych wód i portów oraz całych nieznanych dla mnie obszarów jak Antarktyda, czy Patagonia. Na Fernando de Noronha byłem Jedyneczką w 2003 roku i w ten sposób powróciliśmy na wody mi znane, a przynajmniej częściowo. Byłem ciekaw, jak zmienił się ten archipelag.
Większość największej wyspy i wód ją otaczających wraz ze wszystkimi mniejszymi wysepkami to park narodowy. Całość wpisana jest na listę dziedzictwa światowego UNESCO. Po doświadczeniach z Abrolhos wiedzieliśmy, co to oznacza – niewiele można tutaj robić bez zgody parku. Dotyczy to zarówno miejsc, do których wolno nam dotrzeć pontonem, jak i nurkowania.
Spędziliśmy tutaj całe dziesięć dni. Sporo się zmieniło od mojego ostatniego pobytu. Wtedy na wyspie mogło na raz przebywać 460 turystów. Wynikało to jednak nie z ograniczeń jakie oficjalnie narzucał Park. Bazy turystycznej nie było i lądował tu tylko jeden mały samolot dziennie. Dzisiaj lądują 2-3 airbusy przywożąc dziennie około 500 turystów. W wiosce i przy porcie pojawiły się restauracje, z całkiem niezłym jedzeniem. Są trzy bazy nurkowe i łodzie wożące turystów po okolicznych zatokach. Intymność wyspy została zachowana jedynie dzięki nie pobudowaniu hoteli. Turyści, głównie Brazylijscy, zamieszkują w prywatnych kwaterach. I mimo prawie dziesięciokrotnego ich zwiększenia, plaże są ciągle pustawe, a woda krystalicznie czysta.
Fernando de Noronha jest jedyną zamieszkałą wyspą u wybrzeży Brazylii, odległą na tyle od kontynentu, że go nie widać. Trudno ląd zobaczyć z dwustu mil, no chyba, że przy idealnej pogodzie z samolotu lecącego 12 km nad ziemią. To ciekawe położenie zainteresowało Anglików, Francuzów i Holendrów, ale po ponad dwustu latach od odkrycia prze Portugalczyków, to w końcu oni budując dziesięć fortów przypięczętowali panowanie nad archipelagiem. Podobnie jak na Ilha Grande wybudowali tu ciężkie więzienie, a w czasie II Wojny Światowej stacjonowali tutaj Amerykanie. Dopiero ostatnie lata to rozwój turystyki w tym autentycznie niesamowitym miejscu. To tutaj znajdują się trzy najładniejsze plaże całej Brazylii: Praia dos Porcos, Praia do Sancho i Praia do Leon.
Tak więc czas upływał nam leniwie. Między nurkowaniami, o których w następnym wpisie, odwiedziliśmy większość plaż. Największe wrażenie zrobiła chyba Praia do Sancho, na którą prowadzi tylko jedno zejście z ponad 70 metrowego klifu. Zejście to znajduje się w szczelinie skalnej. Schodzi sie po drabinach w oparach wody. Wody, tej lejącej się z nieba, nie brakowało. Zaobserwowaliśmy prostą zależność: wiatr wschodni – słońce i martwa fala, bujająca jacht na kotwicy, wiatr południowo wschodni – przelotne, czasami uciążliwe deszcze i płaska woda. W każdym przypadku wiatr nie schodził poniżej 16 węzłów, często wiejąc w granicach 30. Przybuj utrudniał nam lądowanie na plażach. Stosowaliśmy technikę desantową, wyrzucając śmiałków w biegu w wodzie do kolan, po czym odpływaliśmy szybko na głębszą wodę, gdzie mogliśmy zostawić ponton na kotwicy.
Hani olbrzymią frajdę sprawiło samo poruszanie się po wyspie. Większość taksówek to buggi – odkryte auta z silnikiem VW garbus. Duże tylne koła pozwalaja poruszać się w grzązkim terenie. My z reguły siedzieliśmy z tyłu, z głowami powyżej dachu.
Jedną z wiekszych atrakcji wyspy są delfiny. Tak wielkich stad nigdzie wcześniej nie widzieliśmy. Codziennie rano przed 0700 przy samym wejściu do portu pojawiało się grubo ponad sto sztuk tych przemiłych zwierząt. Wyraźnie polowały, pływając w małych grupach i naganiając ryby do środka okręgu. Co jakiś czas ryby, czasem całkiem duże, próbowały uciec, skacząc na metr czy dwa w górę. Niesamowity widok. Ponieważ codziennie nurkowaliśmy, to „polowanie” z pod wody na delfiny ciągle odkładaliśmy w czasie i mam tylko nadzieję, że jutro uda nam się je ponownie zobaczyć.
- Katharsis na kotwicowisku przy Fernando de Noronha
- lazurowa woda wokół
- widok na port i kotwicowisko
- delfiny o poranku
- ile delfinów jest na tym obrazku – odp. 14
- delfin przed pontonem
- Misio po pierwszej kąpieli
- Caipirinha z marakują na rajskiej plaży
- panowe i Caipirinha
- wylądowaliśmy na Praia da Cacimba do Padre
- ponton czeka na kotwicy
- widok na Morro do Pico z plaży Cacimba
- Misio, Hanuś i Jurek
- skały zwane przez nas cyckami
- w drodze do Zatoki Porcos
- głazy w Zatoce Porcos
- kraby dwa
- deszczowy dzień na Fernando
- tuńczyk złoiony przez lokalnych wędkarzy
- ulice w Correios
- pozostałości po Portugalczykach
- kościół w wiosce
- widok na wioskę z fortu Dos Remedios
- Mariusz przed Forte dos Remeidos
- Hanuś w forcie
- w forcie
- Hanuś na tle Zatoki Sancho
- plaża przy Zatoce do Sancho
- armata w jednym w 10 fortów na wyspie
- lazurowa woda
- zejście do Baia do Sancho
- 70 metrowy klif po którym schodziliśmy
- puste plaże
- złoty piasek i fale
- strumień spływający z klifu na plażę
- krab z plaży
- jedziemy buggi
- Hanuś w taxi
- piękne krajobrazy Fernando de Noronha
- 2 kamienie nie pasują do tych wysepek, nasza nazwa: cycki
- Praia do Cachorro widziana z klifu
- Praia da Conceicao
- lazurowa woda na Conceicao
- szczęśliwi na plaży Conceicao
- przeprawa przez głazy przy Morro do Pico
- kolejna plaża – Boldro
- Praia do Americano
- piwko na plaży Cachorro
- Gosia z Piotrem
- wesoła ekipa rusza na ląd
- Praia do Leao na południowym brzegu
- wyspy przy Praia do Leao
- Jurek w falach
- szeroka plaża do Leao
- Hanuś i Mariusz
- tu byłem Miś
- wracamy z plaży do Leao
- Mariusz z taxi
- po wycieczce
Leave a Reply