Jamajka cz.2


Z lotniska w Montego Bay odebraliśmy w niedzielne popołudnie Kasię, ciocię Zenię (chrzestną Mariusza) i Tomka. Zdążyliśmy jeszcze w tutejszym nadmorskim barze zjeść obiad z Natalią i Wojtkiem, by ruszyć w długą, powrotną drogę do Port Antonio. Na łódce czekali na nas Beata z Robertem, a przed północą dołączyli do załogi Basia z Waldkiem.
Dla Kaśki będzie to już kolejny rejs. Do tej pory przepłynęła na Katharsis i Katharsis II ponad 2800 mil morskich. Waldek brał udział w rejsie z Ilhabella do Rio de Janeiro w maju zeszłego roku. Dla Basi i cioci Zenii będzie to pierwsza przygoda żeglarska tego kalibru. Chrzestna Mariusza bardzo przeżywa ten wyjazd, gdyż poza tym, że zmierzyć się będzie musiała z życiem na jachcie, to są to dla niej pierwsze wakacje w tropikach. Następne dwa tygodnie spędzimy w siedmioosobowym składzie. Mamy na pokładzie pięciu zapalonych nurków, więc trasa kolejnego rejsu prowadzić będzie szlakiem podwodnych atrakcji. Zaczniemy od Kajmanów, gdzie z pewnością kilka razy zejdziemy pod wodę, a następnie obierzemy kurs na Belize, które także słynie z rewelacyjnych nurkowisk.

W Port Antonio w poniedziałek nastąpiło załamanie pogody. Słoneczną aurę zastąpiły ciężkie stalowe chmury. Jamajskie niebo płacząc żegnało Beatę i Roberta, którzy rano ruszyli na lotnisko do Kingston. Planowaliśmy zabrać Kasię z ciocią Zenią na plażę, a z resztą ekipy wyruszyć na wodospady. Jednak deszczowa pogoda pokrzyżowała nam plany. Ale plany są w końcu od tego, żeby je zmieniać. Spędziliśmy miło dzień spacerując po Port Antonio, robiąc przy okazji zakupy na tutejszym targu. Popołudniu wybraliśmy się na jedną z pobliskich plaż. Ze względu na silny i chłodny wiatr nie zabawiliśmy tam długo. Ale uroczyste zamoczenie nóg w Morzu Karaibskim nastąpiło! Po spacerze brzegiem lazurowej wody i drinku (karaibski welcome drink, czyli obowiązkowy rum punch) wróciliśmy na łódkę. Plażowanie i Reach Falls zaliczyliśmy we wtorek. Podczas, gdy Kasia z ciocią Zenią zażywały słońca i kąpieli w lazurze Morza Karaibskiego na Winnfred Beach, Basia, Waldek, Mariusz i ja zdobywaliśmy jamajskie wodospady. Ekspertem w dziedzinie turystyki to nie jestem, ale z rzeczy które widziałam na Jamajce, to Reach Falls są numerem jeden, obok pięknych plaż i klimatycznego Port Antonio.
Park Narodowy z niewiadomych nam przyczyn jest w poniedziałki i wtorki zamknięty. Umówiwszy się wcześniej z naszym młodym przewodnikiem zakradliśmy się do miejsca, w którym kilka dni temu ekipa z Mariuszem zakończyła wyprawę. Mieliśmy cały odcinek Parku i jeszcze kilkset metrów powyżej tylko dla siebie. Pogoda nie wróciła jeszcze do słenecznej i te cztery godziny w dżungli i w wodzie nieźle nas wychłodziły. Wracając po zostawione na plaży Kasię i ciocię Zenię zatrzymaliśmy się w słynnym na całą Jamajkę Boston, gdzie na kilku otwarych grillach można nabyć „rąbankę“ – to chyba najlepsze tłumaczenie jamjskiego „jerk“. Bardzo pikantne kurczaki i wieprzowina, po prezentacji kupującemu, są siekane na drobne kawałki, by ułatwić jedzenie. Tym razem nie jedliśmy na miejscu, tylko zabraliśmy rąbankę na wynos, by zjeść ją na plaży z Kasią i ciocią Zenią.

Kategorie:Jamajka, Karaiby

1 komentarz

  1. Dzika dżungla wokół i Mariusz w jaskini… fantastyczne zdjęcia, świetnie wyglądacie!!! Gorące pozdrowienia i przekaż Haniu proszę szczególne buziaki dla cioci Zeni! Urokliwego nurkowania i czekamy na zdjęcia…

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d