Po wyjściu z Bellota wiatr mieliśmy nadal prosto w dziób. Liczyliśmy, iż może utrzyma się zachodni i uda nam się pożeglować na południe w półwietrze lub chociaż w bajdewindzie. Niestety kierunek w Bellocie spowodawany był najprawdopodobniej wytwarzającą się tu dyszą i po opuszczeniu tego wąskiego przesmyku trafiliśmy na wiatr zgodny w prognozą, czyli południowy, do południowo-zachodniego, układający się wzdłuż lądu, o sile do 25 węzłów. Wspierając się silnikiem forsowaliśmy ten przeciwny wiatr i płynąc na południe pokonywaliśmy kolejne mile Cieśniny Peel, aż do Cieśniny Larsena. Bellota opuszczaliśmy około godziny 2200. W ciągu nocy wiatr zelżał i momentami smagał nas jedynie 15 węzłami. Mariusz rozważał postój w jednej z zatok Wysp Tasmańskich oddalonych o 45 mil na południe od wyjścia z Bellota, gdyby wiatr zbyt mocno utrudniał żeglugę. Na szczęście poprawa pogody pozwoliła płynąć dalej. Jednak odebrane prognozy lodowe potwierdziły Mariusza obawy o pogorszeniu sytuacji w Cieśninie Rossa, do której zmierzaliśmy. Silne połudnowo-zachodnie wiatry zepchnęły tam dużo lodu, blokując całkowicie przejście. Mariusz na taką sytuację miał przygtowany plan awaryjny, a mianowicie postanowił zakotwiczyć w Pasley Bay i zaczekać na poprawę sytuacji lodowej w Cieśninie Rossa.
Pasley Bay jest zatoką wcinającą się dwoma wąskimi odnogami w Półwysep Boothia na wysokości Cieśniny Larsena. W jej północno-wschodniej gałęzi zimował od września 1941 do sierpnia 1942 na skunerze St. Roch Henry Larsen wraz z załogą. Larsen swoją wyprawą jako drugi w historii (po Amudsenie) pokonał przejście północno-zachodnie, a jako pierwszy wybierając drogę z zachodu na wschód. W 1944 raz jeszcze zmierzył się z NW Passage, tym razem w jeden sezon przepływając z Atlantyku na Pacyfik. Z zatoce tej schronienie przed lodem znalazł także Villy de Roos, który w 1977 roku jako pierwszy żeglarz pokonał Nordwest Passage w jeden sezon.
Do Zatoki Pasley dotarliśmy o godzinie 1300. Tym razem przywitał nas zupełnie inny niż dotąd krajobraz. Strome klify i skały zastąpiły równiny porośnięte trawami i mchami. A wszystko oblane było ciepłym słońcem. Wydawało się, iż będzie to pustkowie bez żywego ducha. Jednak chwilę po wpłynięciu do zatoki, na jej północnym brzegu dostrzegliśmy wielkiego niedźwiedzia niespiesznie spacerującego. Już kilka misiów widzieliśmy (to był 12 okaz), ale tak dużego jeszcze nie. Szybko zwodowaliśmy ponton i część ekipy ruszyła w stronę lądu, by z mniejszej odległości uchwycić zwierza na fotografii. Miś nie chciał uczestniczyć w sesji zdjęciowej i szybko dał dyla w głąb lądu. Nim ekipa desantowa zdążyła wrócić na Katharsis, na horyzoncie pojawiły się kolejne czteronogi. Tym razem zobaczyliśmy dwa karibu pasące się na tutejszej łące. Powtórzyliśmy manewr z pontonem.
Zacumowaliśmy w głębi zatoki, między dwoma korytami strumieni, gdzie niegdyś zimował Larsen. Po obiedzie ruszyliśmy na eksplorowanie lądu. Wylądowaliśmy na kamiennej plaży i spacerem udaliśmy się w głąb równiny. Po minięciu kamiennego pasa przybrzeżnego dotarliśmy do zielonej łąki, na której można było znaleźć różne rośliny. Natrafiliśmy nawet na jedno bardzo skarłowaciałe drzewko z twardymi łodygami. Najbardziej jednak podobały mi się połacie tutejszych dmuchawców. Wędrując po bezdrożach spotkaliśmy pasące się karibu, a nad nami przeleciało stado dzikich kaczek. Zbliżyliśmy się także do gniazda drapieżnika, który nie przywzyczajony do obecności człowieka, krążył nad naszymi głowami przeraźliwie hałasując chcąc nas przegonić. Różnorodność przyrody zupełnie mnie zaskoczyła. W Arktyce spodziewałam się surowego klimatu, gdzie największą atrakcją będą góry lodowe, gdzie przy odrobinie szczęścia uda nam sie zobaczyć może jednego niedźwiedzia podczas całej wyprawy. A tutaj…. Zwierzyna, ptaki, kwiaty, mchy, trawy i przepiękne krajobrazy.
Sobotnie mapy lodowe potwierdziły, iż Cieśnina Rossa nadal jest zablokowana. W niedzielę czekaliśmy na nowe wiadomości. Dopiero wieczorem – o 2100 naszego czasu Kanadyjczycy opublikowali mapy, między innymi z sytuacją w Cieśninie Rossa. Jednak wieści nie okazały się dla nas pomyślne… Czop lodu w cieśninie zamiast się rozluźniać jeszcze się zagęścił zupełnie odbierając szansę na przebicie się. Mariusz po przeaanalizowaniu tych danych oraz prognozy pogody na najbliższe dni rozważa, by jutro rano opuścić Pasley Bay i przebijać się na południowy-zachód przez Cieśninę Victoria. Tam zawsze sytuacja lodowa jest skomplikowana, ale na dzień dzisiejszy kształtuje się lepiej niż w Cieśninie Rossa.
- Niedźwiedź na krze spotkany w Larsen Sound
- foka
- caribou w Pasley Bay
- niedźwiedź w Pasley Bay
- ekipa jedzie po lepsze ujęcia MO
- duży okaz
- Katharsis II zakotwiczona w północnej odnodze Pasley Bay
- ruszamy na ląd
- pastwiska caribou wokół Pasley Bay
- Misiu wypatruje zwierzynę
- koryto strumienia i rosnąca tu trawa
- gałęzie skarłowaciałego drzewa
- Katharsis w Pasley Bay – dokładnie tam gdzie zimował St. Roch
- Mariusz z Markiem
- caribou spotkany na spacerze
- dzikie gęsi nad Pasley Bay MO
- drapieżnik broniący gniazda MO
- caribou MO
- zielone łąki Arktyki
- babie lato
- arktyczne stokrotki
- złote polany
- wąwóz
- słońce zachodzące nad Pasley Bay
- mapa lodowa z czwartku 10.08.2012
- mapa lodowa z soboty 11.08.2012
- mapa lodowa z niedzieli 12.08.2012 ze zmianą trasy
Leave a Reply