Wielkanoc na Coco


Cały nasz pobyt na Isla del Coco dedykowany był nurkowaniu. Mieliśmy pozwolenie na 7 dni nurkowych. Kostarykańczycy zaczęli stosować zasady podobne do tych z Galapagos. Wyznaczono nam trzy konkretne nurkowiska dziennie, w tym dodatkowo dwa nocne w sobotę i niedzielę. O tym w następnym wpisie.
W tym czasie wypadała Wielkanoc, którą chcieliśmy obchodzić zgodnie z polską tradycją. Już dwukrotnie dzieliliśmy się jajkiem na Katharsis II, raz na Karaibach w 2010 roku, a 2011 w Brazylii. Za każdym razem na stole gościła biała kiełbasa, i tym razem jej nie zabrakło… Może wydawać się dziwnym, że tak to podkreślam, ale w Polsce zaserwowanie białej wymaga jedynie wcześniejszego wyskoczenia do sklepu mięsnego i wydania paru złotych. W przypadku świąt wyprawianych gdzieś poza Europą jest to bardziej złożona misja. Tym razem zadaniu sprowadzienia tej wyjątkowej kiełbasy, bez której ciężko wyobrazić sobie Wielkanoc podjęli się Iwona z Wojtkiem z Polski oraz Zbylutek z Kanady. Postanowiliśmy zwiększyć szanse przeszmuglowania żywności na Kostarykę, stąd zdywersyfikowanie źródeł. W wielu krajach spotkaliśmy się z sytuacją, kiedy konfiskowano nam wwożone jedzenie. Na przykład w Argentynie Romie i Kubie zabrali kilka kiloramów kiełbasy suszonej, pomimo tłumaczeń, iż jest to zaopatrzenie na polski jacht na wyprawę na Antarktydę. Z kolei w Chile nie tylko zabrali Mariuszowi przywożone przez niego smaczki, ale dodatkowo wlepili karę. Stąd kwestia przywiezienia białej na święta zawsze wzbudza dużo emocji. Tym razem obu grupom przemytniczym udało się dostarczyć świąteczny rarytas. Iwona zapytana przez celników co to takiego, odpowiedziała, że to specjalna żywność dla jej męża, który jest diabetykiem i może jeść tylko określone produkty. Nieźle nas rozbawiła ta argumentacja, ale najważniejsze, że plan się udał. Zbylutek bez problemu przewiózł kiełbasę, jak i inne smakołyki. Także białej na święta mieliśmy pod dostatkiem i jeszcze możemy wracać do jej smaku, gdyż nadal trzy duże paczki spoczywają w zamrażalniku. Iwonie udało się także przewieźć prawdziwy twaróg, z którego upiekła wyśmienity sernik, a z ziaren rzeżuchy wychodowała piękną rzeżuchową wyspę. Mieliśmy też śliczne kolorowe pisanki oraz inne wielkanocne smakołyki. Nie zabrakło również wyśmienitego żuru, który wyczarowała Iwona z Romą, nie mając specjalnego zakwasu.
Muszę przyznać, że Wielkanoc bardzo nam się udała. Poza wspaniałym śniadaniem i tradycyjnym żurkiem, udało nam się zrobić cztery nurki, w tym emocjonujący nocny z żerującymi rekinami!!!
Podczas naszego tygodniowego pobytu na Coco ani razu nie zeszłam na ląd. Całkowicie pochłonął mnie świat podwodny tego uroczego miejca i zwiedzanie wyspy ograniczyłam do podziwiania krajobrazów z łodzi, która woziła nas na nurkowiska lub z pokładu Katharsis. Trochę było mi żal, szczególnie jak widziałam zdjęcia z lądu, które podczas swoich wypraw zrobili Iwona z Wojtkiem oraz Kuba z Romą, jednak spotkania z rekinami wygrały z pięknymi plażami i obłędnie zielonym lasem tropikalnym.

PS. Zdjęcia z dopiskiem ZS są autorstwa Zbylutka, KM Kuby, a w następnych wpisach pojawią się także materiały Małgosi (MB) oraz naszego nurkowego przewodnika Chipopa’y (Ch).

Kategorie:Ameryka Środkowa, Kostaryka

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading