Wrześniowa Bora Bora


Ostatni tydzień Katharsis i ja spędziłyśmy na Bora Bora. Przywiązane do bojki tuż przy Maikai Marina obserwowałyśmy zielony szczyt górujący nad wyspą oraz motu rozsiane wewnątrz laguny i czekałyśmy na wieści z Polski – jak tam Romka…
Nie byłyśmy na szczeście zupełnie same. Wśród wielu przypływających tu jachtów, znalazły się polskie jednostki. W dzień wyjazdu Mariusza na Bora Bora przypłynęli Tapasya i Teoś, z którymi widzieliśmy się już na Tahiti i Moorea. A wczoraj, czyli we wtorek – w tydzień po wyjeździe Mariusza przypłynął katamaran z polską ekipą – jak się okazało na jego pokładzie byli uczestnicy mistrzostw świata w plażowej piłce nożnej. Kolejne przemiłe spotkanie z rodakami na końcu świata. Nie spodziewałam się, że gdzieś hen na Pacyfiku czeka mnie tyle wspaniałych spotkań z Polakami.

Bora Bora jest swego rodzaju wizytówką Polinezji Francuskiej. Zdjęcie górzystej wyspy z turkusową laguną dookoła można odnaleźć w większości katalogów firm turystycznych oraz na widokówkach z tego zakątka świata. Przypływając tu tylko na chwilę i zatrzymując się w jednym miejscu nieopodal głównej wioski Vaitape można odnieść wrażenie, że miejsce to jest jakby przereklamowane… Takie odczucie miała także Ania. Jednak nasza niedzielna wycieczka rowerowa dookoła wyspy zmieniła jej zdanie. W połowie drogi powiedziała do mnie: „to Bora Bora jest naprawdę piękne“. Dla mnie również było to odkrycie nowego Bora Bora. Zarówno podczas naszego pobytu trzy lata temu, jak i w czerwcu tego roku nie udało mi się zwiedzić wyspy. Bardziej koncentrowaliśmy się na lagunie oraz nurkowiskach. Dla mnie były to wspaniałe doświadczenia i niesamowite spotkania pod wodą. Jednak zobaczenie Bora Bora z każdej strony pokazało mi jej nowe oblicze. Przede wszystkim otworzyło przede mną te lazury, turkusy, błękity i wszelkie inne odcienie zielonego oraz niebieskiego, które otaczają tą wyspę. Cała trasa dookła wynosi około 32 kilometry. Ani się obejrzeliśmy jak ta trasa nam zleciała. Pewnie przez te przepiękne widoki tak nam czas umknął. Pod koniec wycieczki, tuż przed naszą metą, szukaliśmy miejsca na piknik. Te 30 kilometrów brzmiało poważnie, dlatego przygotowaliśmy prowiant, na wypadek gdyby nas zmogło w trasie, a po drodze nie było otwartej tawerny czy baru. Jak się okazało trasa nie taka straszna, a i miłych knajpek nie brakowało, ale przezorny-ubezpieczony i dzięki temu urządziliśmy sobie uroczy piknik na plaży. To była naprawdę udana niedziela, która zakończyła się przepysznym grillem zorganizowanym orzez Anię i Bartka na pokładzie Tapasya.

Kolejny tydzień już się rozpędza. Wtorek dobiega końca. Mariusz jest w drodze powrotnej na Katharsis. Kilka dni spędził w Polsce wspierając rodzinę, a przede wszystkim odwiedzając Romeczkę w szpitalu. Jej stan jest wciąż ciężki, ale miejmy nadzieję, że najgorsze zostało zażegnane. Będziemy czekać na kolejne wieści z Polski – oby każdego dnia lepsze i lepsze. Trzymam na Romkę kciuki!!!!

PS. Zdjęcia z dopiskiem BZ są autorstwa Bartka z Tapasya (zarówno w tym wpisie, jak i tym z Moorea).

Kategorie:Oceania, Polinezja Francuska - Wyspy Towarzystwa

3 komentarze

  1. Odcienie koloru wody są niesamowite..

  2. Dzieki Bogu dobre wiesci z Polski, w tej sytuacji i Bora Bora zaczyna sie podobac 🙂

  3. To musi być bardzo miłe- spotkać tak na „końcu świata” polskie załogi:) Poza tym i tak Haniu nie byłybyście z Katharsis same, bo ja jestem z Wami – tylko „duchem” niestety ale już jakieś dwa lata:) Pozdrowienia dla Wszystkich i dużo zdrówka dla Romki!
    P.S. Fotka Bartka w hamaku…na jachcie..na Bora Bora wyprowadza z równowagi;)

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Nie sprzedawajcie swych marzeń

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading