Relaks na Vava’u


Z Niuatoputapu na Vava’u czekał nas kolejny 165 milowy przelot z podwiatrową żeglugą. Wypłynęliśmy 25 października przed zachodem słońca, czyli po 1700 tongijskiego czasu, a kotwicę rzuciliśmy następnego dnia późnym popołudniem. Wiatr skręcił nieco w kierunku południowym, ale wiał z mniejszą mocą niż podczas poprzedniego etepu. Tym razem wszyscy dobrze znieśli podróż i nikt Neptunowi kolacji nie oddał. Jance bujanie niewykle się podobałało, a znaczne przechyły nie wywoływały u niej negatywnych emocji i zdawało się, jakby był to dla niej zupełnie naturalny stan rzeczy.
Brzegi Vava’u okazały się zupełnie oddmienne od Niuatoputapu, czy wysp Samoa. Przywitały nas klify z poszarpanymi przez fale oceanu stromymi stokami oraz mnóstwo niewielkich kawałków lądu z zielonymi czuprynami zatopionych w granatowej wodzie. Gdy wpłynęliśmy na osłonięte wody archipelagu i przyglądaliśmy się porozrzucanym po akwenie wysepkom, każdy miał różne skojarzenia. Tomkowi Vava’u przypomniało szkiery szwedzkie. Mariusz z kolei widział podobieństwo do Jezior Mazurskich. Tylko palmy nie pasowały i ten złoty piasek na plażach.
Vava’u to jeden z czterech wyodrębnionych administracyjnie obszarów Królestwa Tonga. Grupa Vava’u składa się z 60 wysp, z czego największą jest właśnie Vava’u. Cały archipelag rozciąga się na szerokość 18 mil morskich ze wschodu na zachód i 16 mil z północy na południe. Wyspy dają świetną ochronę od zafalowania. Z kolei brak rafy dookoła nie tworzy bariery dla wód oceanu, która swobodnie przepływa przez cały akwen, dzięki czemu jest czysta i przejrzysta. Ta kombinacja daje świetne warunki do kotwiczenia oraz korzystania z uroków tych wód – plażowania, pływania i nurkowania. Praktycznie nie występyją tu prądy, dzięki czemu jest bezpiecznie i wyprawy nurkowe nie wymagają angażowania dodatkowej osoby do asekuracji z pontonu. A nurkowiska są naprawdę rewelacyjne. Szczególnie podobały nam się jaskinie wydrążone w skałach z niezwykle przejrzystą wodą, do których można było wpływać. Poza nurkowaniami, spędziliśmy także trochę czasu na tutejszych plażach. Janka moczyła nóżki w turkusowych wodach Vava’u, a Kaśka dzielnie pływała z maską i rurką podziwiając małe rybki. Zazwyczaj z jachtu na plażę pływałyśmy wpław, rezygnując z transportu pontonem.
Dwa razy odwiedziliśmy stolicę tego regionu – Neiafu. Pomimo, iż odprawiliśmy się na Niuatoputapu i legalnie przebywaliśmy na wodach Królestwa Tonga, musieliśmy dodatkowo zgłosić nasze przybycie na obszar Vava’u, zawiadomić o planowanym wypłynięciu i wnieść odpowiednie opłaty. Zazwyczaj nie ciągnie nas do zatłoczonych kotwicowisk przy większych miejscowościach, jednak tym razem nie mieliśmy wyboru. Ale w sumie dobrze się złożyło, gdyż przy okazji załatwiania formalności, mogliśmy zobaczyć jak żyją mieszkańcy Neiafu, dokupić świeże warzywa i owoce, a Kaśka mogła poszaleć na zakupach, które uwielbia robić. Za dużego wyboru nie było, ale czerwoną torebkę wypatrzyła i powiększyła swój arsenał biżuterii w nowe precjoza z muszli i kokosa.
Stolica Vava’u mocno różni się od Niuatoputapu, gdzie poza kilkoma wioskami, jednym sklepem, są jedynie farmy i żadnej turystyki. W Neiafu jest kilka banków, urzędów, sklepów oraz knajpeczek, barów, biur turystycznych oraz targ ze świeżynką. W porcie na kotwicowisku stało ponad 30 jachtów, nie licząc tych rozsianych po całym archipelagu. Także jest to spory kontrast do dwóch kotwiczących przy Niuatoputapu.
Miło zaskoczyło mnie podejście mieszkańców Vava’u do tradycyjnych strojów. Na ulicach w powszedni dzień widać Tongijczyków owiniętych w tapa – maty wyplecione z liści palmowych. Ubrani chodzą tak zarówno mężczyźni, jak i kobiety, a dla dzieciaków jest to element mundurków szkolnych. Tongijczycy są bardzo dumni z faktu, iż nigdy w historii nie dali się podporządkować kolonizatorom ani żadnym odkrywcom. W tych tradycyjnych strojach jakby przejawia się ich duma narodowa. Dzięki swojej wojowniczej kulturze obronili się przed najeźdźcami. Główne wojny o wpływy na tych terenach prowadzili misjonarze, chcąc wprowadzić dominację swoich kościołów. Jednak ta kwestia została rozwiązana przez króla Tonga, który ogłosił, że jego królestwo będzie miało swój kościół. Narzucił on dosyć restrykcyjne prawa, w tym całkowity zakaz pracy w niedzielę. Tego dnia nawet międzynarodowe lotnisko w stolicy jest zamknięte.
Przez cały nasz pięciodniowy pobyt na Vava’u pogoda niezwykle nam dopisywała – było słonecznie i prawie bezwietrznie, co sprzyja plażowaniu i nurkowaniu. Ostatniego dnia, w czwartek 31 października, już po odprawie w Neiafu, popłynęliśmy w okolice Portu Refuge przy zachodnim krańcu Vava‘u. Umówieni byliśmy tam ze Steve’m i Claire (poznaliśmy ich jeszcze na Maupiti na Polinezji Francuskiej) na nurkowanie przy Fotula Rock. Steve dowiedział się o tym miejscu od zaprzyjaźnionego żeglarza. Mariusz w swoim przewodniku nie miał na ten temat informacji. Jednak opis Steve’a przekonał nas, by spróbować zejść tam pod wodę. Foluta to samotna strzelista skała pod którą można przepłynąć. Wąskie przejście znajdujące się poniżej trzydziestego metra udało nam się nam szybko odnaleźć. Był to niezwykle emocjonujący nurek. Poza ciekawym przejściem w skale, można było podziwiać mnóstwo ryb oraz rzadko występujący miękki koral. Występują tam całe ściany porośnięte fioletowym oraz różowym koralem w kształcie drzew z gwiazdkami na końcach. Spotkaliśmy także jednego rekina. Po ekscytującym popołudniowym nurku wieczorem podnieśliśmy kotwicę i popłyneliśmy na południe na Ha’apai.

Kategorie:Królestwo Tonga, Nurkowanie, Oceania, ZZZ - Kategorie niegeograficzne

2 komentarze

  1. basen na pokładzie i pływaczka są zajefajne, trzymajcie się ciepło

  2. Wspaniałe miejsce, wspaniała relacja, wszyscy uśmiechnięci.. Tymczasem u nas tutaj jesień w pełni. Dlatego po raz kolejny dzięki za to, że się dzielicie tym wszystkim z nami!:)

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: