Po weekendzie spędzonym przy Parku Narodowym Abla Tasmana postanowiliśmy popłynąć na wschód do kanałów i cieśnin Marlborough. W Nelson planowaliśmy być dopiero w czwartek, czyli mieliśmy jeszcze trzy dni na szybki rekonesans w zachodnim fiordzie Marlborough. Poniedziałek był już niestety pochmurny, ale udało nam się na żaglach popłynąć do naturalnego portu Grenville przy D’Urville Island u wrót do Marlborough. Z Zatoki Tasmana pożeglować można do Marlborough dwiema drogami. Jedna prowadzi przez Cieśninę Cooka, w której poprzez wytwarzającą się dyszę między Morzem Tasmana a Pacyfikiem, zawsze bardzo mocno wieje. Druga ścieżka prowadzi przez wąskie przejście French Pass między Wyspą Południową a D’urville. Chcieliśmy skorzystać z drugiego rozwiązania. Tam jednak trzeba zważać na silne prądy, które podczas pływów potrafią osiągać prędkość do 9 węzłów. W poniedziałek nie udało nam się dopłynąć tam na czas, kiedy był pomyślny prąd, czy na stojącą wodzie, a pod prąd nie chcieliśmy wpływać zwłaszcza, że wiał przeciwny do prądu wiatr, wytwarzający dodatkowo niebezpieczne fale. Postanowiliśmy przeczekać noc przy Wyspie D’Urville i wpływać do French Pass następnego dnia podczas wysokiej wody.
Kotwicowisko w Grenville Harbour przy D’Urville niezwykle różniło się krajobrazem od oddalonych o kilkanaście mil brzegów Parku Narodowego Tasmana, gdzie soczysta zieleń lasów i złote piaski plaż kontrastowały z turkusową wodą. Brzegi D’Urville Island były surowe, a roślinność niezwykle osmagana przez wiejące tu silne wiatry. Tylko w kotlinach kryły się zagajniki z drzew. Krajobraz był tajemniczy i groźny. Następnego dnia złowrogi pejzaż nabrał większej mocy, gdy szare niebo zasnuło się ołowianymi chmurami, z których lał się ulewny deszcz i wiał ponad 30 węzłowy wiatr. W taką pogodę postanowiliśmy nie pchać się pod wiatr i w silne prądy cieśnin i zostaliśmy w Grenville, dorzucając dla bezpieczeństwa dodatkowo 10 metrów łańcucha kotwicznego.
W środę przenieśliśmy się do oddalonego o zaledwie 15 mil na południe Croisilles Harbour. Kilkanaście mil żeglugi pod wiatr pozwoliło nam znaleźć się ponownie w turkusowej zatoce otoczonej wzgórzami porośniętymi bujną roślinnością.
W czwartek pogoda znowu dała nam się we znaki. Nie padało, ale wiatr dmuchał nam prosto w nos z prędkością ponad 30 węzłów. W zatoce przed portem Nelson wytwarzała się fala, hamująca nas nawet do 3 węzłów. Jednak na czas, czyli podczas wysokiej wody dotarliśmy do Nelson i pomimo silnego wiatru bezpiecznie zacumowaliśmy przy kei.
Przed planowanym sobotnim przyjazdem Michała udało nam się doprowiantować częściowo łódkę w świeże owoce i warzywa oraz pojechać na wycieczkę do Golden Bay. Jest to zatoka położona na zachód od Zatoki Tasmana, oddzielona od morza długą mierzeją, przypominającą Półwysep Helski. Wyprawa do Golden Bay, wydawała nam się krótką wycieczką, jednak okazało się, że od strony lądowej droga jest dłuższa niż z perspektywy wody. Na lądzie musieliśmy jeszcze pokonać pasmo górskie dzielące Golden Bay od doliny, w której leży Nelson. Kręta i o rajdowym charakterze Takaka Hill Road, która podobno na 25 kilometrowym odcinku zawiera 365 zakrętów (nie liczyłam, ale dużo tego było…) była atrakcją samą w sobie, ze wspaniałymi widokami na Góry Tasmana i Golden Bay. Po drodze mijaliśmy wiele tutejszych winnic oraz sadów owocowych, z których słynie Nelson.
Pomimo, iż w Golden Bay byliśmy w weekend wakacyjny, nie spotkaliśmy zbyt wiele ludzi. Na plaży przy głównej drodze prowadzącej wzdłuż zatoki, gdzie zatrzymaliśmy się na piknik, byliśmy zupełnie sami.
Poza podziwianiem dziewiczych plaż Zatoki Złocistej udało nam się tego dnia dotrzeć także na położone nad Morzem Tasmana Wharariki Beach oraz Cape Farewell na północno-zachodnim krańcu wyspy. Na plażę prowadził od strony Golden Bay półgodzinny szlak przez wzgórza i pastwiska owiec. Już ten spacer dostarczył mi wiele niezwykłych wrażeń. Przeprawa przez zielone pola wśród pasących się beztrosko owiec, zwieńczona lądowaniem na piaszczystych wydmach porośniętych długimi trawami, warta była spędzenia wcześniej kilku godzin w samochodzie. Schodząc po stromych zboczach wydm obsypanych gorącym białym piaskiem czułam się trochę jak w Słowińskim Parku Narodowym koło Łeby.
Po niezwykle udanym dniu w Golden Bay, w sobotni wieczór odebraliśmy z lotniska w Nelson Misia. Uroczy dzień zakończony miłym spotkaniem i powitaniem.
W niedzielę pogoda ponownie się załamała i od rana lało. Planowaliśmy tankować łódkę, ale w takich warunkach nie był to najlepszy pomysł i przełożyliśmy całą akcję na poniedziałek. Pogoda jest tu naprawdę bardzo kapryśna i zmienna. Trzeba się ciągle z nią liczyć i dostosowywać do niej swoje plany.
Wypłynięcie z Nelson także uzależnialiśmy od warunków pogodowych i pojawienia się korzystnego okna pogodowego. Takie pojawiło się na szczęście już w środę. Fronty niżowe zatrzymały się poniżej Wyspy Południowej i zapowiadał się niewielki, bo około 15 węzłowy wiatr południowo-wschodni w pierwszej dobie, odkręcający następnie do północno-zachodniego. Po załatwieniu wszystkich niezbędnych spraw, w tym zakupieniu klatki na homary spełniającej wymogi tutejszych przepisów (czyli takiej, która ma wyjście awaryjne dla małych osobników), w środę 28 stycznia podczas wysokiej wody o 1915 oddaliśmy cumy i obraliśmy kurs na Fiordland położony na południowo-zachodnim krańcu Wyspy Południowej. Do pierwszego z fiordów dzieli nas dystans 430 mil. Jeśli prognoza pogody się sprawdzi i nie dopadnie nas po drodze jakiś nieprzewidziany silny sztorm zwalniający naszą żeglugę na południe, to na piątek rano powinniśmy dopłynąć do celu.
Jest 30 stycznia 2014 roku godzina 0600 nasza pozycja: 42st49’S, 170st17’ E. Do wejścia do Milford Sound, pierwszego od północy fiordu, dzieli nas jeszcze 150 mil morskich. Płyniemy kursem 228T pod wiatr SW z prędkością 7 węzłów. Minęło półtorej doby od wypłynięcia z Nelson i nie licząc dwóch kontenerowców i towarzyszącym im holownikom oraz pilota przy porcie, nie spotkaliśmy żadnej jednostki. Za wiele łódek nie wybiera tego szlaku… Zobaczymy jak będzie na miejscu.
- owiana silnymi wiatrami roślinność na D’Urville Island
- Katharsis w Grenville Harbour przy D’Urville Island
- Hania i Mariusz w Grenville Harbour
- wzgórza wokół Grenville Harbour 1
- plaża w Grenville Harbour
- wzgórza wokół Grenville Harbour 2
- szary poranek w Grenville Harbour 21.01.2014
- ulewne deszcze podczas naszego pobytu w Grenville Harbour
- deszcz rozbijający się o szyby
- wypływamy z Grenville Harbour 23.01.2014
- ołowiane chmury and D’Urville Island
- lewą burtą mijamy D’Urville Island
- turkusowe wody Croisilles Harbour
- zielone otoczenie Croisiles Harbour
- Hanuś podnosi kotwicę w Croisilles Harbour
- zielone wzgórza na północ od Nelson
- wzburzona Zatoka Tasmana
- płyniemy pod 30 węzłowy wiatr do Nelson
- wpływamy do mariny w Nelson
- Katharsis na szczycie kei w marinie w Nelson
- Mariusz na kei w Nelson, w tle Katharsis II
- uprawy w okolicach Matueka
- widok z Takaka Hill Road na Góry Tasmana
- Golden Bay widziana z Takaka Hill Road
- owce z Golden Bay
- widok na zielone wzgórza z plaży w Golden Bay
- pastwisko nieopodal plaży w Golden Bay
- pusta plaża Złocistej Zatoki
- Hania w Golden Bay
- Hanuś szykuje piknik na plaży w Golden Bay
- Mariusz z gorącą zupą na pikniku w Golden Bay
- na plaży w Golden Bay jesteśmy sami
- Hania i Mariusz
- Hanuś pozuje do zdjęć z nowozelandzkimi owcami
- owieczki na paswisku
- kapuściane drzewa
- zza zielonych koron wyłaniają się wydmy i Morze Tasmana
- zielone wzgórza na północnym krańcu Golden Bay
- Mariusz w drodze na Wharariki Beach
- Hania i Mariusz na Wharariki Beach
- Hanuś
- wydmy z Wharariki przypomniały mi te z Łeby
- skały na plaży Wharariki cz.1
- skały na plaży Wharariki cz.2
- Mariusz zagląda do jaskiń
- bujna zieleń przy wydmach Wharariki Beach
- Mariusz w drodze powrotnej z Wharariki Beach
- otwieramy bramę, żeby wjechać na Cape Farewell
- łuk przy Cape Farewell
- Hanuś przy Cape Farewell
- Farewell Spit – odpowiednik naszego Helu w Golden Bay
- góry nad Golden Bay
- główna ulica w Matueka
- Hanuś zadowolona z zapasu ziół
- Michał już z nami na pokładzie Katharsis
- ołowiane chmury nad Nelson – niedziela 26.01.2014
- Mariusz wyprowadza Katharsis z mariny
- zajmowaliśmy cały szczyt kei F
- zostawiamy marinę w Nelson za rufą
- Misiu zdejmuje odbijacze
- ruszamy do Fiordlandu – wtorek 28.01.2014 1915
- latarnia morska w porcie w Nelson i zakotwiczone przy niej jachty
- Mariusz i Misiu klarują jacht do płynięcia
Leave a Reply