Druga doba żeglugi do Fiordlandu upłynęła nam spokojnie przy pomrukach silnika. Cały czas utrzymuje się słaby wiar od dziobu, czyli południowo-zachodni pozwalający nam przy pomocy naszego dieselgrota zbliżać się sprawnie do celu z prędkością około 6-8 węzłów. Nie są to może wymarzone warunki żeglarskie, ale przy dominujących w tym rejonie bardzo silnych wiatrach południowo-zachodnich (30-50 węzłów) układ, który się wytworzył traktujemy jak prezent od Neptuna.
W ciągu dnia zbliżyliśmy się do lądu, by z bliska podziwiać Alpy Południowe. Płynęliśmy w odległości kilkunastu mil od lądu, kiedy o świcie zza chmur wynurzyły się fragmenty ośnieżonych szczytów. Widok zapierał dech w piersiach, ale rozpościerająca się nad i przed nami gruba pierzyna dawała nikłe nadzieje na odsłonięcie kurtyny i zaprezentowanie uroków tego miejsca. Mariusz, nie tracąc nadziei, skręcił nasz jacht w kierunku brzegu. Warto było. Chmury przed południem zaczęły leniwie rozchodzić się. Wyrastające na ponad 3 tys. m n.p.m. masywne szczyty Gór Tasmana (3498 m n.p.m) i Cooka (3754 m n.p.m.) oraz szeroki i schodzący wnet do Morza Tasmana Lodowiec Franza Josefa niezwykle mnie oczarowały. Nowa Zelandia pokazała nam dzisiaj swoje kolejne wspaniałe oblicze. Przyroda tego zakątka świata jest przepiękna!
Widowisko skończyło się, kiedy otoczyła nas nagle gęsta mgła. Tak to tu już jest z tą pogodą. Na szczęście, tak jak się niespodziewanie pojawiła, po dwóch godzinach wyswobodziła nas ze swej otuliny. Została za rufą, przypominając swym wyglądem ciężką chmurę zsuniętą z gór i leżącą na wodzie.
Jest 31 stycznia 2014 godzina 0600. Nasza pozycja: 44st34’S i 167st47’E. Jesteśmy przy wejściu do Milford Sound, czekając na wysoką wodę, by wpłynąć do wnętrza fiordu.
PS. Zdjęcia umieszczone w galerii z dopiskiem MB zrobił Michał.
- sztauowanie lodówki MB
- Mariusz przy pracy
- Misiu łapie kontakt z Polską
- delfin wyskakujący przy burcie Katharsis
- delfin na tle Alp Południowych
- delfiny i góry widziane z pokładu Katharsis
- Mariusz i Hania na tle Alp Południowych
- Franz Josef Glacier
- Michał i Mariusz na tle lodowca Franza Josefa
- śniadanie w kokpicie
- łapiemy kadry MB
- nasza pozycja w czwartek 30.01.2014 o 1300 MB
- Hanuś przy pracy MB
- Misiu fotografuje Alpy
- kapitan podziwia widoki
- szczyty Alp Południowych Nowej Zelandii przykryte chmurami
- Mount Cook 3754 m n.p.m
- Góra Tasmana (z lewej) i Cooka (z prawej)
- z lewej strony czai się mgła
- albatros delikatnie dotykający skrzydłem fali
- kuter rybacki poławiający na Morzy Tasmana u podnóży Alp Południowych 30.01.2014
Od kilku dni zaglądam na Twojego bloga i z duża przyjemnością czytam relacje pobytu z kolejnych fantastycznych miejscach i oglądam zdjęcia. Gratuluję wytrwałości i skrupulatności w dokumentowaniu. Ciągle sobie obiecuję, że już teraz będę pisała dziennik pokładowy z naszych podróży, ale zawsze coś staje na przeszkodzie. Myślę sobie, że jak już przeprowadzimy się na jacht, będę miała mniej wymówek. Na razie, pozdrawiam z wiosennego Wrocławia i proszę o więcej – wpisów 🙂 oraz praktycznych informacji (dotyczących marin, cen) dla żeglarzy i ich kobiet (o gotowaniu, zaopatrzeniu itp.)
Hanuś, z okazji Twoich urodzin życzymy Ci wszystkiego najlepszego! Dużo zdrowia, radości, miłości i pomyślnych wiatrów 😉
Taaa… A mnie nie pozwolono wyjechać na 3 ( trzy dni) na nartki do Białki . Ale za to dzięki Wam mogę obejrzeć Alpy Południowe. Chociaż tyle.