Przez Marovo do Gizo


Kilka tygodni przeleciało bez żadnych wieści od nas… Zdążyły wymienić się załogi na Katharsis, jacht poznawał wody między Wyspami Salomona, nawet na trzy tygodnie zakotwiczył w Gizo pod opieką Misia, a teraz odwiedza Luizjady w Papule Nowej Gwinei w drodze do Australii.

Z takimi zaległościami nie ma mowy o relacjach na bieżąco z pokładu Katharsis… Ale postaram się przygotować kilka retrospektywnych wpisów, by opowiedzieć i pokazać co się u nas działo.

 

Po odprawie w Honiarze i przyjęciu Misia na pokład mieliśmy jeszcze 5 dni przed wyjazdem rodzinki na pokręcenie się po Wyspach Salomona. Mariusz postanowił zabrać nas do malowniczej Laguny Marovo. Słynie ona z rewelacyjnych miejsc nurkowych z bardzo bogatym życiem podwodnym i przejrzystą wodą. Na pierwsze miejsce postoju wybraliśmy północną część laguny przy Lunalihe Island. Niestety woda była mętna i nie zachęcała do zejścia pod wodę. Mieszkańcy mówili nam, że jest to przejściowa sytuacja i za kilka dni wszystko miało wrócić do normy. Podejrzewaliśmy, że za zamieszaniem w wodzie stoi Łysy… Do pełni pozostawały dwa dni i silny wpływ księżyca powodował nagromadzenie planktonu w lagunie. To nasza teoria, ale rzeczywiście, gdy przypłynęliśmy do Morovo drugi raz – na początku września woda była kryształowo czysta.

Na nurkowanie w Lunalihe Passage nie zdecydowaliśmy się tym razem, za to nie obeszło się bez plażowania na bezludnej wyspie i kąpielach w ciepłych wodach laguny.

Po jednym dniu spędzonym przy Lunalihe przenieśliśmy się na południowy kraniec laguny, w okolice wyspy Bareho. Od spotkanych na Fidżi Australiczyków – Sary i Brenta, mieliśmy informację, iż znajduje się tam wąski kanał w rafie, którym można przedostać się na zewnątrz na świetnego nurka. Miał nas tam zabrać mieszkaniec wioski – lokalny artysta Aldio. Rzeczywiście jak tylko rzuciliśmy kotwicę pojawił się on na swojej małej łódce motorowej, by zaproponować nam wycieczkę. Chcieliśmy umówić się na następny dzień, gdyż było już późne popołudnie. Niestety było to piątkowe popołudnie, a w sobotę nie było mowy o wycieczkach do wioski, czy nurkowaniu, gdyż jest to dla mieszkańców wioski dzień święty i nikt nie pracuje. Zmobilizowaliśmy się i jeszcze tego popołudnia popłynęliśmy na nurka. Sama wyprawa wąskim kanałem przez dżunglę do niewielkiej wewnętrznej laguny była wspaniałą przygodą. A nurkowanie w kanionie prowadzącym z laguny na zewnątrz rafy było fenomenalne!!!

Podczas, gdy Mariusz, Tomek i ja popłynęliśmy z Aldio na nurkowanie, nasza ekipa na Katharsis przeżyła najazd dzieciaków i młodzieży z wioski. Przypływali niewielkimi drewnianymi łódeczkami, które topiły się, gdy nie wybierano z nich na bieżąco wody. Basia zaczęła rozdawać słodycze i po chwili zasypywana została pięknymi muszlami. Udało jej się nawet wyhandlować kilka limonek. Było przy tym mnóstwo śmiechu i radości – zarówno na Katharsis, jak i wśród naszych gości. Komicznie wyglądało, gdy zajęci rozkoszowaniem się lizakami wioślarze zapominali o wybieraniu wody ze swoich łódek i zaczynali wraz z nimi zanurzać się w lagunie. Wystarczyło jednak wyskoczyć z łódki, obrócić ją by wylać wodę i można było wskakiwać na pokład.

Następnego dnia Mariusz nie mogąc skorzystać z pomocy Aldio ze względu na sobotnie świętowanie w wiosce zabrał część naszej ekipy na wycieczkę pontonem. Nie było to łatwe zadanie, gdyż wody w kanale było momentami po kolana. Wszyscy musieli wysiadać i przepychać ponton na niskiej wodzie. Jednak urok tego miejsca wart był podjętego wysiłku.

Bezroskie chwile w Lagunie Marovo szybko upływały i czas było ruszać do Gizo, by przygotować się do długiej podróży do kraju. W drodze z Morovo do Gizo zatrzymaliśmy się na noc przy północnym brzegu Wyspy Tetepare. Nie było tam naturalnej zatoki, jednak udało nas się zakotwiczyć blisko plaży przywiązując cumę rufową do brzegu. Z przewodnika wiedzieliśmy, że w okolicy naszego kotwicowiska znajduje się jezioro zamieszkałe przez stada krokodyli. O długim moczeniu się w wodzie i snorklowaniu przy brzegu nie było mowy, ale nie mogłam odmówić sobie krótkiej kąpieli przy rufie Katharsis. Moje siostrzenice, które dzielnie pomagały nam przy cumowaniu wskoczyły ze mną. Z pokładu reszta ekipy rozglądała się nerwowo, czy nie zbliżają się do nas jakieś okrągłe oczka unoszące się przy powierzchni wody.

Na porządki i pakowanie zaplanowany mieliśmy jeden pełny dzień w Gizo. Udało się też na chwilę wyskoczyć do miasta, by zobaczyć stolicę Zachodniej Prowincji. Jednak upał sięgający ponad 45 stopni skłaniał bardziej do posiedzenia przy zimnym piwie w knajpie nad wodą, niż biegania po rozpalonych ulicach Gizo. Wyspy Salomona żegnały nas przepiękną, słoneczną pogodą i upałem.

Kategorie:Morza i Oceany, Oceania, Pacyfik, Wyspy Salomona

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: