Nasz pobyt na Wyspach Salomonach był niezwykle intensywny. Udało nam się odwiedzić kilka interesujących miejsc w okolicach Gizo, zaliczyć fantastyczne nurkowania, zetknąć się z tamtejszą kulturą i powiększyć kolekcję naszych pamiątek z podróży. Pogodę mieliśmy istnie wakacyjną. Do tej pory nigdzie na Pacyfiku nie zdarzyło się, by przez ponad tydzień mieć idealną pogodę nurkową, czyli słoneczną i bezwietrzną. Minusem takiej aury, poza męczącym upałem, był brak możliwości postawienia żagli i pokazania Magdzie, Markowi i Marcinowi, którzy byli pierwszy raz na Katharsis, jej prawdziwego i pięknego oblicza.
Czas nas naglił. Jeszcze 11 września pływaliśmy i nurkowaliśmy w Morovo Lagoon, chcąc maksymalnie wykorzystać czas i w nocy popłynęliśmy do Gizo. Wyjeżdżająca ekipa (Magda, Marek, Marcin i Michał) zdążyła na poranny samolot, a nas już witały Magda z Kasią. Od kilku dni były w Gizo ciesząc się salomońskim ciepłem i słońcem. Kaśka dołączyła do nas, by wspólnie pożeglować do Australii. Magda spędziła z nami dwa dni w Gizo, po czym wróciła do Polski.
Wyspy Salomona opuściliśmy 15 września. Miejsce to było jednym z ciekawszych odwiedzonych przez nas na Pacyfiku. Podwodny świat, spotkania z tutejszymi mieszkańcami i zetknięcie z salomońską kulturą wywarło na nas duże wrażenie. Ludzie żyją tu niczym w raju – otaczają ich wspaniałe widoki, turkusowa woda, mnóstwo słońca, bogate życie świata podwodnego. Jednak często jest to wszystko co posiadają. Żyć jak przodkowie, mając świadomość istnienia nowego świata musi być trudne. Tym bardziej, że docierają tu informacje o postępie cywilizacyjnym, a oni są zawieszeni gdzieś pomiędzy przeszłością a nowym światem i nie mogą tego zmienić. Prowincja Zachodnia, czyli Gizo oraz okolice i tak wypadały całkiem nieźle, jeśli chodzi o zamożność mieszkańców. Świadczy o tym chociaż fakt, że prawie wszystkie dzieciaki w wioskach były poubierane. Na południu Guadacanal, naszym pierwszym przystanku na Wyspach Salomona, sytuacja mieszkańców wyglądała znacznie gorzej. Dzieci po zdjęciu mundurków po powrocie ze szkoły nie miały często co na siebie ubrać i widać było, że je to krępuje. Cieszyłam się, gdy mieszkańcy starali się z nami w jakiś sposób handlować, sprzedając nam na przykład trzy kokosy do picia. My mogliśmy się im odwdzięczyć ubraniami, naszą żywnością, materiałami szkolnymi. Była to wymiana, a nie rozdawanie. Myślę, że dla tych ludzi to też było ważne, gdyż mogli w ten sposób zachować honor. Staraliśmy się także zawsze kupić jakąś muszlę, czy rękodzieło. Sprzedaż przepięknych mahoniowych, hebanowych lub kamiennych rzeźb, w które włożono niezwykle dużo pracy były praktycznie jedynym dochodem mieszkańców. Zetknięcie z ludźmi, którzy poza kawałkiem ziemi i domu z liści palmowych nic nie mają, było momentami przygnębiające i zmusiło mnie do refleksji oraz przyjrzenia się sobie oraz mojemu światu.
- powrót do Gizo 11.09.2014 ZS
- Magda wybrała koję pod gołym niebem ZS
- wschód słońca nad Gizo ZS
- lampka szampana za udany rejs ZS
- za udany rejs ZS
- Magda, Marcin, Marek i Michał wyjeżdżają ZS
- Marek, Marcin i Magda na lotnisku w Gizo
- polecieli
- Katharsis w Gizo na tle Wyspy Kolombanga ZS
- pomost i bar w Sanbis Resort
- Mariusz, Magda i Kasia w Sanbis Resort w Gizo
- Hanuś i Mariusz ZS
- Kuba w paszczy krokodyla ZS
- na kolacji w Sanbis Resort ZS
- na pikniku 13.09.2014 ZS
- Kasia z Hanią ZS
- menu piknikowe iście królewskie – homary i ryba ZS
- Zbyszek na wakacjach
- luzak z Gizo PK
- kura na niedzielny obiad PK
- stragan z używkami ZS
- na targu rybnym w Gizo 15.09.2014 ZS
- prosto na patelnię ZS
- Mariusz dźwiga kupionego na targu tuńczyka ZS
- dziewczynki na kei w Gizo ZS
- mała miss ZS
- żegnają nas dzieciaczki
- tuńczyk złapany po wypłynięciu z Wysp Salomona 16.09.2014
- brawo bracie
- sashimi prosto spod noża na talerz
Ja rónież rzadko bywam na tego typu blogach jednak tak jak przedmócy muszę powiedzieć, że zdjęcia mnie po prostu urzekły. W sumie wolę nie patrzeć jak inni mają czas i pieniądze, żeby podróżować, ponieważ jest mi głupio, że ja nie mogę sobie zbyt często, na takie podróże przynajmniej zagraniczne pozwolić. Świetne zdjęcia naprawdę i jeszcze raz gratuluję.
strasznie zazdroszczę! świetne zdjęcia i pewnie jeszcze więcej super wspomnień.
witam
Świetne zdjęcia, często bywam na blogach podróżniczych, ale ten też mi przypadł do gustu. Wyspy na Pacyfiku są piękne.Muszę przyznać , że naprawdę dopisała Panu pogoda, pacyfik ma zmienne prądy i potrafi czasami nieźle namieszać z pogodą. Jeszcze raz gratuluję zdjęć.Pozdrawiam
niezla ekipa, wszyscy imie na M 😀
wspaniale zdjecia, szczesliwi ludzie, piekne miejsce – czego chciec wiecej 🙂 az mi sie wakacji zachcialo, a musze czekac do konca grudnia 😉
Witam
Zdjęcia naprawdę są fantastyczne. Oglądając je widzę pełną pasję i zaangażowanie w to wszystko. Ludzie nie mają czasu ani perspektyw do zwiedzania świata a przecież jest takie piękny.
Pozdrawiam
Zazdroszczę Wam bardzo takiego wypadu. Musiało być na prawdę fantastycznie. Z chęcią sam zabrałbym bliskich i zaserwowałbym im taką wycieczkę ale na pewno to wszystko kosztuje. Nie baliście się o choroby tam panujące? Pomyśleliście o tej kwestii wtedy? Bo chyba jakieś ryzyko występowało.
Przed wejściem w strefę malaryczną i podczas pobytu braliśmy Malarone, a na co się dało, to się zaszczepiliśmy. Na szczęście za dużo komarów nie spotkaliśmy – urok przebywania na jachcie. A na pokarmowe historieno cóź – dokładne mycie owoców i warzyw, a mięs lokalnych nie jadaliśmy. Mieliśmy zapasy w Nowej Zelandii i opieraliśmy dietę głownie na rybach oceanicznych. Jakieś małe zatrucia i tak się zdarzały, ale nic poważnego.
już niedługo minie Ci 5 lat jak żyjesz na Katharsis II 🙂
A z tym FB to dobry pomysł, może niezbyt komercyjna ale jaki kontakt by był.
No już niedługo 5 latek! A co do FB, to jakoś się wzbraniamy. Z blogiem mamy sporo roboty, a u jeszcze dodatkowo coś na FB trzeba by wrzucać. Pozdrowienia dla Ciebie Julo i Ewki!
Hanuś,Mariusz może profil na Facebook -u ? Przekaz szedłby jeszcze szerzej w świat a i kontakt z otoczeniem byłby łatwiejszy 🙂
Jakoś wciąż bronię się przed FB. A przy braku stałego dostępu do normalnego Internetu (często bazujemy na satelitarnym), ciężko być na bieżąco na FB. Pozdrawiam z Brisbane!
Cześć, pozwalam sobie na taką formę grzecznościową ponieważ po dość długim okresie obserwacji waszego blogu i kilku zamienionych “elektronicznie” słowach czuję minimalną znajomość z wami , oczywiście to wszystko w przenośni 😉 staram się na bieżąco śledzić wasz blog i dawać znać , że jesteście czytani choćby poprzez symboliczny przycisk “Lubię” 🙂 Mam pytanie i jednocześnie prośbę, być może na wyrost ale zawsze warto zapytać…. czy można liczyć na szepnięcie słówka jak już będziecie “gdzieś” w Polsce na jakimkolwiek oficjalnym spotkaniu tak żeby porozmawiać z wami “face to face” ? Z góry dziękuję za odpowiedź , Piotr 🙂
Hej 🙂 Hanuś przerwa w rejsie ? Co słychać u załogi ? Od dłuższego czasu cisza …