Od osiągnięcia mety regat Sydney Hobart upłynęło już kilkanaście dni. Można powiedzieć, że to mnóstwo czasu, szczególnie patrząc na szybkość przepływu informacji. Jest trochę tak, że gdy na bieżąco nie przekazujesz co się u Ciebie dzieje, to jakby ciebie nie było. Często spotykam się z głosami, że relacje wysłane z opóźnieniem nie mają tak dużej wartości jak te słane „na gorąco”. Nie jest to już ciekawa informacja, bo dzisiaj tylko ta przekazywana na bieżąco się liczy. Wiem, że tak jest, ale nie zawsze znajduję czas i refleksję, żeby usiąść i napisać tekst oraz dobrać zdjęcia. W takich chwilach zazdroszczę wielkim odkrywcom sprzed wieków, którzy podróżowali, poznawali, starali się zrozumieć, analizowali, spisywali swoje relacje i potem się nimi dzielili.
Dla mnie czas od zakończenia regat do teraz był nieprawdopodobnie szybką smugą w czasoprzestrzeni, niczym kometa spadająca podczas gwieździstej nocy. Mam wrażenie, że dopiero co mijamy metę i spotykamy się ze wspaniałym przywitaniem. Już na wodzie z pontonu witają nas Michały z jachtu Cristal, a z nabrzeża dobiegają nas okrzyki sióstr Anny i Małgorzaty oraz Agnieszki z Konradem – „biało-czerwoni” … oraz powiewający w światłach latarni orzeł. Nikt z nas nie spodziewał się takiego powitania. A najbardziej wzruszające było to, że gdy po rzuceniu cum zaczęliśmy dziękować za powitanie, usłyszeliśmy: „to my dziękujemy Wam”. Startując z Sydney czuliśmy, że jesteśmy na końcu świata i robimy coś nieprawdopodobnego. A tu nagle w Hobart, w jeszcze dalszym zakątku świata, spotkało nas tyle ciepła ze strony Polaków. Ale to było tylko preludium, gdyż w następnych dniach dochodziło do kolejnych spotkań, których nie zapomnimy. Podczas pobytu w Hobart poznaliśmy cudownych ludzi. Pierwszy kontakt z pewnością zawdzięczamy siostrom Małgorzacie i Annie, które nie tylko nas przywitały na mecie, ale także zorganizowały noworocznego grilla na Mt.Wellington, angażując w to Polonię. Renata z Jackiem podjęli się przygotowania lokalnych smakołyków dla dwóch polskich załóg, a siostry z Elą i Mirkiem poświęcili nam czas pokazując okolicę.
Dzięki Jackowi, który odwiedził nas w porcie, dowiedzieliśmy się o istnieniu polskiego sklepu na Tasmanii i poznaliśmy jego właściciela Ziggiego. Ania z Marcinem, którzy wpadli do nas pierwszego dnia po dopłynięciu, stali się naszymi przewodnikami i towarzyszyli niemalże codziennie. Ania poświęciła nam czas pomagając w przygotowaniach do kolejnego rejsu. Uczestniczyła w przyrządzaniu mięsnych zapraw, pomimo, że od wielu lat jest wegetarianką!
Te kilkanaście dni pobytu w Hobart to czas spędzony z ludźmi. Wiem, że Tasmania jest niezwykle ciekawym miejscem i jest tu wiele do zobaczenia, ale może następnym razem… Z wizyty na tym krańcu świata zachowam wspomnienie spotkań ze wspaniałymi ludźmi. Intersujące okazały się nowe relacje, ale niezwykle istotne były momenty refleksji i wspominania wspaniałych chwil, które przeżyliśmy w naszym gronie podczas wyścigu z Sydney. Po tak wielkim wydarzeniu, nie dało się od razu przejść do porządku dziennego. Dla mnie udział w regatach Sydney Hobart był naprawdę czymś wspaniałym. Spełniło się moje kolejne wielkie żeglarskie marzenie!!! Każdy z ekipy Katharsis mocno przeżywał to co razem osiągnęliśmy. Mariuszowi po raz kolejny udało się stworzyć zgraną załogą i poprowadzić nas przez niesamowitą przygodę.
Zakończyliśmy sukcesem jedno wielkie wyzwanie i dokonaliśmy dla nas czegoś wyjątkowego, a już czas szykować się do kolejnej wielkiej przygody…
Ostanie tygodnie, to poza miłymi spotkaniami, także czas ciężkiej pracy i przygotowań do następnego wyzwania, jakie przed nami i jachtem stawia kapitan. Czeka na nas groźne, mroźne i pokryte wciąż jeszcze lodem Morze Rossa. Możliwe, że będzie to najtrudniejsza z naszych dotychczasowych wypraw. Jednak doświadczenie zdobyte podczas przygotowań do przepłynięcia Oceanu Spokojnego i zdobycia Hornu „z Pacyfiku na Atlantyk” oraz pokonanie Przejścia Północno-Zachodniego pomagają nam niezmiernie w tych pracach. Przystosowanie jachtu oraz zaprowiantowanie dla kilkuosobowej załogi na ponad dwa miesiące jest zadaniem, które wykonujemy według ułożonego planu z dużą wprawą.
Prace dobiegają końca. Czekamy jeszcze tylko na dostawę specjalnego arktycznego paliwa, którego pozyskanie w środku astralnego lata (mówimy o 4 tonach tej cennej cieczy) okazało się bardziej skomplikowane, niż przypuszczaliśmy. Ale i to nasz kapitan zorganizował i jutro ostatni element przygotowań, czyli tankowanie. Będzie można oddać cumy i pożeglować ku groźnym wodom Oceanu Południowego.
- dziób zwycięskiej jednostki Wild Oats XI
- pokład Wild Oats XI
- Wild Oats XI i Rio 100
- Irek i Comanche w Hobart
- Comanche, dziób Katharsis i kabestany Rio 100
- Katharsis w doborowym towarzystwie w Hobart
- Ragamuffin 100
- pomimo złamanego bomu walczyli do końca
- Rio 100
- Katharsis II po regatach
- Roger Hickman – zwyciężca 70 regat Sydney Hobart
- zwycięzcy poszczególnych dywizji
- wjeżdżamy na Mt. Wellington – pierwszy postój
- wjeżdżamy na Mt. Wellington – kolejny przystanek
- widok ze szczytu Mt. Wellington
- panorama Hobart z Mt. Wellington
- na Mt.Wellington
- wejście do rzeki Derwent prowadzące do Hobart
- na szlaku z siostrą Anną
- Maćka z Adaśkiem
- cel spaceru
- Wojtek, Tomek i Misio na noworocznej wycieczce na Mt. Wellington
- wallaby (mały kangur) spotkany przy drodze
- wallaby ucieka w podskokach
- Irek skacze niczym kangur
- zadumany Mariusz
- Kama z moją małą ulubienicą Matyldą podczs wycieczki na Mt. Wellington
- butki z festynu na Salamanca w Hobart
- pokazy akrobacji na festiwalu w Hobart
- na spotkaniu w domu ZIggiego
- Anka na topie masztu
- Ania wegetarianka pomaga nam przygotować weka na wyprawę
- Wojtek szykuje mięso do weków
- Misio z Doktorem pakują masło na wyprawę
- w marine w Prince of Wales Bay
- suszymy warzywa przed zasztauowaniem na pokładzie
- prezent od Ziggiego – przepyszny pstrąg oceaniczny
- Ela z Doktorem podczas spotkania z Polonią na Katharsis
- siostry Małgorzata i Anna z Hanią na Katharsis II
- Ania przygotowała dwa torty Pawlowej na spotkanie
- Janek opowiada o złowionych przez siebie abalone
- Janek szykuje dla nas abalone
- rośnie młody miłośnik żeglarstwa – Eryk z mamą Dorotą
- wszyscy patrzą na siostrę Annę
- siostra Anna na topie masztu Katharsis II
- siostra Małgorzata gra dla nas Barkę
- Wedgetail, który stracił kawałek masztu w ostatnim dniu regat
- Katharsis II
- Hanuś z kangurem w sanktuarium zwierząt Bonorong
- Hanuś karmi kangura
- mały żarłok porwał torebkę z karmą
- odpoczywające kangury w Bonorong
- mały wombat uratowany z wypadku na autostradzie
- wombat tulący się do opiekuna
- koala z Bonorong
- koala podczas wycieczki w jego parku
- koala po robocie, czyli wycieczce turystów MB
- kolczatka autralijska
- diabeł tasmański
- Katharsis II w popołudniowym słońcu w Prince of Wales Bay Marina
- Mariusz szykuje ucztę mięsną dla załogi
- tasmańskie obżarstwo
- warzywa czekają na zasztauowanie, by popłynąć na Morze Rossa
Nic nie zastąpi zgranej załogi a dzięki waszym przeżyciom – nam , tu na lądzie rysują się marzenia o wyprawach .
Dobrze , że mogę sobie czasem o tym pośpiewać – wtedy płynę z Wami …
STOPY…
Śledzę Was. Powodzenia.
Cudowny jacht, rewelacyjny kapitan, niezapomniana załoga…Płyńcie kochani i wracajcie szczęśliwie:). Ale Wam zazdroszczę:) buziole!!!
Super 🙂 zazdroszczę takich wypraw 🙂 pozdrawiam i życzę szczęścia w kolejnych przygodach!
Kochani! Jestem z Wami myślami cały czas. Zróbcie co macie do zrobienia i wracajcie szczęśliwie!