Mariusz:
Nasz tegoroczny rejs po wyspach Papui Nowej Gwinei zbiegł się z setną rocznicą badań tego obszaru przez Bronisława Malinowskiego. Podczas trzech kolejnych wypraw w latach 1914 – 1918 poznawał życie i obyczaje tutejszej ludności, w szczególności mieszkańców Archipelagu Trobriandów. Międzynarodowy rozgłos przyniosła mu książka „Życie seksualne dzikich”, która rozsławiła na cały świat imię Trobrianczyków, jako wyznawców wolnej miłości. Nie mniej ważną pozycją była książka „Argonauci Zachodniego Pacyfiku” opisująca szerzej ludy zamieszkujące wyspy wschodniej Papui, a w szczególności rytuał kula. Tradycja kula trwa do dziś i ciągle jest kultywowana przez wyspiarzy. Krąg kula (w uproszczeniu) obejmuje wpływem wyspy leżące na wschód od Milnie Bay (w tym Samarai), część Wysp D’Entrecasteaux (z głównym ośrodkiem na Dobu), Wyspy Amphlet, Trobriandy, Wyspy Marchala Benetta, Woodlark i Luizjady. W ramach rytualnych wymian krążą między wyspami naramienniki z białych muszli mwali i naszyjniki z czerwonych muszli soulava (bagi). Bagi wędrują w kierunku zgodnym ze wskazówkami zegara, w kierunku przeciwnym wędrują mwali. Te cenne przedmioty przekazywane są z rąk do rąk i zawsze pozostają w kręgu, zgodnie z zasadą: raz w kula, zawsze w kula. Ceremoniałowi wymiany towarzyszą obrzędy i przy okazji normalny handel.
Trombriandów nie mogło zabraknąć na trasie naszej żeglugi. Zwłaszcza, że wieźliśmy ze sobą podarunek dla naczelnego wodza Pulayasiego ufundowany przez Aleksandrę Gumowską, autorkę niezwykle ciekawej książki „Seks, betel i czary. Życie seksualne dzikich sto lat później”. Podarunkiem tym miała być świnia, na szczęście dla nas, w formie pieniężnego ekwiwalentu. Ale do Trobriandów i naczelnego wodza jeszcze wrócimy.
Ten obowiązkowy przystanek samoistnie wytyczył naszą trasę szlakiem kula. Płynąc zachodnią stroną Normanby, Cieśniną Dawsona rozdzielającą Normanby i Ferguson na Dobu i dalej wzdłuż Wyspy Sanaroa weryfikowałem opis trasy Malinowskiego zawarty w „Argonautach …” z rzeczywistością. Tak niewiele się zmieniło w ciągu ostatnich 100 lat. Przyroda w zasadzie taka sama, dzika i nieskażona postępem cywilizacyjnym. Wzdłuż brzegów rzadko rozsiane wioski z tradycyjnym budownictwem, domami z drewna krytymi liśćmi palmowymi. Tylko od czasu do czasu widok łodzi motorowej lub żelaznego domu, jak nazywa się chatę pokrytą blachą falistą, przypominały nam, że nie przenieśliśmy się w czasie.
Po opuszczeniu Dobu, a przed dopłynięciem na Trobriandy chciałem zatrzymać się przy jednej z wysp Amphlet. Rozciągają się na płytkich i nie zmapowanych wodach pełnych rafowych zasadzek na północ od Ferguson. Są niezwykle urokliwe, chociaż opinia o ich mieszkańcach nie należy do najlepszych. Już Malinowski pisał, że uważa się ich za skąpców. Mój wybór padł na Uama i Tewara, dwie niewielkie wysepki leżące na północ od Sanaroa. Leżą na granicy głębokiej na kilkaset metrów wody i płytkiej, na której znajdują się Amphlet. Dawało to nadzieję na zrobienie naszego pierwszego nurka w tym rejsie. Dodatkowej pikanterii dodawało twierdzenie Malinowskiego, że zgodnie z jedną z legend Tewara jest kolebką tradycji kula.
Do wysp dopłynęliśmy późnym popołudniem. Okazało się, że z kotwiczeniem nie będzie tak łatwo. Północna strona obu wysp dawała nam schronienie przed zafalowaniem ale otoczona była rafą, która dosyć stromo opadała na dno, 60 – 100 metrów głębokie. Po mozolnych poszukiwaniach udało nam się znaleźć przy pomocy sonaru w miarę łagodny stok i mogliśmy rzucić kotwicę na 30 metrach i dać jej trzymanie będąc dowiązanym, tak jak w fiordach, rufą do drzewa na lądzie. Operacja powiodła się. Mimo, że stanęliśmy przy niezamieszkałej wyspie Tewara, nie musieliśmy długo czekać na odwiedziny gospodarzy z Uama. Jak się okazało, według nich to ich wyspa powinna nazywać się Tewara, co bardziej zgadzało by się z tym co pisał Malinowski, a nie z dzisiejszymi mapami.
Spędziliśmy w tym miejscu dwa przeurocze dni. Po raz pierwszy nigdzie nie musieliśmy gonić. Mogliśmy przeprowadzić szkolenie nurkowe i zainteresować naszą pasją do obserwowania życia podwodnego Olę i Janka. Agata po pierwszej próbie stwierdziła, że jej czas jeszcze nie nadszedł i preferuje bezpieczne pływanie z maską i fajką. Na szczęście dla niej płytka rafa była wyjątkowo urozmaicona i bogata w życie.
Jeszcze pierwszej nocy zostaliśmy zasypani dziesięcioma langustami złowionymi dla nas przez Kenfila i kilku chłopców z wioski. Po raz pierwszy dokonywaliśmy wymiany darów w zupełnych ciemnościach. Kenfil szczególnie polubił Janka (bez podtekstów), nazwał go swoim przyjacielem, co zakończyło się wymianą adresów i obietnicą wysłania listów z Polski.
Pobyt w wiosce należał do wyjątkowo udanych. Zostaliśmy przywitani przez całą niedużą społeczność Tewara (lub jak podają mapy Uoma). Na naszych szyjach zawisły naszyjniki ze świeżych kwiatów. Naszym przewodnikiem był Lesta, jednak przez cały pobyt towarzyszyła nam większość mieszkańców. Poznaliśmy pastora budującego nowy dom, który wraz z innym mężczyzną jest handlarzem kula i przedstawicielem wyspy w tym rytuale. Handlarz kula dumnie zaprezentował nam naramiennik otrzymany z Trobriandów. Poza wioską położoną u podnóża góry i piękną plażą, pokazano nam najwyższe wzniesienie na wyspie. W upale wspięliśmy się na wzgórze, z którego rozpościerał się zapierający dech widok na wioskę, Wyspy Amphlet i leżącą nieopodal rafę z malutką wysepką pośrodku, przy której chcieliśmy zrobić jeszcze jednego nurka. Wszędzie, gdzie się udawaliśmy towarzyszyła nam gromada mieszkańców, dzieciaków i nasz przewodnik Lesta. Nie zabrakło tradycyjnej już wymiany plonów z ogrodów na nasze przyziemne dary. Ten pobyt na długo zostanie nam w pamięci. To ciepłe i miłe przyjęcie przypomniało nam pobyt na Panasia Island na Luizjadach.
- ryba na haczyku
- duża sztuka była
- Wyspa Ferguson w chmurach
- południowo-zachodni cypel Wyspy Tewara
- wioska na Tewara
- pomiędzy wyspami Tewara i Uama widok na Ferguson Island JK
- Czajka asysytuje nam z pontonu ZS
- wiązanie rufy do brzegu
- ekipa desantowa
- wita nas przedstawiciel z wioski z Tewara
- komitet powitalny się powiększa ZS
- rozmowy z mieszkańcami pobliskiej wyspy ZS
- na pirogach wracają do wioski
- Agata rozwiesza pranie JK
- odbicie Wyspy Uama JK
- to co zostało z naszej lobsterowej uczty JK
- przygotowania do pierwszego nurka
- Olka rusza na podbój Oceanu
- uśmiech do obektywu
- Janka pierwszy skok do wody w sprzęcie nurkowym
- pierwsze zanurzenie
- rafa przy Uama Island
- kolacja homarowa w przepięknej scenerii
- maluchy z wioski
- kto wymyślił ten strój?
- Czajka gotowa na nurka
- Hania i Czajka gotowe na zunurzenie
- Kenfil na swojej żaglówce
- zwijanie żagla
- dopływamy do wioski przy Tewara Island
- mieszkańcy schodzą się na plażę
- Janek ze swoim przyjacielem Kenfilem i jego dziećmi
- jesteśmy witani we wiosce kwiatami
- każdy dostaje naszyjnik z kwiatów
- ależ to cudnie pachnie
- Olka z Agata rozdają słodycze
- dekoracja Zbyszka
- domy we wiosce
- nowy dom pastora w budowie
- wesoła ferajna ZS
- Czajka przy dzwonach kościelnych
- ale mamy piękne naszyjniki
- Mariusz wśród mieszkanek wioski ZS
- znacznik geodezyjny postawiony przez Australijczyków ZS
- pozostałości II WŚ
- urocze domostwo
- nowy dla mnie kwiat
- Agata z Jankiem wymieniają adresy z Kenfilem
- handlarze kula z Wyspy Tewara
- pastor JK
- handlarz kula prezentuje naramiennik
- Olka w asyście mieszkańców wioski przebija się przez dżunglę
- wspinamy się na szczyt
- Zbyszek na tle wioski
- nasz przewodnik Lesta z synami
- widok warty wysiłku
- Katharsis II przy Tewara Island ZS
- pies Lesty ZS
- samotna skałka przy której nurkowaliśmy
- Janek zadowolony z wyprawy
- zejście wcale nie jest łatwiejsze w tym upale ZS
- zmęczeni, ale zadowoleni
- Katharsis II przy rajskiej plaży
- dziewczyny niosą owoce do pontonu ZS
- ale uśmiech ZS
- dwie łodzie żaglowe z różnych światów ZS
- młody wioślarz ZS
- Lesta szykuje dla nas kokosy ZS
- ale chciało się nam pić ZS
- Czajka dostaje muszle w prezencie
- spacerem po plaży
- nasza ekipa z mieszkańcami wioski ZS
- Hanuś pokazuje jak działa latarka na dynamo
- wspólny odpoczynek po wycieczce JK
- nas posadzono na krzesłach ZS
- owoce i warzywa ozdobione kwiatami JK
- Agata opatruje ranę Nancy
- Mariusz z Lestą ze starym ornamentem pirogi
Świetne zdjęcia, piękne miejsca, nawet nurek się udał. Pozdrawiam serdecznie załogę Katharsis a Córę w szczególności. Nie obniżacie poziomu – to dobrze, już to kiedyś powiedziałem temu Mariuszu, że umiecie się bawić. Super.
Potraficie trzymać w napięciu 😉 Zazdroszczę nurkowań. Na Morzu Salomona w ogóle nie udało mi się zejść pod wodę. Pozdrawiam i dziękuję!