Z Tajlandii na Malediwy


Mariusz

Mój poprzedni pobyt w Tajlandii Jedynką miał być kilkumiesięcznym postojem, połączonym z remontem, ale ciągle coś nowego się psuło i łódka spędziła na Phukecie prawie dwa lata.
Wizyta Katharsis II w Tajlandii także zbiegła się z planowanym corocznym remontem jachtu. Mieliśmy do naprawy śrubę i płetwę sterową uszkodzone na Bali. Przy okazji wyciągania jachtu zawsze malujemy dno farbą antyporostową. Zależało mi też na zlikwidowaniu przecieku, który uprzykrzał nam życie na Oceanie Południowym. Za renowację oklein na ścianach nie chciałem się jednak zabierać, gdyż groziło to ponownym zassaniem przez Tajlandię.
Z odsieczą przyszła (a w zasadzie przyleciała) Anka, która w takich sytuacjach nie odpuszcza. Wspomogła organizacyjnie Tomcia, będąc siejącym zgrozę wśród Tajów menadżerem remontu. Do długiej listy drobnych napraw dorzuciła również nieszczęsne odbarwione drewno w kambuzie, salonie oraz w kapitańskiej kajucie. Nawet podłogi udało się posłać do renowacji. Wypolerowane zostały burty i nadbudówka. Remont wydłużył się z planowanego miesiąca do dwóch, ale efekt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania.
Katharsis II stał na stoczni w Boat Lagoon, do której mogliśmy wpłynąć i wypłynąć tylko dwa razy w miesiącu, na wysokiej wodzie w okolicach pełni i nowiu. Łódka została zwodowana 9 kwietnia. Jeszcze tydzień przed wodowaniem, Tomek twierdził, że tego terminu nie da się dotrzymać, a pod pokładem mamy przysłowiowy Sajgon. Dlatego przylatując do Tajlandii zarezerwowałem hotel. Mobilizacja na stoczni spowodowała, że łódka znalazła się w wodzie, na czas ale my z Hanią i tak wylądowaliśmy w sympatycznym hotelu, przez co czuliśmy się trochę jak na wakacjach.
Po dwóch tygodniach od zwodowania Katharsis II był gotów do wyruszenia w morze. Planujemy kolejną wielką i trudną wyprawę – rejs wokół Antarktydy. Chciałbym pierścień wykonać całkowicie po wodach Antarktycznych, czyli powyżej 60 równoleżnika. Na start wyprawy rozważałem dwa miejsca. Pierwsze to Hobart, które znamy i gdzie łatwo byłoby nam się przygotować do trudnego i wymagającego rejsu. Drugie to Afryka Południowa, której nie znamy, ale jest lepiej (czyli dalej) położona w stosunku do Morza Wedella, które zawsze zawalone jest lodem. Późniejsze do niego dopłynięcie (niż w przypadku startu z Hobart) daje pewną nadzieję na mniejszą ilość lodu i przemierzenie Morza Wedella bez konieczności opuszczenia wód Antarktycznych. To zdecydowało o wyborze Afryki Południowej jako celu pośredniego tegorocznej żeglugi.
Z uwagi na zobowiązania rodzinne planowaliśmy okres od połowy maja do końca czerwca spędzić z Hanią poza łódką. Nie pozostawiało to nam zbyt wielu opcji na pierwszy etap żeglugi po opuszczeniu Tajlandii. Najgorszym wariantem było pozostanie w Tajlandii, gdyż ona mogła by zassać na dłużej niż byśmy chcieli. Wybór padł na Malediwy. Niewielu żeglarzy przemierza wody tego ciekawego miejsca. W przeszłości Malediwy były popularnym, krótkim przystankiem w drodze na Morze Czerwone. Liczba jachtów płynących w tamtym kierunku spadła kilkakrotnie ze względu na zagrożenie piractwem w okolicach Afryki. Same Malediwy oferują słabe, jeśli nie żadne schronienie przed wiatrami i falami. Rafy atoli rzadko wystają ponad powierzchnię wody, osłabiając tylko zafalowanie. Z kolei na Seszele moglibyśmy przy słabych wiatrach nie dotrzeć na czas i stąd wybór padł na Malediwy.
Tajlandię opuściliśmy z Anią i Tomkiem 27 kwietnia 2016 roku. Skończyły się już sprzyjające przy płynięciu na zachód wiatry monsunu północno-wschodniego. Na szczęście nie zaczął jeszcze wiać monsun południowo-zachodni, który przynosi silniejsze i ze złego kierunku wiatry w rejonie północnego Oceanu Indyjskiego. Groziła nam jazda na silniku. Wzięliśmy dodatkowy zapas paliwa, niczym na kilkumiesięczną wyprawę. I rzeczywiście na całym 1600-milowym odcinku z Phuket do Uligan tylko kilkakrotnie (w sumie około 30 godzin) udało nam się płynąć na samych żaglach. Wiatr kręcił bączki i rzadko wiał z prędkością powyżej 6 węzłów. Zanotowaliśmy przejście jednego frontu z wiatrem około 20 węzłów, który wykorzystaliśmy do fajnej jazdy. Dziewięć dni upłynęło nam na leniwym płynięciu w skwarze słońca, które dawało nam się nieźle we znaki. Nawet ryby nie chciały brać. Jedyną atrakcją były baraszkujące od czasu do czasu przy naszej burcie delfiny i przypadkowo napotkany wieloryb.
6 maja rzuciliśmy kotwicę na dalekiej północy Malediwów przy Uligan. Asadulla, którego wybrałem na naszego agenta, sprawnie przygotował odprawę i stosowne pozwolenia na żeglugę po wodach Malediwów. Katharsis II spędzi tu nieco ponad dwa miesiące.

Kategorie:Azja, Malediwy, Morza i Oceany, Morze Adamańskie, Ocean Indyjski, Tajlandia

4 komentarze

  1. Jak to było w tym przysłowiu ” Gdzie diabeł nie może tam …..” to i Anka przycisnęła tajskich koleżków za nabiał , że Jej pewnie mieli dosyć i z robotą się uwinęli jak nigdy. Techniczne: Czym pomalowaliście wał i płaty śruby ? ( rodzaj i nazwa farby ) Do Szymanderów : Iwono , Jacku bardzo dziękujemy za doskonałą zabawę i zacne towarzystwo na Katharsisowej imprezie – Krzychu , Piotruś i Peti. Pozdrawiam , Krzychu.

  2. Jak zwykle – pokazaliście nam cały wachlarz przepięknych miejsc o których marzyliśmy. Dzięki za przedstawienie ambitnych planów. Życzymy dużo zdrowia i pomyślnych wiatrów. Będziemy Wam jak zwykle towarzyszyć i trzymać kciuki.

  3. Super, ze ruszacie na wody Antarktyki, czekamy na super zdjecia i relacje, ”Poludnie” Sir. E.Shackleton’a najlepiej opisuje ile zaparcia i odwagi to wymaga. Powodzenia i wracajcie szczesliwie !!! Rozumiem, wyprawa rusza za 2 mce?
    PS Nie to, ze sie czepiam, ale powinno byc chyba w opisie zdjecia …’sruby napedowej” zamiast ”odmalowany wał i nowe płaty płetwy sterowej ” 🙂 🙂

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: