W kierunku Kanału Mozambickiego


Mariusz:

Dzisiaj mija tydzień od oddania cum w Kapsztadzie. Mamy całkiem inne warunki pogodowe niż te, podczas rejsu sprzed pół roku z Seszeli do Kapsztadu. Wtedy (po australnej zimie) niże z Oceanu Południowego ciągle jeszcze wciskały się w Kanał Mozambicki, przynosząc sztormowe warunki, które nieźle dały mi i Hani w kość. Teraz (po lecie australnym) niże nie mają jeszcze takiej siły, by rozbić dominujący nad tym obszarem wyż. Osłabiły go jednak na tyle, że w pasie przybrzeżnym pojawiły się słabe wiatry ze zmiennych kierunków. Dzięki nim mogliśmy posuwać się naprzód, bez koniczności wpływania na głębokie wody i zmagania się z silnym prądem Agulhas. Przez znaczną część trasy wspomagaliśmy się silnikiem. Z tego rozwiązania najbardziej zadowolona była moja siostra, której nie uśmiechało się leżenie w sztormie pod pokładem. Płynąc blisko brzegów mogliśmy cieszyć wzrok zmieniającymi się widokami. Brakowało tylko słońca, które tak umilało nam pobyt w Kapsztadzie. Jego miejsce zajęła schodząca od czasu do czasu mgła. Kiedy tylko pojawiał się korzystny wiatr stawialiśmy żagle. Nowe żagle dzięki materiałowi z dodatkiem włókien węglowych lepiej trzymają kształt. Podczas płynięcia pod wiatr (bajdewind) potrafiliśmy płynąć na płaskiej wodzie z prędkością 7 węzłów przy zaledwie 7 węzłach rzeczywistego wiatru. Całkiem nieźle.
Jednej nocy podczas swojej wachty Kuba z Filipem dostosowując kierunek płynięcia do zmieniającego się wiatru oddalili się od brzegu, wyszli z płytkiej wody i wpłynęli w prąd Agulhas. Doświadczyli wtedy, co znaczy ponad 4 węzłowy prąd przeciwny. Przy niedużej własnej prędkości kurs jachtu zaczął wykręcać ku południu. Tak nie da się pokonać rwącej rzeki płynącej wzdłuż wschodniego brzegu Afryki Południowej. Dopiero po minięciu Durbanu północny wiatr dmuchnął z wystarczająco dużą siłą bym mógł zdecydować się na przejście przez rwący prąd. Tuż po północy z czwartku na piątek zredukowaliśmy grot do trzeciego refu, spodziewając się silnego, ponad 30 węzłowego wiatru. Mimo zredukowanego do minimum sztaksla płynęliśmy z prędkością powyżej ośmiu węzłów. Prąd Agulhas szybko pokazał swój ząb. Nie tylko spowolnił nas do 4-5 węzłów, ale rzucał jachtem niczym bączkiem. Zaliczyłem dzięki temu pierwszą nieprzespaną nockę podczas tego rejsu. Nie pomagał mi wyjątkowo obfity obiad: najpierw carpaccio ze złowionego poprzedniego dnia tuńczyka, poprawione ciężkim schabowym z tłuczonymi ziemniakami w sosie grzybowym, a zakończone słynnymi tomkowymi rogalikami. Do rana udało mi się jednak wszystko strawić bez konieczności przymusowego opróżniania żołądka. Przed południem wiatr zelżał do dwudziestu węzłów, pozwalając nam na spokojne przecinanie wód południowego Indyka w kierunku Madagaskaru.
Układ wiatrów sugeruje wybór krótszej drogi przez Kanał Mozambicki, mimo nieprzychylnych nam prądów. Jest sobota 6.05.2017, godzina 1320. Pozycja 28o21’S, 035o53’E. Wiatr siadł do 6-7 węzłów z kierunku północnego. Prędkość 5-5,5 węzła.

Kategorie:Afryka, Morza i Oceany, Ocean Indyjski, Republika Południowej Afryki

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: