Antarktyda


W pochmurne, wietrzne popoludnie 26 stycznia 2011 roku przed dziobem Katharsis II ukazaly sie wyspy Antarktydy Szetlandy Poludniowe. Po ponad trzech dniach zeglugi w sztormowych warunkach dotarlismy do polnocnych-zachodnich wybrzezy Wyspy Krola Jerzego, nazywanej przez Argentynczykow Wyspa 25 Maja. Jakze inny jest to krajobraz od wysp srodkowego Pacyfiku, ktore przez ostatnie miesiace odkrywalismy. Podkreslam: inny! Nie jest on lepszy, czy gorszy, po prostu inny. Nie da sie porownac tych miejsc. Sa to tak zupelnie odmienne zakatki swiata. Fatu Hiva, Rangiroa, Moorea, Bora Bora, Rapa Iti zachwycily mnie swoim widokiem. Ich piekno to intensywnosc kolorow, soczystosc i bujnosc roslinnosci. Bije od nich energia zyciowa i wesolosc, ktore od razu przelewaly sie na mnie. Jest tez w nich swego rodzaju tajemniczosc, ale osnuta radosna otoczka, nie groza. Wsrod palm i cieplych promieni slonca wszystko wydaje sie proste.

Brzegi szetlandzkie wzbudzily we mnie calkowicie inne emocje. Widzac nowe miejsce zawsze pojawia sie u mnie nutka ekscytacji, niepewnosci, ciekawosci, chec poznania, zbadania, przezycia tego nieznanego. Dzisiejsze Nowe totalnie mnie oniesmielilo. Surowosc tutejszego krajobrazu po prostu hipnotyzuje. Ten mrozny bialo-szary brzeg otoczony czarna otchlania oceanu od razu wzbudzil moj respekt i dystans. Zaduma oraz refleksja zastapily dzis radosne okrzyki i podskakiwania towarzyszace mi czesto w momentach ujrzenia nowego ladu. Tajemniczosc i nieokreslony chlod bijacy z tego zimowego obrazu wdzieral sie pod skore i przeszywal na wskros. Nie moglam uwolnic sie od mysli o niezwyklosci naszego swiata, o tym jaki malutki i slaby jest pojedynczy czlowiek wobec sil przyrody.

Pierwszym uderzeniem w dniu dzisiejszym byl widok wybrzezy Wyspy Krola Jerzego. Jednak juz po przeplynieciu paru mil i przejsciu na poludniowe wybrzeze zachwycily nas kolejne cuda natury. Wsrod czarnych fal zaczely pojawiac sie dryfujace bez pospiechu male kawalki oderwanego lodowca. Poczatkowo zupelnie niewielkie, moze kilkumetrowe. Wywolaly one poruszenie na pokladzie, uwaga, uwaga, gory lodowe dookola! Nastepnie przeplynelismy kolo nieco wiekszej, pieknie wyszlifowanej przez wody oceanu gory, na ktorej siedzialy beztrosko pingwiny. Duzo bylo wowczas radosci i ekscytacji. Widok kolejnej gory lodowej, ktora pojawila sie na horyzoncie, zaparl nam dech w piersiach. Przed dziobem Katharsis przesuwala sie spokojnie, pomimo silnego wiatru i duzych fal, ogromna, kilkudziesieciometrowa bryla. Przez nastepne godziny zeglugi mijalismy kolejne gory lodowe, ktorych ksztalty sa nieprawdopodobne. Jakis mocno odjechany rzezbiarz musi nad nimi dlugo pracowac. Poza niesamowitymi ksztaltami zachwyca ich kolor. Jest on dla mnie trudny do opisania. Mam wrazenie, ze moj zasob slow jest w tym przypadku niewystarczajacy. Nazwanie tego koloru blekitno-niebieskim wydaje sie zbyt banalnym i plytkim. Na tle bialo-szaro-czarnego krajobrazu krystaliczno niebieskie gory lodowe wygladaja jak zywe, majace swoja historie i droge, ktora zmierzaja.

Mysle, ze piekno tego krajobrazu tworzy emanujacy z niego spokoj i tajemniczosc. Wydaje sie on byc czysty, przez nic nienaruszony. Chcialoby sie go dotknac, ale jednoczesnie pojawia sie strach, zeby niczego nie zniszczyc. Do tej pory nowe miejsca od razu mnie do siebie wolaly. Jakby zachecaly do zobaczenia co maja do zaoferowania w srodku. Ten surowy, niedostepny w jakis sposob lad, jakby nie chce sie przed przybyszami otwierac. Ale to moze tylko takie pierwsze wrazenie. Na pewno bardzo mocne!!!

Ale Antarktyda to nie tylko biale lady i gory lodowe, ktorych na pewno zobaczymy jeszcze cale mnostwo. To przede wszystkim dom dla wielu ciekawych zwierzat, spotkania z ktorymi juz nie moge sie doczekac.

Pewien Argentynczyk, spotkany przez nas w Ushuaia, powiedzial, ze kto ujrzy i pozna choc troche Antarktyde, wraca odmieniony. Mysle, ze ten Bialy Lad na koncu swiata moze miec taka sile. To dopiero poczatek naszej przygody z Antarktyda, a juz dalo sie wyczuc snujaca sie po pokladzie zadume.

Piszac te relacje, wygrzewam sie po czterogodzinnej wachcie pod ciepla koldra, a Katharsis mknie do Zatoki Admiralicji, gdzie znajduje sie polska stacja badawcza im. Henyka Arctowskiego, kolo ktorej planujemy zakotwiczyc.

Wygrzewam sie, gdyz na zewnatrz jest potwornie zimno. W kokpicie, w miejscu oslonietym od wiatru w ciagu dnia bylo dzis 0 stopni Celsjusza. Moze to wydawac sie umiarkowana temperatura, ale w polaczeniu z silnym wiatrem i duza wilgotnoscia, niesamowicie wychladza cialo. Temperatura wody wzbudza zgroze. Od wczoraj spadla z szalonych 2 stopni powyzej zera do 0,9 ponizej zera! Dla porownania, jak opuszczalismy Tahiti wody Pacyfiku mialy 29 stopni.

Wczorajszy i dzisiejszy dzien uplynely na stosunkowo spokojnej zegludze. Wiatr co prawda odkrecal zgodnie z prognozami do poludniowego i musielismy plynac pod wiatr, ale fale sie dostatecznie mocno nie wybudowaly, dzieki czemu nie bylo to plyniecie bardzo uciazliwe dla lodki i zalogi. Dopiero ostatni odcinek, wzdluz poludniowego wybrzeza Wyspy Krola Jerzego, mocno dal nam sie we znaki. Wiatr mielismy idealnie od dziobu. Ostatnie 35 mil, ktore przy innym kierunku wiatru moglibysmy pokonac na zaglach w pare godzin, przy tym kierunku potrzebowalibysmy co najmniej 10 godzi. Musielibysmy sie halsowac, czyli plynac zygzakiem. Mariusz postanowil pokonac ten dystans na silniku. Niestety, wbrew prognozie, utrzymal sie silny wiatr powyzej 20 wezlow. Katharsis musiala zmagac sie z falami i wiatrem, przez co pokonanie ostatniego odcinka zabralo nam wiecej czasu niz planowalismy. Zaczyna zmierzchac, a Zatoka Admiralicji nie nalezy do najbezpieczniejszych. Zostawiam komputer i ide zobaczyc co sie dzieje na zewnatrz.

O 2340, przy gasnacym juz swietle, rzucilismy kotwice w Zatoce Admiralicji przy Wyspie Krola Jerzego nieopodal polskiej bazy badawczej im.H.Arctowskiego. Wejsciu do zatoki towarzyszyly nam bardzo silne podmuchy wiatru. Uwazac musielismy na liczne drobne kawalki kry dryfujace po wodzie. Najbardziej zaskoczyla nas jednak ogromna gora lodowa na samym srodku zatoki. Zobaczymy gdzie bedzie rano. Przez cala noc trzymac bedziemy wachty kotwiczne, zeby czuwac nad dzielna Katharsis II.

Kategorie:Antarktyda

3 komentarze

  1. powiem jedno. Wypas !

  2. Pieknie napisane. Wzruszajace. Cudownych wrazen na magiczym Ladzie. Powodzenia.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: