Podwodny świat jaskiń na Jukatanie – Cenotes


Mariusz:

Po ekscytujących nurkowaniach na Kajmanach i w Belize nie nastawialiśmy się specjalnie na nurkowanie w Meksyku. Na Cozumelu przeźroczystość wody nas zaszokowała. To zapewne wpływ silnego Prądu Zatokowego (Golfsztromu). Niestety w Parku Narodowym nie można nurkować bez pozwoleń, a do tego Hania cierpiała na zapalenie ucha, więc z żalem zrezygnowaliśmy z nurkowania.
Za to na samym Jukatanie nie odpuściliśmy tutejszym atrakcjom. Do takich należą tutejsze cenotes, czyli naturalne studnie krasowe. Dzięki nim Majowie mieli stały dostęp do słodkiej wody gruntowej. Na Jukatanie szacuje się ich ilość na 30 000. Wiele nie zostało jeszcze odkrytych. Czasem zdarza się, że jakiś farmer wpada do szczeliny, bądź zapada się pod nim ziemia i mamy odkryte nowe cenote. Wiele z nich jest wejściem do całych systemów podziemnych jaskiń, częściowo bądź całkowicie zalanych wodą. Niektóre już spenetrowane mają długość ponad 100 km. Ponieważ poziom wody w tych zalanych wapiennych jaskiniach był kiedyś dużo niższy, dzisiaj możemy oglądać w nich typowe wytwory krasowej rzeźby: stalaktyty, stalagmity i kolumny.
Nasz pierwszy kontakt z cenotes miał miejsce w drodze powrotnej z Coba. Roma z Kubusiem cały czas namawiali nas do wejścia do studni, gdyż raz już mieli przyjemność zanurkować w tej chłodnej wodzie. Weszliśmy do Gran Cenote, niedaleko od Tulum w celu ochłodzenia się. Mieliśmy ze sobą tylko maski, ale i to wystarczyło by zauroczyć nas. Woda zdawała się mieć nieograniczoną przeźroczystość. Od razu nastąpiło skojarzenie z obrazami zeszłorocznego filmu Griersona – „Sanctum“.
Dopiero po powrocie do Meksyku mogliśmy zejść pod wodę. Hania zaleczyła ucho i dołączył do nas Tomcio. Udaliśmy się do Dos Ojos (Dwoje Oczu) – systemu jaskiń, który mierzy 56 km. Właściciel lokalnego centrum nurkowego zaskoczył nas znajomością Kapuścińskiego, ktory jest jego jednym z ulubionych autorów. Poszliśmy pod wodę dwa razy z naszą przewodniczką – Moniką. Pierwszy nurek był w płytkiej wodzie w jaskiniach (cavern), w których zawsze widać światło. Drugi, bardziej tajemniczy zrobiliśmy w Jaskini Nietoperza (Bat Cave). Cave od cavern różni się tym, że jest całkowicie pozbawiona światła zewnętrznego. Emocji nie brakowało, zwłaszcza po zgaszeniu latarek.
Następnego dnia udaliśmy się do odkrytego zaledwie 2 lata temu The Pit (Dziura). Był to tym razem głęboki nurek na 35 metrach. Studnia przypominała Belizyjski Blue Hole, dla odmiany z niesamowitą przeźroczystością wody. Tajemniczości w pobliżu dna dodawała warstwa mgły powstała z siarczanów, z której wystawała gałąź powalonego drzewa. Łuny porannego światła przedzierające się w gląb studni dodawały boskości temu miejscu. Hania stwierdziła, że było to mistyczne przeżycie i jeden z najlepszych nurków w jej życiu. Wszyscy byliśmy w dużym szoku po wyjściu z wody. Ostatniego nurka zrobiliśmy w Dreamgate. Przez godzinę przebywaliśmy w absolutnych ciemnościach. Niesamowite wrażenie.
Ponurkowalibyśmy jeszcze z pewnością, gdyby nie presja czasu. Przed nami prawie 2000 mil do Newport w USA, gdzie chcemy zrobić dwutygodniowy przegląd przed wypłynięciem w arktyczne wody. Czas niestety pożegnać Meksyk.

Kategorie:Ameryka Środkowa, Meksyk, Nurkowanie

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: