Krótki 75-milowy odcinek z St. John’s do Trinity pokonaliśmy w jedną noc i o 0700 rzuciliśmy kotwicę w Trinity Harbour. Rejs rozpoczęliśmy z mocno żeglarską pogodą – wiał południowo zachodni wiatr z prędkością do 30 węzłów. Na zrefowanych żaglach pomknęliśmy na północ wzdłuż wybrzeża Nowej Fundlandii. Gdy minęliśmy Bacalieu Island zaczęło nawet powiewać do 35 węzłów. Płynąc w półwietrze wystarczył nam staysail i głęboko zrefowany grot, by utrzymywać prędkość w granicach 10 węzłów. Taka jazda to czysta przyjemność. Mała fala pozwala na szybkie pływanie przy zachowaniu komfortu. Ale to dopiero rozgrzewka.
Już na kotwicowisku, po porannej kawie zabraliśmy się za robrajanie homarów, które nie chciały współpracować i będąc ledwo żywymi (mimo dwóch dużych pojemników ze słoną, ale portową wodą) zostały przez Wojtka w nocy ugotowane. Nie było to łatwe zadanie, gdyż trafiły nam się duże okazy z bardzo twardymi skorupami. Używając przeróżnych narzędzi i angażując pół załogi mięso zostało wydobyte. Na obiad mieliśmy homarową ucztę, na resztę mięsa znalazło się jeszcze miejsce w zamrażalce.
Zrobiliśmy krótki wypad na ląd i obeszliśmy nieco senne, ale bardzo urokliwe Trinity. Znowu spotkaliśmy sympatycznych mieszkańców Nowej Funlandii, którzy nigdzie się nie spieszą. Po wspięciu się na zbocze Rider Hill usiedliśmy w winiarni przy lokanym piwie Iceberg – robionym z wody z lodowców. Trinity Harbour była opisana przez locję brytyjską za najlepiej osłonięty naturalny port w Nowej Funlandii. Tu znajdowało się jedno z głównych centrów rybackich. Pierwsza wzmianka o nim jest z 1501 roku i osada uznawana jest za jedną z najstarszych na kontynencie.
Mariusz:
Nasz postój w Trynity Bay pozwolił nam przeanalizować sytuację pogodową. Nasza pozycja to w przybliżeniu 48N53W. Płyniemy do Nuuk na Grenlandii, które jest oddalone od nas o około 1000 mil morskich i leży na 64N52W. Na północ od nas przechodzą dosyć głębokie niże. Spędzając tutaj turystyczny dzionek, daliśmy szansę jednemu przesunąć się na wschód na 56N48W i w ten sposób unikniemy (mam nadzieję) północnych wiatrów. Wskoczymy w obszar między niżami. Niestety kolejny (z nad Labradoru) jest dość mocno rozbudowany i nie uda nam się uniknąć moczenia i przejścia zimnego frontu. Myślałem o odwiedzeniu osady Wikingów na północnym cyplu Nowej Funlandii, ale chyba zrezygnujemy z uwagi na pogodę. Zawijanie tam w silnym wietrze, deszczu i prawdopodobnie mgle nie jest najlepszym pomysłem. Zwłaszcza, że musimy liczyć się z ciągle występującymi tam górami lodowymi. Jest już ich znacznie mniej niż jeszcze tydzień temu, ale ciągle są. Przed nami pięć+ dni żeglugi, początkowo w słabym zmiennym wietrze, od poniedziałku w rześkim. Zobaczymy z resztą jak sytuacja się rozwinie.
- rejs zaczynami z silnym wiatrem
- Marek na wachcie
- Mariusz na pokładzie – zbliżamy się do kotwicowiska
- wpływamy do Trinity Harbour
- skały przed wejściem do Trinity Harbour cz.1
- skały przed wejściem do Trinity Harbour cz.1
- klifowe wybrzeże Nowej Fundlandii
- lotarnia morska przy wejściu do Trinity
- Trinity
- poranna kawa
- wydobywamy mięso z homarów
- szczypce i pyszne mięsko
- mgła wdziera się do zatoki
- na lądzie
- Katharsis II w Trinity Harbour
- załoga rusza na zwiedzanie
- teatr w Trinity
- ścieżka, którą wybraliśmy na spacer
- Mariusz na szlaku
- kwiatki przy szlaku
- Robert i Marek też na szlaku
- Katharsis i łubiany
- Mariusz na tle Trinity Harbour
- miejscowość Trinity i Trinity Harbour widziana z Rider Hill
- Zefir z Markiem już na górze
- jagody jeszcze zielone
- latarnia morska na wejściu do Trinity Harbour
- stary cmentarz na zboczu Rider Hill
- łubiany
- Hanuś i jej kochane łubiany
- Polaków rozmowy
- piwo z St.John’s wytwarzane z wody z lodowca
- na zielonej trawce
Leave a Reply