Po piątkowym leniuchowaniu w Trinity Bay następnego dnia po śniadaniu mieliśmy podnosić kotwicę i od razu ruszać w drogę. Jednak pogoda zrobiła nam niesamowitą niespodziankę i z nieba lał się niemalże żar… W kokpicie w miejscu osłoniętym od wiatru termometr wskazywał 31 stopni Celsjusza, a wilgotność zmalała do 34%. Tak ciepło mieliśmy ostatni raz w maju na Florydzie. Postanowiliśmy rozkoszować się słońcem w spokojnej zatoce, a następnie niespiesznie pożeglować wzdłuż wybrzeża. Letnia atmosfera nastroiła chłopaków do wypicia kufla zimnego piwa, a mnie do kąpieli. Woda miała mniej niż 10 stopni, więc o pływaniu nie było mowy. Zanurzyłam się trzy razy i po chwili wyskakiwałam na pawęż. Myślę, że mogłabym dołączyć do klubu morsów, bo świetnie czułam się po tej kąpieli.
Trinity Bay opuściliśmy 14 lipca o 1340 i trzymając się blisko brzegu pożeglowaliśmy na północ. Pogoda była praktycznie bezwietrzna, a niebo bezchmurne. Takie warunki świetnie nadawały się do obserwacji ornitologicznych oraz wędkowania. Cały czas wypatrywaliśmy Puffiny (maskonury) – małe biało-czarno ptaszki z pomarańczowymi dziobami, będące symbolem Nowej Fundlandii. Są one bardzo płochliwe i gdy zbliżaliśmy się do nich od razu uciekały. Kilka udało nam zobaczyć z kilkunastu metrów. Najkomiczniej wyglądało, gdy te małe stworzenia wzbijały się do lotu po nurkowaniu. Najpierw jakby biegły po wodzie, na następnie odrywając pomarańczowe nóżki od tafli wody wzbijały się w powietrze. Płynąc wzdłuż wybrzeża natrafiliśmy także na kilka stad delfinów.
Jednym z ważnych punktów dnia było polowanie na dorsze. Marek podczas wyprawy po tratwy do Nowej Szkocji kupił specjalnie na ten cel dwie wędki. Dodatkowo łódkowe zostały przyzbrojone w odpowiednie przynęty. Gdy zbliżaliśmy się do wypłyceń, gdzie mogły krążyć ławice dorszy, stawialiśmy jacht w dryfie, a nasi zapaleni wędkarze, czyli Marek i Tomek, jak również amatorzy – Mariusz i Wojtek od razu zarzucali blachy i uderzając nimi o dno starali się wyłowić z wody dorsze. Tego dnia jednak na żadną ławicę nie trafiliśmy. Markowi raz złapała się rozgwiazda, a za drugim razem diabeł morski, którego obecność w danym miejscu wykluczała bytność dorszy. Nieco zrezygnowani wędkarze postanowili spróbować ponownie dopiero u wybrzeży Grendlandii.
Wieczorem zaczęliśmy oddalać się od lądu. Przed północą postawiliśmy żagle i tnąc pod wiatr obraliśmy kurs na Grenlandię. W ciągu następnej doby wiał północno-zachodni wiatr o sile do 30 węzłów. Pozwalało nam to na zrefowanych żaglach mknąć z dużą prędkością do celu. Jednak płynięcie w silnym przechyle jaki powodował bajdewind (kurs pod wiatr) utrudniał pracę w kambuzie (kuchni) i na niedzielny obiad nie upiekliśmy zaplanowanego wcześniej indyka. W poniedziałkową noc, zgodnie z prognozą pogody, wiatr zaczął słabnąć, nasiliły się mgły (temperatura spadła do 6 st. C., a wilgotność powietrza skoczyła do 96%). Zrzuciliśmy żagle i przez kilkanaście godzin wspieraliśmy się silnikiem. W ciągu dnia mieliśmy wejść w kolejny układ niżowy. Zanim jednak zaczęło powiewać 20 węzłów zdążyliśmy przygotować zaległy niedzielny obiad i indyk na spokojnej wodzie piekł się w piekarniku. Gdy podawaliśmy go na stół, znowy płynęliśmy na żaglach. Tym razem jednak z wiatrem, więc komfort pod pokładem był nieporównywalnie większy. Podczas gdy my pałaszowaliśmy wyśmienitego indyka, Katharsis mknęła w baksztagu prawego halsu (kąt względem wiatru 120 stopni) przy wietrze południowo-wschodnim o sile ponad 20 węzłów. Miało lać, ale na szczęście centrum niżu zeszło poniżej nas i przśliznęliśmy się. Wiatr stopniowo odkręcał do wschodniego i we wtorek mieliśmy już półwiatr (90 stopni względem wiatru). Żegnając się z Nową Fundlandią zostawiliśmy za rufą także słońce. Przez cztery doby towarzyszyły nam mgły i ciężkie stalowe chmury. Jednak nie możemy narzekać, bo wiatru także nie brakowało. Dopiero w środę nad ranem słońce nieśmiało ukazało się na kilka chwil. Wykorzystując każdy powiew wiatru mkniemy do stolicy Grendlandii – Nuuk, od której dzieli nas jeszcze ponad 250 mil morskich. Prognoza zapowiada, iż dzisiaj powinien skończyć się nam wiatr. Zobaczymy co przyniesie dzień.
18.07.2012 godzina 1200, nasza pozycja: 60st13minut N i 51 stopni 16 minut W, płyniemy kursem rzeczywistym 356 z prędkością 7-8 węzła, wiatr 11-12 węzłów z kierunku wschodniego. Przez ostatnie 48 godzin przepłynęliśmy 430 mil morskich.
- pożegnanie z Nowa Fundlandia
- 2 pogoda sprawila nam prezent
- 3 hania w trinity harbiur woda ponizej 10st c
- 4 wyplywamy
- 5 zostawiamy trinity za rufa
- 6 pogawedki na rufie
- 7 niesamowite skaly wzdluz wybrzeza
- 8 hania na tle nowej fundlandii
- 9 skaly w paski
- 10 ptasia wyspa do ktorej podplywamy
- 11 mariusz z uwaga analizuje mape i sonde
- 12 jestesmy juz calkiem blisko
- 13 plyniemy wzdluz wybrzeza
- 14 zielone wzgorza nowej fundlandii
- 15 podziwiamy widoki
- 16 puffin symbol nowej fundlandii
- 17 puffin szykujacy sie do lotu
- 18 puffin juz biegnie po wodzie
- 19 udalo sie
- 20 puffin w locie
- 21 delfiny w szyku
- 22 marek szykuje wedki na dorsze
- 23 tomek w swoim zywiole
- 24 wojtek czai sie na dorsza
- 25 pierwsza zdobycz marka
- 26 tym razem diabel morski chyba nic nie bedzie z lowienia dorszy
- 27 gdzie te dorsze
- 28 zefir z kamera
- 29 misio szykuje sale kinowa
- 30 mariusz w kinie
- 31 plyniemy pod wiatr
- 32 zimno mokro ale humory na wachcie dopisuja
- 33 mariusz z wyjetym z piekarnika potworem
- image
- 35 mariusz i marek przegladaja mapy grendlandii
- 36 wtorkowy poranek
- 37 juz w polowie drogi
- 38 temperatura i wilgotnosc powietrza nad ranem
- 39 woda coraz zimniejsza
- 40 w srode rano pokazalo sie slonce
- 41 plyniemy w polwietrze
- 42 temperatura wody stopniowo spada
- pogoda sprawiła nam prezent
- Hania w Trinity Harbiur – woda poniżej 10st.C
- wypływamy
- zostawiamy Trinity za rufą
- pogawędki na rufie
- niesamowite skały wzdłuż wybrzeża
- Hania na tle Nowej Fundlandii
- skały w paski
- ptasia wyspa, do której podpływamy
- Mariusz z uwagą analizuje mapę i sondę
- jesteśmy już całkiem blisko
- płyniemy wzdłuż wybrzeża
- zielone wzgórza Nowej Fundlandii
- podziwiamy widoki
- Puffin – symbol Nowej Fundlandii
- Puffin szykujący się do lotu
- Puffin już biegnie po wodzie
- udało się
- Puffin w locie
- delfiny w szyku
- Marek szykuje wędki na dorsze
- Tomek w swoim żywiole
- Wojtek czai się na dorsza
- pierwsza zdobycz Marka
- tym razem diabeł morski – chyba nic nie będzie z łowienia dorszy
- gdzie te dorsze
Leave a Reply