Zaraz po dopłynięciu do Mariny Papagayo Mariusz rozpoczął załatwianie formalności związanych z odprawą. Planowaliśmy jak najszybciej uciec gdzieś do cichej zatoczki ze spokojną plażą, z dala od cywilizacji. Niestety kostarykańska biurokracja nam na to nie pozwoliła. Niezbędne było uzyskanie pieczątek od celników, a ci mieli pokazać się u nas dopiero w poniedziałek. Co więcej, w kraju bez armii (Kostaryka nie ma sił zbrojnych, jedynie ranczerów strzegących liczne parki narodowe), więc wydawałoby się, że liberalnym, nie można przemieszcać się między poszczególnymi prowincjami i portami bez specjalnych pozwoleń… Z podobnymi procedurami spotkaliśmy sie jedynie w Brazylii, gdzie wymagane było podbijanie swego rodzaju karty rejsu w kapitanatach poszczególnych portów. Przepisy takie obowiązywały także niegdyś w Polsce, ale na szczęście to już przeszłość. Dobrze, że chociaż urzędników imigracyjnych weekend nie ograniczył i wbili nam w paszporty niezbędne pieczątki. Bez tego nie byłoby nam dane do poniedziałku opuścić terenu mariny.
Na miejsce nie mogliśmy narzekać, gdyż z kei rozpościerał się przepiękny widok na góry i Zatokę Culebra. Mieliśmy prąd, wodę, szybki Internet, basen i bar do dyspozycji. Zweryfikowaliśmy nasze plany i dostosowaliśmy do sytuacji. W ramach atrakcji w sobotni wieczór Mariusz zabrał nas wszystkich na uroczą kolację do poleconej przez szefa mariny restauracji Ginger. Mohito było pyszne, a menu ciekawe, gdyż składało się z kilku małych porcji. Swego rodzaju tapas, tylko nie duże porcje dla wszystkich ustawione na środku stołu, tylko małe porcje wybrane przez każdego wedle życzenia. Mi bardzo się podobała ta forma. Często nie mogę się zdecydować co spróbować albo mam ochotę na dwie lub trzy rzeczy. Jednak przystawka i główne danie, to zazwyczaj za dużo dla mnie, nie mówiąc o dwóch różnych przystawkach….
Po miesiącu prawie bezwietrznej żeglugi po wodach przybrzeżnych Meksyku, północna Kostaryka przywitała nas całkowicie inną pogodą. Prowincja Guanacaste jest wietrzna dzięki masom powietrza przeciskającym się z Morza Karaibskiego. W takich warunkach trudno nurkować, nawet plażowanie nie jest przyjemne, gdyż piasek niesiony silnymi podmuchami smaga całe ciało.
W poniedziałek, po załatwieniu formalności z celnikami i kapitanatem, czyli ponad czterogodzinnej wyprawie po urzędach, oddaliśmy cumy i popłynęliśmy do Zatoki Ballena. Żegluga zajęła nam całe popołudnie i noc. Nie mieliśmy już zbyt wiele czasu na zwiedzanie Kostaryki, gdyż na środę chcieliśmy dopłynąć do oddalonego o 200 mil morskich Quepos.
Wtorek spędziliśmy przy bezludnej plaży w Zatoce Ballena, a na popołudnie przenieśliśmy się w okolice malowniczych Wysp Tortugas. W środę o świcie pożeglowaliśmy do Quepos, gdzie kończył się rejs. W piątek rano dziewczyny oraz Mariusz i ja lecieliśmy do kraju. Trzeba było zrezerwować czas na ponowne załatwianie formalności, pakowanie, zorganizowanie taksówki, która odwieźć nas miała do San Juan. Wszystko udało się dopiąć na czas, a i na kolację w miasteczku wygospodarowaliśmy chwilkę.
Katharsis II przez trzy tygodnie pozostawała pod opieką Tomka. Teraz (czyli od 11 marca) znowu łódka zapełniła się ludźmi. Na szaleństwa w Kostaryce przyjechali rodzice Mariusza – Marian z Halinką, siostra Roma z Kubą, Beata z Robertem i Jureczek.
- rozwiało się w Zatoce Culebra
- wiatr nie pomaga przy myciu pokładu
- ponad 30 węzłów
- basen w marinie Papagayo
- ciocia Zenia w uszytej przez siebie sukience
- pierwszy wieczór Katharsis na Kostaryce
- restauracyjny taras
- Tomek, Ewa i Zenia z mohito
- Magda, Kasia i Mariusz
- zupełna flauta nad ranem w Papagayo KK
- krajobrazy w prowincji Guanacaste na Kostaryce
- Zatoka Culebra w Guanacaste
- Marina Papagayo
- ciocia Zenia z Tomkiem jadą w podróż po marinie
- Katharsis w Papagayo
- Ewka wybiera się na przejażdźkę
- dziewczyny w barze w marinie
- na basenie w marinie
- Katharsis II w marinie Papagayo
- Tomek na Katharsis w Zatoce Culebra
- Magda klaruje cumy po wyjściu z mariny
- Mariusz na Katharsis w Zatoce Culebra
- Katharsis pod żaglami w Bahia Culebra
- księżyc wyleguje się na plecach
- Kasia, Mariusz i Madga
- Tomciowe śniadanie – płatki z jogurtem
- na plaży w Bahia Ballena
- wrak katamaranu porzucony na plaży
- rufa wraku katamaranu
- Hanuś na tle Katharsis w Bahia Ballena
- przy Islas Tortugas
- Zenia z Tomkiem na rufie
- Magda z tatą
- zachód słońca przy Isla Tortugas
- suszenie zalanych książek kucharskich
- ciocia Zenia ciągle z igłą i nićmi
- Magda – relaks przy prasie
- Mariusz z kuzynką Ewą
- dopływamy do Quepos
- marina w Quepos
- konik na biegunach
Hello there! I could have sworn I’ve visited this blog before but after going through some of the articles I realized it’s new
to me. Regardless, I’m certainly pleased I came across it and I’ll be bookmarking
it and checking back frequently!
Dzień dobry, melduję się na posterunku 😀 (znów zaczyna się wyczekiwanie na kolejne wpisy) :>
buziaczki i pozdrowionka dla całej załogi ;**
Martyna :))
Are you going to the Caribbean through the Panama Canal or south to Galapagos ???
Doug, we will stay in Costa Rica for next 4 weeks. We are in process to get a permit for diving in Cocos. Mid April we are going to the Pacific. This time we’ll skip Galapagos 🙁 in order to spend some time in Pitcairn, Gambier and Tuamotu before reaching Tahiti in June. Hope to circumnavigate Antarctica later this year, starting from New Zealand.
Darn – we are in Bocas del Toro on the Caribbean side of Panama aboard GREY GOOSE – would of loved to have met you – followed KATHARISI2 thru the NWP2012 – fantastic voyage – KUDOS to Captain Mariusz – JOB WELL DONE!!!