Mariusz
Woda wzdłuż wybrzeża Kostaryki jest wyjątkowo bogata w plankton. Ma kolor zielony, często przeplatany rdzawymi pasami. Jest przez to mało przeźroczysta i nie zachęcająca do nurkowania. Szkoda, bo życie w niej jest bogate i ciekawe.
Na północy Kostaryki mijaliśmy Islas Murcielagos. Widzieliśmy w pobliżu wyskakujące z wody sporej wielkości manty. Jest to pierwszy ciekawy nurkowo rejon, ale z uwagi na dominujące tam do końca maja silne i porywiste wiatry nikt tam nie nurkuje. Miejsce to jest coraz częściej odwiedzane przez nieobliczalne rekiny bycze (ang. bull shark) i odradzano nam nawet kąpiele w pobliżu Mariny Papagayo.
Płynąc do Drake Bay po raz pierwszy w życiu zobaczyłem klasyczną płetwę rekina wystającą ponad wodę. Początkowo myślałem, że to delfin, gdyż obrazki z rekinami pływającymi tuż pod powierzchnią wsadziłem już między bajki. Okazało się, że był to młody, około 1,5 m długości rekin młot (ang. hamerhead shark). Wyraźnie widzieliśmy kształt jego charakterystycznej głowy tuż przy burcie naszego jachtu. Dorastają one w przybrzeżnych mangrowcach i między pierwszym, a drugim rokiem życia wypływają dopiero na pełny ocean.
Dobrze to wróżyło naszemu zaplanowanemu nurkowaniu na Isla Cano. Mieliśmy trzydniowe pozwolenie na pobyt w tym Parku Narodowym. Wyspa leży zaledwie 12 mil na zachód od Drake Bay, ale widoczność pod wodą jest tam dużo lepsza niż przy głównym lądzie. Nie wolno tam zostawać na kotwicy na noc. Można kotwiczyć jedynie od 0700 do 1600, mając opłacone odpowiednie pozwolenie.
Rano w poniedziałek odebraliśmy z plaży Erycka, który miał być naszym przewodnikiem. Kostaryka coraz bardziej ogranicza niezależność żeglarzy i stąd obowiązek lokalnego opiekuna podczas nurkowych wypraw na Cano i Cocos. To oraz opłaty za pobyt w Parku Narodowym powodują, że nurkowanie z własnej łódki, z swoim sprzętem przestaje być tanią zabawą. Chociaż ciągle jest dużo tańsze od wypraw organizowanych przez tutejsze firmy nurkowe. Dla przykładu cena za 10 dniowe safari na Cocos (7 dni nurkowych) to około $5500 od osoby.
Sporym ograniczeniem był dla nas ponton. Nie pomieści on więcej jak 5 osób z ciężkim, nurkowym sprzętem. Po prostu bokami, powyżej twardej podłogi zaczyna wlewać się do niego woda. Na szczęście spokojna woda spowodowała, że mogliśmy podzielić chętną siódemkę na dwie grupy. Podczas, gdy ja z Hanią sprawdzałem w wodzie prawidłowość zamontowania sprzętu Roberta, Tomek z Eryckiem przywieźli Romę i Kubę. Tak więc pierwszego nurka mogliśmy zrobić razem. Widoczność była jednak gorsza niż się spodziewaliśmy – około 7 metrów. Nie żałowałem, że nie wziąłem ze sobą naszego dużego aparatu do robienia zdjęć podwodnych. Poczeka na atrakcje na Cocos. Widoczność podczas drugiego zanurzenia była znacznie lepsza – około 10 m. Natknęliśmy się na żarłacze białopłetwe (ang. whitetip shark). Do tego doszły żółwie, homary, baraszkujące przy dnie i w skałach duże płaszczki czy ławice wszelakich ryb. Mimo, że było nurkowanie było fajne , a momentami nawet ekscytujące to postanowiłem zamienić trzeci dzień nurkowy na wycieczkę dla wszystkich w górę rzeki Sierpe.
- Wyspa Cano widziana z Zatoki Drake’a RD
- Mariusz z naszym przewodnikiem Erickiem RD
- Robert gotowy na nura
- przygotowania do nurkowania RD
- ponton załadowany
- hura, ruszany na nura
- dżungla na Isla Cano
- widok z plaży na Cano RD
- Katharsis na kotwicy przy Isla Cano RD
- rzeka na Cano RD
- formacje skalne na Cano RD
- plaża na Cano RD
- cała jestem w kropeczki KM
- kolorowo tu KM
- quiz – znajdź rybę KM
- mała murena KM
- Roma pod wodą przy Cano Island KM
- Hanuś przed zejściem pod wodę
- murena w obiektywie Mariusza
- Mariusz pod wodą przy Cano
- rekin
- ławica 1
- ławica 2
- Kuba fotografuje rekina
- falująca płaszczka
- płaszczka z naszym przewodnikiem Erickiem
- płaszczka w towarzystwie rekina
Leave a Reply