Z Bradshaw popłynęliśmy do Daubtful Sound. Jest to drugie miejsce po Milford w Fiordlandzie dotknięte przez cywilizację i obecność ludzi. A to za sprawą drogi, którą powstała na potrzeby wybudowanej tu elektrowni wodnej. Nowozelandzcy ekologowie długo walczyli przeciwko podniesieniu o 27 m poziomu Jeziora Manapouri, które skutkowałoby zatopieniem olbrzymich obszarów. Dzięki kompromisowi udało się zrealizować projekt wydrążenia w skałach dwóch tunelów, którymi woda z Jeziora Manapouri, spływając do Doubtful Sound, napędza turbiny i generuje energię. Dojazd do fiordu nie jest jednak prosty. Z głównej bazy hotelowej przy Jeziorze Anau trzeba przedostać się przez jezioro Manapouri, a potem można skorzystać z autobusu, gdyż na swobodny przejazd wymagane jest specjalne zezwolenie. Stąd ten duży trzy fiordowy obszar odwiedza relatywnie niewielu turystów.
Zakotwiczyliśmy w Deep Cove. Nasze żelazo rzuciliśmy w osłoniętym zakątku niewielkiej zatoki blisko brzegu, a z rufy poprowadziliśmy do lądu dwie długie cumy. Zaledwie 100 metrów od brzegu woda była głęboka na 40 metrów. Wyrzucony prawie cały łańcuch dał nam względne poczucie bezpieczeństwa. Niezwykle przydają się w takich sytuacjach nasze dwie mocne, 100-metrowe cumy zamocowane na stałe na bębnach na rufie, które pociągnięte na brzeg, stabilizują jacht.
W Deep Cove chcieliśmy zrealizować dwa cele. Po pierwsze zejść pod wodę, a poza tym udać się na ląd i skorzystać, z którejś z przygotowanych dla turystów ścieżek.
Sporo czasu zajęło nam przygotowanie sprzętu nurkowego. Zawsze tak jest po dłuższej przerwie. Mariusz skupił się za montowaniu aparatu fotograficznego i obudowy wraz z lampami, a ja organizowałam nasz sprzęt do zejścia pod wodę. Ze względu na zimną wodę (około 13 stopni) Mariusz zdecydował się wykorzystać suchy skafander. Ja obawiając się, czy sobie poradzę (ostatnio korzystałam z niego ponad półtorej roku temu na Grendlandii) wybrałam mój piankowy komplet (5mm+5mm). Planowaliśmy krótkiego nurka i wydawało mi się, że wytrzymam. Wody Fiordlandu przyciągają nurków dwiema głównymi atrakcjami. Po pierwsze występuje tu na stosunkowo niewielkich głębokościach (bo już od 15 metrów) czarny i czerwony koral. Poza tym w Daubtful Sound na piaszczystym dnie w Awaatu Channel mieszkają prehistoryczne stworzenia sea pens. Nie można ich spotkać nigdzie indziej na świecie. Z pewnością temperatura wody, czy jej przejrzystość nie są tu atutem tutejszych nurkowisk. Pierwszego nurka zrealizowaliśmy przy Elizabeth Island, gdzie przed zejściem pod wodę przywitało nas stado delfinów butelkonosych figlujących przy naszym pontonie. Widzialność pod wodą była niewielka, a i życia za wiele nie odnaleźliśmy. Jednak zieloność wody mnie otaczającej bardzo mi się podobała, a poza tym byłam niezwykle podekscytowana samym nurkowaniem w tak niezwykłym i ogólnie trudno dostępnym miejscu. Kolejne zejście pod wodą – przy ścianie klifu nieopodal Deep Cove odkryło przed nami różnorodność życia podwodnego tej krainy. Po samym zanurzeniu przywitały nas niezliczone ilości jeżowców i różnorodnych rozgwiazd, a na 16 metrach zobaczyliśmy ogromne „drzewo” korala czarnego (który naprawdę jest biały – skąd ta nazwa?). Niestety mieliśmy ze sobą jedynie obiektyw makro, do fotografowania małych stworzonek, i nie udało Mariuszowi uchwycić tego okazu na dobrym zdjęciu. Czarny koral skojarzył mi się z ośnieżonym delikatnym drzewem o cieniutkich gałązkach rozchodzących się we wszystkich kierunkach. Nie posiedzieliśmy pod wodą za długo, gdyż ja już byłam przemarznięta i wyciągałam Mariusza na powierzchnię. Muszę poćwiczyć nurkowanie w suchym skafandrze, bo przy moich predyspozycjach nie jestem w stanie za długo wytrzymać pod wodą w niskich temperaturach. Po nurkowaniu byłam wyziębiona i musiałam zmarnować trochę gorącej wody pod prysznicem (co na łódce nie jest wskazane…), ale jakoś zostało mi to wybaczone. Gorąca herbata z cytryną i miodem oraz ciepłe skarpety oraz polarowe dresy pozwoliły mi wrócić do normy.
Na drugi dzień wybraliśmy się na ląd. Zaczęliśmy od odwiedzenia hostelu, gdzie chcieliśmy zaopatrzyć się w jakieś dodatkowe środki przeciwko muszkom piaskowym (nasze specyfiki nie działają), a następnie pójść na spacer. Na miejscu spotkaliśmy managera hostelu – Billa, który od razu zaprosił nas do siebie do domu na herbatę. Razem z żoną są jedynymi mieszkańcami fiordu. Latem mają sporo pracy, gdyż przyjeżdża tu dużo turystów, chcących zobaczyć to malownicze miejsce. Poza tym hostel prowadzony przez Billa jest ośrodkiem użyteczności publicznej, zajmującym się edukacją ekologiczną wśród dzieci i młodzieży. Co roku organizowane są tu obozy dla około 3000 dzieci, które nie mają na codzień okazji obcować z naturą. Przygotowanych jest kilka ścieżek ekologicznych oraz tras spacerowych, które podczas pobytu dzieciaki odwiedzają, a na zajęciach dowiadują się wiele o tutejszym ekosystemie, faunie i florze. Po spędzeniu kilku miłych chwil przy kawie ruszyliśmy na szlak, który odwiedzić najbardziej polecali nam gospodarze. Poszliśmy pod wodospady Heleny. Uwielbiam kaskady lejącej się ze skał wody, więc pomysł ten podobał mi się bardziej, niż oglądanie tunelów elektrowni wodnej. Na szczęście chłopacy także woleli ten wariant i zgodnie ruszyliśmy pod wodospady. Po raz pierwszy od kilku dni, po zastosowaniu nowo zakupionych środków odstraszających owady, odważyłam się wystąpić w krótkim rękawku (a pogoda była jak najbardziej letnia i długie rękawy wydawały się zupełnie nie na miejscu). Nie wiem co dają do tego magicznego żelu, ale działa!!! Bill ostrzegał nas, żebyśmy byli ostrożni, bo to żrący środek i trzeba z nim uważać. Sobota dobiegała końca. Na kolejny dzień mieliśmy zaproszenie na popołudniową herbatę do Billa i jego żony, jednak zgodnie z naszym planem i pogodą czas było płynąć dalej – do Dusky Sound. W niedzielę oddaliśmy cumy, podnieśliśmy kotwice i pożeglowaliśmy do następnego fiordu.
- wpływamy do Doubtful Sound 06.02.2014
- krajobrazy z Doubtful Sound 1
- krajobrazy z Doubtful Sound 2
- Deep Cove w Doubtful Sound przed nami
- Hania z cumą rufową
- Misiu z Hanią mocują cumę rufową
- Katharsis w Deep Cove ujęcie 1
- Katharsis w Deep Cove ujęcie 2
- Katharsis w Deep Cove ujęcie 3
- mgła przed dziobem Katharsis
- mgła o poranku w Deep Cove
- cuma Katharsis przymocowana do brzegu w Deep Cove
- delfiny butelkonose z Doubtful Sound
- igraszki przy naszym pontonem
- butelkowy nos
- delfin płynący wzdłuż burty pontonu
- delfiny przy Elizabeth Island w Doubtful
- delfiny butelkonose z Doubtful Sound
- Mariusz w suchym skafandrze gotowy do nurka
- Mariusz pod wodą przy Wyspie Elżbiety w Doubtful Sound
- Hanuś w zielonościach Doubtful
- Zoanthid
- rozgwiazda pięcioramienna
- ogórek morski i rozgwiazda
- Misiu pilnujący nurków
- Misiu naprawia sokowirówkę
- chłopacy z Billem i jego żoną w ich domu w Deep Cove
- wodospady Heleny
- strumień w drodze do wodospadów Heleny
- Misiu na moście nad rzeką
- rzeka Lyvia – widok z mostu w górę rzeki
- Misiu na moście nad rzeką Lyvia
- rzeka Lyvia – widok z mostu w dół rzeki
- liście nowozelandzkich paproci
- Mariusz na szlaku do wodospadów Heleny
- utrudnienia na szlaku
- Hania i Mariusz u stóp wodospadów Heleny MB
- widok na Doubtful Sound spod wodospadu Heleny
- strumień i fiord Doubtful
- grupowe zdjęcie pod wodospadami Heleny
- Hania pędzi, by zdążyć na grupowe zdjęcie zanim zadziała samowyzwalacz MB
- Michał, Hania i Mariusz pod wodospadami Heleny
- Hanuś pod wodospadami Heleny MB
- energia z wodospadów
- Mariusz pod wodospadami Heleny
- wodospady Heleny
- Katharsis zakotwiczona i zacumowana w Deep Cove
- kokpit Katharsis
- Katharsis w Deep Cove
- Hanuś na szlaku w Deep Cove
- Katharsis w Deep Cove widziana z brzegu
Ależ tam pięknie w tym Fiordlandzie!